Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wątpliwy urok różnych ku... i chu...

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Magdalena Steciąg. Językoznawczyni z Uniwersytetu Zielonogórskiego. O polszczyźnie rozmawia też w ramach poradni (językoznawcy z UZ dyżurują w dni powszednie od 13.00 do 14.00 pod nr 68 329 31 40). Mówi, że sprawność językową osiąga się tak, jak fizyczną: ćwicząc. Karmiąc się poezją, dużo czytając i konwersując nie tylko o sprawach codziennych, ale i dla przyjemności.
Magdalena Steciąg. Językoznawczyni z Uniwersytetu Zielonogórskiego. O polszczyźnie rozmawia też w ramach poradni (językoznawcy z UZ dyżurują w dni powszednie od 13.00 do 14.00 pod nr 68 329 31 40). Mówi, że sprawność językową osiąga się tak, jak fizyczną: ćwicząc. Karmiąc się poezją, dużo czytając i konwersując nie tylko o sprawach codziennych, ale i dla przyjemności. fot. Paweł Janczaruk
- Dziś trzeba się naprawdę głęboko ukryć przed społeczeństwem, żeby nie zaznać wątpliwego uroku różnych ku... i chu... - mówi językoznawczymi Magdalena Steciąg w rozmowie z okazji Dnia Języka Ojczystego, który dziś obchodzimy.

- "Nie, żebym się skarżył, ale przyszedłem kogoś zj..." - usłyszałam od klienta szacownej instytucji. Wulgaryzmy stały się tak obojętne stylistycznie, że idą z nami na przysłowiowe salony. Co się dzieje?
- To zależy od punktu widzenia. Jeśli ktoś całe życie spędził w salonie, to język ulicy będzie dla niego rzeczywiście szokujący. Ale sama mówisz o przysłowiowych salonach, bo dziś trzeba się naprawdę głęboko ukryć przed społeczeństwem, żeby nie zaznać wątpliwego uroku różnych k... i ch... Język jest taki, jak ludzie, którzy nim mówią. Zróżnicowany. Przeświadczenie, że dzieje się coś złego, wynika raczej z dominacji jednego stylu. Polacy dziś najchętniej posługują się stylem potocznym, i to wszędzie: w kościele, w miejscu pracy, urzędzie, rozmowie ze znajomym i nieznajomym. Wydaje nam się, że tak jest lepiej, bo sygnalizujemy, że jesteśmy "swoi ludzie", a nie jakiś "salon" właśnie.

- A czy zaleje nas angielszczyzna? - Potopu nie będzie, ale... Nie sądzę, by anglicyzmów z naszego języka ubywało. Angielski to obecnie w globalnym świecie lingua franca i niewątpliwie oddziałuje na języki narodowe. Kij ma jednak dwa końce. Zmienia się także sam angielski. Anglicy denerwują się, że język, którym ludzie porozumiewają się na poziomie ponadnarodowym, to jakiś "globish English", który z ich szlachetną angielszczyzną ma niewiele wspólnego.
Nie sądzę też, żeby angielski był dla polskiego jakimś zagrożeniem. Lepiej te relacje traktować jako przyjazne, a nie od razu obawiać się podboju. Polski z pewnością nie należy do języków wymierających. Jeśli chcemy go wzmocnić, to rozwijajmy naszą kulturę i gospodarkę, bo najmądrzejsi i najbogatsi mają największy wpływ na losy świata, także w wymiarze językowym.

- To jednak pod wpływem angielskiego używamy wyrazów rodzimych w obcym znaczeniu. Takie "dokładnie tak" naśladujące angielskie "exactly". Skąd bierze się to językowe zamieszanie?- A dlaczego od razu zamieszanie? Język to nie jest zbiór niezmiennych, logicznie powiązanych i raz na zawsze w jednym miejscu ustawionych elementów. Język jest żywy, a więc się zmienia. Jest wiele takich wyrazów, których znaczenie ulega modyfikacji. Na przykład "pasjonat" - mówimy potocznie o kimś, kto ma jakąś pasję. Tymczasem podstawowe znaczenie tego wyrazu związane jest raczej z temperamentem, porywczością człowieka. Są też słowa, które mają kilka znaczeń i nikogo to specjalnie nie dziwi, np. myszka - to nie tylko mała mysz, ale też część komputerowa. Tak już działa ludzki umysł: nazywamy różne rzeczy na zasadzie podobieństw do tych już istniejących, znanych. Gdyby wszystko, co chcemy wyrazić, miało swoją osobną nazwę, chyba byśmy zwariowali! A z pewnością byłoby nam trudno taki ogromny zasób słów przyswoić...

- A jak pozajęzykowa rzeczywistość wpływa na polszczyznę?- Co za pytanie! To tak, jakbym spytała, jak to, co się dzieje za oknami redakcji, wpływa na zawartość "Gazety Lubuskiej"… Przecież rzeczywistość i język to nie są dwa odrębne światy! Rzeczywistość wyrażamy za pomocą języka, w języku nie tylko mówimy, ale i myślimy. Słowem, język odzwierciedla rzeczywistość, ale też do pewnego stopnia ją kreuje. Mamy w głowach wiele schematów poznawczo-językowych, które decydują o tym, jak interpretujemy otaczający nas świat. Na przykład, gdy mówimy: "Szaleję za nią" - to myślimy o miłości jako o szaleństwie, a co najmniej wyjątkowym stanie psychicznym. Takie schematy czasem sprawiają, że czujemy się nieszczęśliwi, dlatego nie należy być niewolnikiem języka, ale starać się nim posługiwać świadomie.

- Polszczyzna przyszłości będzie bardziej z literatury pięknej czy Facebooka? - Trudno odpowiadać na takie pytania, nie jestem taka mądra albo taka niemądra, by rzec autorytatywnie: będzie tak i tak. Kto na przykład te 20 lat temu mógł wiedzieć, jak bardzo naszą komunikację zrewolucjonizuje telefonia komórkowa, te wszystkie SMS-y? Kto dziś da jednoznaczną odpowiedź, czy internet zubaża czy też może wzbogaca język swoich użytkowników? Kto więc zagwarantuje, że przewidywań współczesnych językoznawców nie wywróci do góry nogami kolejny cud techniki? Oczywiście, pewne procesy rysują się wyraźnie. Na pewno język codzienny będziemy wzorować na mediach. Już dziś tak się dzieje. Komunikowanie się na odległość będzie coraz łatwiejsze i szybsze, a więc też bardziej powierzchowne. Ale z drugiej strony nic nie wskazuje na to, by ewolucja człowieka miała w ciągu najbliższych dekad tak przyspieszyć, by przestał on szukać bliskości drugiego człowieka, poczucia zrozumienia. A takie potrzeby można realizować tylko poprzez język, w długich Polaków rozmowach...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska