Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż jestem żoną pedofila

Anna Białęcka
Po gwałcie na głogowskim basenie Piotr H. został skazany na trzy lata więzienia. Być może, gdyby sąd zadecydował o wcześniejszym aresztowaniu mężczyzny, do tej tragedii 14- latka nigdy by nie doszło.
Po gwałcie na głogowskim basenie Piotr H. został skazany na trzy lata więzienia. Być może, gdyby sąd zadecydował o wcześniejszym aresztowaniu mężczyzny, do tej tragedii 14- latka nigdy by nie doszło. Fot. Anna Białęcka
- Kiedy dowiedziałam się, że Piotra aresztowano, nawet nie zapłakałam. Teraz najważniejsze są dla mnie nasze dzieci - wyznaje nam głogowianka, żona mężczyzny skazanego za pedofilię.

Młoda kobieta siedzi przede mną, jest spokojna, ale bije z niej smutek. Minęło już kilka miesięcy od chwili, gdy usłyszała tę straszną wiadomość. To było bolesne. Zwłaszcza, gdy uświadomiła sobie, jak może być postrzegana przez ludzi, choć przecież nic złego nie zrobiła. - Pamiętam, że zadzwonił do mnie szwagier i powiedział, że mam zgłosić się na komendę policji po ...rower - opowiada Agnieszka. - Mówił, że zatrzymali Piotra, że miał ze sobą rower, z którym teraz na komendzie nie wiedzą co zrobić.

Pojechała więc, by go odebrać. - Weszłam, przedstawiłam się. Wtedy usłyszałam jak jeden policjant mówi do drugiego: o, przyszła żona pedofila. To zabolało, bardzo. Świat się walił, choć przecież już przeczuwałam wcześniej, że kiedyś ktoś tak właśnie mnie nazwie.

Był październik 2009 rok, Piotr H. przyszedł na pływalnię razem z kilkoma chłopcami. To dzieciaki z podwórka przy bloku, w którym mieszkał. Kamery obserwowały go czujnie, bo jego zachowanie nie było normalne. Kiedy razem z 14-letnim chłopcem zniknął w przebieralni, ochrona pobiegła tam razem z ratownikami. Okazało się, że ochrona była na tyle czujna, by przewidzieć to, że coś złego zdarzy się w przebieralni. Kiedy wszyscy weszli do środka, 34-latek klęczał już przed 14-latkiem i odbywał z nim stosunek oralny.

Agnieszka znała Piotra od 10 lat, nim w 2005 roku postanowiła wyjść za niego za mąż. - Bardzo go kochałam, kiedy po raz pierwszy wystawił na próbę tę moją miłość - opowiada.
Był 2006 rok, zaledwie kilka miesięcy po ich ślubie. - Oskarżenie zgłosiła matka 10 - letnich chłopców. Piotr został zatrzymany 1 września 2006 roku, policja przyszła po niego do domu.

Mężczyzna trafił do aresztu, siedział w nim do marca 2007. - Nie wierzyłam w zarzuty i oskarżenia, nie wierzyłam, że mógł molestować tych chłopców - wyznaje Agnieszka. - Ślepo mu ufałam, uwierzyłam w jego wersję, że to próba oczernienia go przez ludzi, którzy zazdroszczą nam szczęścia. Byłam przekonana, że ktoś chce go wrobić, zniszczyć nasze małżeństwo. Myślałam o wszystkim, tylko nie o tym, że Piotr faktycznie mógł zrobić coś złego, tak bardzo złego. Dzisiaj wiem, jak bardzo się myliłam, jak miłość potrafi oślepić.

Kobieta trwała przy swoim mężu jak skała. Odwiedzała go w areszcie najczęściej jak mogła, pisała listy, czekała na jego powrót do domu. Była na każdej rozprawie tego procesu.
Sąd okazał się łaskawy dla Piotra H. Za jego czyny wobec dzieci skazał go na dwa lata pozbawienia wolności, jednak wyrok został zwieszony na czteroletni okres próby. Dziś wiadomo, że mężczyzna tej próbie nie sprostał. A na dodatek skrzywdził kolejne dzieci.

- Dzisiaj jestem przekonana, że ślub ze mną to było okrutne wyrachowanie ze strony Piotra - twierdzi Agnieszka. - To była jego osłona, kamuflaż, pokazanie, że z nim wszystko jest w porządku, bo ma przecież rodzinę.
W 2008 roku na świat przyszły bliźnięta. Wydawało się Agnieszce, że tamte złe chwile mają za sobą, że minęły bezpowrotnie. Bardzo się myliła. Życie wystawiło ją na kolejne próby.
- Piotr złamał nogę, fatalnie ją złamał. Szedł mostem kolejowym, chciał się wykąpać na Pawich Oczkach, noga wpadła w jakąś dziurę i złamał kość udową. Od tamtej pory stał się innym człowiekiem, znikła czułość i opiekuńczość, było w nim tyle agresji, stawał się obcy.

Jak opowiada, potrafił znikać z domu na wiele godzin, nawet na kilka dni. - Nie wiem co robił, gdzie bywał. Raz obudził mnie około północy, powiedział, że pod domem stoi taksówka, za którą trzeba zapłacić 400 zł. Chciał żebym szybko dała mu pieniądze, bo jak nie, to zrobi mi awanturę i pożałuję, groził zabraniem jednego z dzieci. Zaczęłam się go bać.
Zmiany w Piotrze dostrzegała nie tylko Agnieszka, także ich znajomi. - Przekonywaliśmy go, że powinien zgłosić się do lekarza, wielokrotnie próbowałam go umówić z psychologiem. Mówił mi wtedy, że to ja powinnam się leczyć.

Aż pewnego dnia mężczyzna spakował Agnieszkę i dzieci i wystawił walizki za drzwi, kazał się jej wynosić. Kobieta schroniła się u swoich rodziców. Co robił jej mąż w ich pustym mieszkaniu? Wie zapewne tylko on i być może kilkoro dzieciaków z podwórka.

- Wiedziałam, że Piotr chodzi na rehabilitację po tym złamaniu nogi, ja też tam chodziłam z naszymi dziećmi - wspomina. - Podczas jednej z takich moich wizyt, usłyszałam od znajomej rehabilitantki, że Piotr zachowuje się tu źle, że zaczepia małych chłopców w tym ośrodku, że ma jakieś skłonności. Uwierzyłam jej, jednocześnie tracąc wiarę w to, że wyrok sprzed dwóch lat był czyjąś zemstą czy pomyłką. Mimo naszego rozstania, miałam wciąż nadzieję, że można mu pomóc. Umówiłam go z seksuologiem, wierząc naiwnie, że Piotr zostanie wyleczony. On jednak nawet nie chciał słyszeć o tym, wyśmiał mnie, wpadł w furię.

W wrześniu 2009 roku kolejni rodzice małych chłopców złożyli doniesienie do prokuratury, zarzucając Piotrowi H., że molestuje ich dzieci. Policja zareagowała szybko, mężczyzna został zatrzymany, a prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie aresztu wobec człowieka, który miał już na swoim koncie wyrok za czyny seksualne wobec dzieci, za molestowanie chłopców. Sąd nie dał jednak wiary tym argumentom, mężczyzna znalazł się na wolności. I skorzystał z niej, krzywdząc kolejnych nieletnich.
Zaledwie miesiąc po tej sytuacji, został złapany przez ochronę basenu na gorącym uczynku. W szatni dopuścił się tym razem gwałtu. Zatrzymanie, proces i wyrok. Sąd wykazał mu w procesie, że skrzywdził aż siedmiu nieletnich. I skazał go na ...trzy lata pozbawienia wolności, odwiesił jego poprzedni wyrok, w sumie więc wyrok to zaledwie pięć lat więzienia. Na dodatek pomniejszony o 17 miesięcy spędzonych w areszcie w czasie śledztwa i procesu, gdyż ten czas zaliczył mu na poczet kary.

Agnieszce nie jest łatwo, ma ogromne poczucie krzywdy. Nie ma rozwodu, nie ma także alimentów na bliźnięta. - Sąd postanowił w styczniu o przyznaniu mi tzw. zabezpieczenia na rodzinę, które wypłacać ma mi MOPS. Miało być tego 530 zł na dwójkę dzieci. Mąż się odwołał, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmniejszył tę kwotę do 330 zł i na dodatek nakazał mi zwrócić MOPS-owi 400 zł "nadpłaty" za dwa miesiące.

- Już teraz jestem twardsza, mocniejsza, tej siły dodają mi dzieci, które są najważniejsze na świecie. I nie wyobrażam sobie, by za kilka lat Piotr miał się pojawić w drzwiach naszego mieszkania i powiedzieć, że zabiera bliźniaki na weekend. Wystąpiłam o odebranie mu praw rodzicielskich, ze względu na to, kim jest.

Podobnie jak przed kilku laty, Piotr znów pisze listy z aresztu. - Nie byłam u niego i nie będę - zapewnia żona. - Napisałam do niego tylko raz, informując o tym, że nie zobaczy ani mnie, ani dzieci. Tuż po aresztowaniu wystąpiłam o rozwód, ale sprawa toczy się bardzo opornie od wielu miesięcy. Piotr utrudnia, powołuje świadków. A przecież mój powód jest prosty i jasny: jego pedofilia. Jak na razie, dla sądu jego czyny i wyrok nie są jednoznaczne. Końca sprawy rozwodowej nie widać. Wciąż jestem żoną pedofila.

Agnieszka chce także unieważnienia ślubu kościelnego, dowiadywała się w diecezji, czy ma szansę. Dostała zapewnienie, że tak.
(imię bohaterki zmienione)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska