Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wczoraj fizyk, dziś programista. Ci nauczyciele nie wrócą już do szkół. Dlaczego decydują się na zmianę? "Coś we mnie pękło"

Magdalena Konczal
Magdalena Konczal
Nauczycielka przy tablicy. // Dlaczego nauczyciele decydują się na zmianę zawodu?
Nauczycielka przy tablicy. // Dlaczego nauczyciele decydują się na zmianę zawodu? GettyImages/jacoblund
Strajk nauczycieli w 2019 roku i zdalne nauczanie – dla wielu osób to właśnie były przełomowe wydarzenia. Nauczyciele, pracujący ponad siły, bardzo często wolontariacko, zetknęli się wówczas z ogólną niechęcią społeczeństwa. Dziś wielu z nich nie dorabia sobie, pracując w sklepie i nie wydaje żałośnie niskiej pensji na pomoce szkolne. To był ich ostatni rok spędzony w szkole. Jeszcze niedawno pracowali jako poloniści, matematycy czy wuefiści, a dziś prowadzą własne działalności, są programistami i pracują w korporacjach. Dlaczego nauczyciele coraz chętniej odchodzą ze szkół?

Spis treści

Strajk i pandemia przelały czarę goryczy. „To było jak zderzenie ze ścianą”

Nauczyciele mają za sobą wyjątkowo trudny rok szkolny. Kiedy tylko pożegnali zdalne nauczanie, rozpoczęły się działania w zakresie pomocy uczniom z Ukrainy. Z dnia na dzień stawali się więc pedagogami, psychologami, tłumaczami, czy ekspertami w zakresie nowych technologii. Ale oni znają to aż za dobrze. W końcu przez całą swoją karierę zawodową nauczyciel ćwiczy się w byciu człowiekiem orkiestrą.

– Coś we mnie pękło w 2019 roku, podczas strajku. Ci sami rodzice, którzy spędzili ze mną wiele godzin, którym pomagałam z zaangażowaniem w kłopotach ich dzieci (byłam wychowawcą licealistów), ratowałam w depresji, anoreksji, w rodzinach przemocowych, odbierałam telefony w weekendy, wzięli udział w ogromnym hejcie, jaki się wylał na naszą grupę. To było jak zderzenie ze ścianą. Ogromne poczucie niesprawiedliwości. Wtedy pierwszy raz na poważnie zaczęłam rozważać zmianę pracy – mówi nam Magdalena*, była polonistka, z 14-letnim stażem.

Nie da się ukryć, że oliwy do ognia dolała zdalna edukacja. Słychać to w głosach zmęczonych nauczycieli, którzy otwarcie przyznają, że zostali pozostawieni sami sobie: bez odpowiedniego sprzętu i rzetelnego wsparcia. Z badania „Zdalne nauczanie a adaptacja do warunków społecznych w czasie epidemii koronawirusa”** wynika, że to przede wszystkim u nauczycieli, a nie u uczniów zaobserwowano obniżenie samopoczucia psychicznego oraz fizycznego (na drugim miejscu znaleźli się rodzice).

Oprócz tego pojawiały się symptomy nadużywania mediów cyfrowych, takie jak rozdrażnienie z powodu ciągłego używania technologii czy przeładowanie informacjami.

– Podczas pandemii pracowałam dwa razy dłużej. Prowadziłam lekcje, a po nich we własnym zakresie szkoliłam się w Teamsach, Genially, nagrywałam lekcje, robiłam prezentacje. Decydująca była jednak postawa organu prowadzącego. Przez trzy dni, po pierwszym zamknięciu szkół, gdy wszyscy mieli siedzieć w domu, nam kazano przyjść do szkoły. Siedzieliśmy tyle godzin, ile było w planie. Nie prowadziliśmy lekcji. Na nasze obawy i pytanie „Po co?” nie było odpowiedzi – opowiada z goryczą była polonistka.

Coraz więcej nauczycieli odchodzi. Dlaczego?

Trzech. Pięciu. Czterech. Ośmiu. Na facebookowych grupach, które służą wsparciu nauczycieli, zmieniających zawód w dniu zakończenia roku padały właśnie takie liczby. A przy nich dopisek: „Tylu nauczycieli w tym roku zrezygnowało z pracy u mnie w szkole”.

Te informacje znajdują swoje odzwierciedlenie w banku ofert dla nauczycieli. Do niedawna najbardziej brakowało w szkołach nauczycieli przedmiotów ścisłych: fizyków, matematyków czy chemików. Dziś widnieje także sporo ofert dla polonistów i historyków. Z informacji przekazanych przez MEiN serwisowi Money.pl wynika, że pod koniec czerwca 2022 roku odnotowano około 13 tys. ogłoszeń o pracę dla nauczycieli, w zeszłym roku było ich o 2 tys. mniej.

Dokąd odchodzą nauczyciele? Tam, gdzie ich praca rzeczywiście ma prestiż, gdzie nie muszą dorabiać weekendami, by dotrwać do kolejnego miesiąca, do miejsc, w których nie są do dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zasilają branżę beauty, IT lub – co jest wśród byłych nauczycieli bardzo częste – postanawiają dalej uczyć, ale już na własnych warunkach, poza szkołą systemową.

Prestiż jedynie na papierze. „Szantaże roszczeniowych rodziców i uczniów”

„Bo to była nauczycielka” – mawiali ze szczególnym uznaniem nasi dziadkowie, którzy zawód ten uważali za wyjątkowy i poważany w społeczeństwie. Dziś o prestiżu nie ma już mowy.

– Kiedy kilkanaście lat temu zaczynałam moją przygodę związaną z pracą w szkole, nauczyciel miał autorytet, obecnie nie ma go w ogóle. W moim przypadku gwoździem do trumny były szantaże roszczeniowych rodziców i uczniów. Po jednym z takich nieprzyjemnych zdarzeń doszłam do wniosku, że moje zdrowie psychiczne jest najważniejsze. Najpierw poszłam na zwolnienie, później wróciłam, ale pod koniec roku oznajmiłam, że odchodzę – opowiada nam Anna, była nauczycielka muzyki w jednej z warszawskich szkół podstawowych.

W słowach ekspedagogów słychać dużo goryczy. Niektórzy wspominają o układach między nauczycielami, „ulubieńcach dyrektorów”, toksycznej atmosferze w pokoju nauczycielskim, niesprawiedliwym traktowaniu.

– W jednej ze szkół, w której pracowałam była bardzo duża rotacja – opowiada nam Barbara, anglistka, pracująca dotychczas w stolicy. – Powód? Dyrektorka, która utrzymywała jedynie swoich pupili, a więc nauczycieli, których lubiła. Reszta na koniec roku była zwalniana. Tak też stało się ze mną.

Barbara szkołę zmieniała sześciokrotnie. Ze smutkiem wspomina momenty, kiedy na dwa miesiące wakacji musiała rejestrować się jako osoba bezrobotna, bo na kolejne zatrudnienie mogła liczyć dopiero od września.

Wypalenie zawodowe i przepracowanie. „Swoje poświęcenie przypłaciłam udarem”

Pracują tylko 18 godzin tygodniowo, Mają wolne ferie, święta i wakacje. Nic nie robią na lekcjach. I jeszcze chcą podwyżek! Takie zarzuty padały wobec nauczycieli w czasie Strajku w 2019 roku. Mówiono im, że nie myślą o dzieciach, a jedynie o sobie.

– Warsztaty dziennikarskie, koło teatralne, ogólnopolskie przeglądy teatralne, współpraca z telewizją, organizacja konkursów i wycieczek literackich – Magdalena wymienia inicjatywy, które podejmowała wspólnie z młodzieżą. – Działań było naprawdę dużo, a ja znajdowałam siłę i chęć na to, aby po zakończeniu roku szkolnego na początku lipca pojechać na czternaście dni obozu integracyjnego dla przyszłych gimnazjalistów, później wrócić i pod koniec sierpnia jechać na kolejne sześć dni integracji dla liceum. Oczywiście wolontariacko. Motywowali mnie uczniowie, ich zapał i entuzjazm był zaraźliwy. Na jednym ze szkoleń usłyszałam zdanie: „Ten się nie wypalił, kto się nigdy nie zapalił”. Ja „weszłam” całkowicie w ten zawód. Mam świadomość, że jedną z przyczyn mojego odejścia jest po prostu wypalenie zawodowe i zmęczenie.

Praca pod presją, niesprzyjające środowisko i niskie zarobki sprawiają, że nauczyciele coraz częściej mierzą się z problemami zdrowotnymi.

– Ja swoje poświęcenie i nieustającą gotowość do zleconych zadań, walkę o przetrwanie i etat, przypłaciłam udarem, serce się zbuntowało. Teraz siedzę w domu i zastanawiam się, co zrobię, jak całkowicie wyzdrowieję? Fakt, że nauczyciele przypłacają swoją ciężką pracę zdrowiem, jest bardzo często przemilczany. A ja nie jestem odosobnionym epizodem – mówi nam Aniela, nauczycielka WOS-u i historii w szkole w woj. wielkopolskim.

System szkolnictwa w zapaści. „Nie jestem w stanie dłużej czekać na zmiany”

Nauczyciele wśród wielu powodów odejścia, niemalże za każdym razem podają ten jeden: system szkolnictwa jest zły. I – jak argumentują pedagodzy – nie da się go naprawić metodami aktywizującymi czy wysiłkiem zaangażowanych nauczycieli.

– Ja miałam duże szczęście do szkół, współpracowników i uczniów, ale zawsze czułam, że to nie to. Zarządzanie przez kontrolę i narzucanie, brak realnego wsparcia i długofalowej, opartej na raportach, skutecznie konsultowanej polityki oświatowej, a nade wszystko niekoncentrowanie się na uczniu i tym, jakie są jego potrzeby, testoza i ocenoza – te wszystkie czynniki nie dają możliwości na wytrwanie w tym zawodzie – tłumaczy Marta, była nauczycielska, z 14-letnim stażem. – Nie jestem w stanie dłużej czekać na systemowe zmiany, które są konieczne, żeby reanimować ten schorowany „organizm”.

A Łukasz, były fizyk dodaje:

– Nie podoba mi się cały system oparty na państwowym monopolu edukacyjnym. Skutkiem tego jest obniżający się poziom edukacji, coraz gorsze realne zarobki nauczycieli również ustalane przez organy państwowe i ogólna zapaść w szkolnictwie – zaznacza.

Nauczyciele, którzy zmienili zawód lub przymierzają się do zmiany, otwarcie mówią, że męczyło ich wypełnianie niepotrzebnych dokumentów. Podkreślali, że szkoły nastawione są jedynie na ocenianie czy wypełnianie tabelek, a w tym wszystkim zapominają o uczniu.

Pogadajmy o pieniądzach. „1500-1600 zł na rękę”

Jednym z argumentów, który nauczyciele często podawali jako powód odejścia były pieniądze. Wspominają, że czasami nie mieli „do pierwszego”.

– Kiedy nie starczało mi pieniędzy, zatrudniałam się weekendami w „Żabce”, szukałam jakichś prac dorywczych, żeby tylko sobie dorobić. Niekiedy za te prace dostawałam więcej, niż wynosiła moja pensja nauczycielska – przyznaje Barbara.

Ile więc zarabiają nauczyciele?

Anna (była nauczycielka muzyki): „Pracując na ¾ etatu, dostawałam 1500-1600 zł na rękę”.

Łukasz (były nauczyciel fizyki): „Na umowie zlecenie miałem bodajże 30 zł brutto za godzinę”.

Magdalena (była polonistka): „Zarabiałam zgodnie z tym, co jest podane w tabeli stopni awansu. Plus absurdalny dodatek motywacyjny w wysokości 50 zł”.

Barbara zauważa także, że do pracy trzeba było jeszcze dokładać. Kupowanie własnej kredy czy mazaka to norma w wielu placówkach.

Gdzie odchodzą nauczyciele?

Dzięki wszechstronnym umiejętnościom nabytym w szkole nauczyciele sprawdzają się w wielu branżach. Robią kursy, doszkalają się i biorą sprawy we własne ręce.

– Obecnie pracuję jako programista C++ – opowiada Łukasz. – Przebranżowiłem się samodzielnie. Włożyłem w to dużo wysiłku, ale nie żałuję. Wreszcie jestem zadowolony z pracy, bo pozwoliła mi ona na dobre zarobki i zapewnienie mojej rodzinie bytu.

Magdalena zdecydowała się na własną działalność.

Otworzyłam szkołę. Wciąż uczę, ale na swoich zasadach. Komplet uczniów na zajęcia miałam już w wakacje. Zaczynając, dałam sobie pół roku. Teraz, w maju, otworzyłam zapisy na następny rok i już mam zapełnione wszystkie miejsca plus kilka osób na liście rezerwowej – opowiada nasza rozmówczyni.

Nauczyciele w stanie przejściowym. „Boję się, ale…”

Nie brakuje także nauczycieli, którzy łączą pracę w szkole z innymi aktywnościami. Dają sobie okres przejściowy na zaadaptowanie się w nowym otoczeniu i w nowej roli. W planach mają całkowite zrezygnowanie z pracy w szkole. Rozmawiamy z Łucją – anglistką, która na pół etatu pracuje w szkole, a w międzyczasie zajmuje się rozwojem swojej firmy edukacyjnej.

– Człowiek musi po prostu do takiej decyzji dojrzeć. Ja planuję tworzyć kursy online. Szkoda mi życia na wychowywanie cudzych dzieci, chcę podróżować wiosną i jesienią, a nie w wakacje i oczywiście porządnie zarabiać – podsumowuje Łucja.

Głosów „boję się, ale muszę coś zmienić”, jest wśród nauczycieli naprawdę sporo. Powstaje coraz więcej webinarów, podpowiadających, w jaki sposób pedagodzy mogą na nowo odkryć swoje kompetencje i zmienić zawód. Nauczyciele są gotowi, by pójść dalej. Bez żalu zostawiają niskie zarobki, wypaczenia systemu i pracę ponad siły.

*Niektóre imiona rozmówców zostały zmienione.
** Źródło: uam.edu.pl

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska