Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weekend w domu? Ale po co? Włochy, Gruzja, teraz Dubaj

Dorota Niećko
City break. Linie lotnicze specjalnie tak układają rozkład, byśmy od piątku do niedzieli nie siedzieli w domach. Arktyka w cztery dni, Dubaj w trzy, a może weekend w Beskidach, który... wcale nie będzie tańszy od Dubaju? To, jak obecnie spędzamy weekendy, w porównaniu ze zwyczajami jeszcze sprzed 10 lat diametralnie się różni.

City break, czyli kilkudniowy - organizowany samodzielnie, a nie z biurem podróży - wyjazd połączony ze zwiedzaniem innego miasta, jeszcze kilka lat temu był zarezerwowany dla turystów z mniejszym budżetem. Dla tych, którzy nie mogli sobie pozwolić na dwutygodniowe wakacje za granicą. To raz. Dwa, najczęściej były to wyjazdy, które organizowaliśmy we wrześniu-październiku i od kwietnia do maja. Czyli poza sezonem, ale jeszcze z dobrą pogodą. Bo taniej, a wciąż atrakcyjnie. Dziś trudno tak napisać o city break. Bo jak napisać „budżetowy” o weekendzie w Dubaju? No i skoro samoloty na Wyspy Kanaryjskie, do Barcelony czy Dubaju właśnie latają cały rok. Z Pyrzowic pierwszy samolot linii Wizz Air na lotnisko Dubai World Central odleciał 1 listopada 2016. Na jego pokładzie był między innymi Adam Królicki. Jak mówi, z racji pasji do latania i lotnictwa poluje na tanie bilety.

- Czy to weekend z wyższej półki? - zastanawia się. - W samolocie spotkałem zarówno typowych „plecakowiczów”, jak i biznesmenów. Podczas odprawy rozmawiałem z kilkoma osobami, część z nich leciała do Dubaju na tydzień, a więc już krótkie wakacje, a część na kilka dni. Wśród podróżnych były też stewardesy i piloci linii Wizz Air - dodaje.

I wylicza koszt takiego trzydniowego wyjazdu.

- Bilety kosztowały nieco ponad 100 złotych w jedną stronę, powrót był za 130 złotych. Kupowałem je zaraz na początku, gdy uruchomiono sprzedaż. Potem ceny poszły mocno do góry.

Dubaj jesienią, Islandia wiosną
To prawda, ceny lotów do Dubaju kształtują się między 320 a 990 złotych w jedną stronę. A ceny na miejscu?

- Hotele? Zależy kto czego oczekuje. Ja trafiłem na promocję w Ibisie i za dwie noce ze śniadaniem zapłaciłem 350 złotych. Ale można znaleźć i czterogwiazdkowy hotel za 500 złotych na ten czas. Jednak mnie chodziło o to, by zobaczyć centrum Dubaju, stąd wybrałem Ibis. Podróżowanie po Dubaju też nie jest drogie: karta na metro kosztuje 20 dirhamów, czyli około 20 złotych, i za tyle przejedziemy i z lotniska do centrum, i z powrotem.

Dla dociekliwych: nie zrujnuje nas nawet wypłata gotówki z bankomatu i niekoniecznie trzeba brać ze sobą euro czy dolary (100 euro to około 380 dirhamów).

Podkreśla, że ten kierunek jest atrakcyjny nie tylko jako miejsce na kilkudniowy wypad, ale i jako port przesiadkowy do dalszych podróży.

- Z Dubaju można łatwo polecieć na przykład do Malezji czy na Filipiny - mówi Królicki. - Wiele osób podróżuje też do Abu Dhabi.
CZYTAJCIE DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Zaczynamy od Dubaju, bo ta destynacja jest świetnym dowodem na to, czego szukają podróżnicy w 2016 roku. Kiedy wiosną tego roku linia ogłosiła loty, a potem uruchomiła sprzedaż biletów, okazało się, że niemal zawiesił się serwer. Z planowanych dwóch rejsów tygodniowo Wizz Air szybko zmienił plan na trzy. Pierwszym samolotem 1 listopada o godz. 12 poleciały 154 osoby. Nie przestraszyła ich nawet pięciogodzinna podróż. Bo lot do Dubaju jest najdłuższym, jeśli chodzi o linie regularne, z Pyrzowic. Podobne wypełnienie zanotowano w przypadku uruchomionych także tej jesieni rejsów z Pyrzowic na Wyspy Kanaryjskie. Wizz Air idzie za ciosem i na wiosnę 2017 już zaplanował loty ze Śląska na Islandię, na lotnisko Keflavik, a także do Lizbony, Katanii na Sycylii oraz na Maltę. Plan: przewieźć w 2017 z i do Pyrzowic 2,2 miliona pasażerów - bo tyle biletów planowanych jest do sprzedaży.

Planowana od marca Islandia też szykuje się na podobny hit, bo od kilku lat turyści ją po prostu kochają. Ale z Polski możliwości lotu tam były co najmniej skromne. Można było lecieć tylko z Gdańska i Warszawy liniami Wizz Air, Icelandair i Wow Air. Choć ceny biletów mają zaczynać się od 219 złotych, już teraz - przed uruchomieniem lotów - kosztują od 300 do 800 złotych w jedną stronę.

Czy to przełom? Tak. Kto jest sobie w stanie wyobrazić, że jeszcze kilka lat temu planowanie podróży na Islandię wymagało nie tylko dużych pieniędzy (drogo jest do dzisiaj, to się nie zmieniło), skomplikowanej logistyki i łączenia kilku lotów? Do dzisiaj Islandia zostaje w kategorii „weekend premium”, ale większa dostępność dzikiej północnej krainy ma i swoje minusy. W skrócie: warto Islandię odwiedzić, zanim do cna rozdepczą ją turyści. Bo taki też efekt daje dostępność podróżowania. Jak opisują autorzy bloga Icestory, turyści domagają się na miejscu McDonald’sa (którego tu nie ma), nocnych rozrywek i... zorzy polarnej latem. A jest ich tu obecnie ponad 1,3 miliona rocznie. Największa zaś grupa to Amerykanie, Brytyjczycy i Chińczycy. Podobny boom przeżywa Portugalia i Lizbona - w tym mieście w ubiegłym roku było ponad 8 mln turystów.

Gruzja i Tel Awiw
A jeśli nie Dubaj i nie Islandia, to co? Cóż, linie lotnicze tak układają rozkłady lotów, aby tylko umożliwić nam korzystanie z ich usług bez skomplikowanego planowania urlopów, albo byśmy mogli samodzielnie zorganizować sobie krótkie wakacje. Przykłady z Katowic?

- Chania i Korfu sezonowo, Alghero na Sardynii, Kutaisi w Gruzji, Larnaka na Cyprze, no i Tel Awiw - wylicza Piotr Adamczyk, odpowiedzialny za promocję Katowice Airport.

Wszystkie te kierunki - czy sezonowe, czy całoroczne - mają loty zaplanowane tak, abyśmy mogli wyjechać na kilka dni. Oto liczby na potwierdzenie. Do Gruzji w sezonie wiosna/lato 2016 z Katowic wyleciało 18,5 tys. osób. Loty są dwa razy w tygodniu. Ryanair lata na greckie wyspy Kretę i Korfu i przewiózł tam od nas latem 20 tys. turystów. Na Sardynię w sezonie wiosna/lato 2016 poleciało 4,2 tys. pasażerów, a na Cypr od początku 2016 - 23 tysiące. Do Tel Awiwu jeszcze więcej, bo 30 tys. pasażerów (to też połączenie całoroczne).

Trudno pominąć też mniej kojarzące się z krótkimi wakacjami kierunki, popularne wśród turystów jako city break: Londyn, Bergamo, Bolonię czy Neapol. Czy po to, by spędzić tam dwa dni? Można, ale niekoniecznie. Każde lotnisko otwiera nam bowiem nowe możliwości.

- Można lecieć rano z Katowic do Bergamo, spędzić dzień w tym uroczym miasteczku, wieczorem o 22.30 polecieć stąd Ryanairem do Barcelony, tu spędzić noc i kolejny dzień, a potem wrócić z Barcelony do Katowic - podaje przykład Królicki.

Sam kiedyś wybrał się na taką wycieczkę, a za bilety w sumie zapłacił 220 złotych.

- Cóż, często więcej wydajemy spędzając weekend w naszym mieście - śmieje się.
CZYTAJCIE DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Konno szlakiem kozackim
Czy zatem przy takiej konkurencji dadzą się radę obronić „tradycyjne” miejsca, w których Ślązacy i Zagłębiacy przez lata spędzali weekendy? Zajrzyjmy w Beskidy.

- Choćbym nawet chciała, nie znajdę już żadnego wolnego pokoju, będzie już u nas 300 osób. Tydzień temu sprzedaliśmy ostatnie miejsca - przyznała tuż przed przedłużonym weekendem 11-13 listopada Katarzyna Przybyła z działu marketingu czterogwiazdkowego hotelu Klimczok w Szczyrku. Przykładowe ceny: jeden nocleg w ramach oferty „weekend andrzejkowy” kosztuje tu 410 złotych.

Szczyrk jest ciekawym przykładem. Jak przyznaje Katarzyna Przybyła, większość gości w Klimczoku to warszawiacy. Mieszkańcy aglomeracji wybierają raczej Wisłę lub Ustroń. Ci, którzy tu przyjeżdżają, to na pewno nie są turyści tacy, jak wyobrażamy sobie miłośnika górskich wędrówek. To rodziny z dziećmi, klienci, którzy potrzebują specjalnej oferty i wypełnienia czasu. Zajęć i opieki dla dzieci. Atrakcji w hotelu (wspomniany weekend w Klimczoku zorganizowano ze świętem pieczonego ziemniaka). Komfortu i elastyczności personelu.

- Biura podróży mają też polską ofertę, ale najtańsza nie jest - przyznaje Jarosław Kałucki z firmy Travelplanet, zapytany o preferencje klientów.

Upraszczając, można napisać tak: nawet poza sezonem i przy krótkich wyjazdach gonimy standard, który znamy z lata. - Sześciu na dziesięciu Polaków wybiera dziś ofertę w hotelu czterogwiazdkowym, 75 procent bierze opcję „all inclusive” - mówi Kałucki. I to nie jest efekt rozpasania, a kalkulowania. (O tym, jak można w tym roku spędzić święta Bożego Narodzenia, piszemy na kolejnych stronach).

Wśród nietypowych ofert biur podróży na dłuższy weekend przytacza na przykład tę, gdzie klientom oferowano... czterodniową wyprawę konną szlakiem kozackim. Z racji sytuacji na Ukrainie, już nie jest to możliwe. Co było w pakiecie? Na przykład nocleg w namiocie i obiad pod gołym niebem w stepie. Spanie w namiocie to jest ten luksus?

- To proszę wyobrazić sobie, jak się zsiada z konia po całodniowej wyprawie, a kucharz pod gołym niebem przyrządza nam wyśmienitą lokalną potrawę - obrazuje Kałucki.

Na pytanie, czym jest dzisiaj „weekend klasy premium”, odpowiada bez wahania: - Sky is the limit.

Ale zadowolić wymagającego klienta łatwo nie jest. Polacy obeznali się już z egzotycznymi kierunkami i pięciogwiazdkowymi hotelami. - Teraz liczy się wyjazd z fabułą, tematyczny, z pomysłem - wyjaśnia. Travelplanet uruchomił nawet specjalną wyszukiwarkę na swojej stronie, właśnie dla wymagających klientów.

Najchętniej wyjeżdżamy w maju
Ile osób spędza weekendy poza domem? Z sondażu Instytutu Badawczego ARC Rynek i Opinia wynika, że około 6 procent dorosłych Polaków to turyści weekendowi. Wyjeżdżają w ciągu całego roku. Z kolei GUS sprawdził, kim jest statystyczny turysta weekendowy. To osoba w wieku 25-49 lat, z jednym lub dwojgiem dzieci na utrzymaniu, najczęściej z wyższym wykształceniem i mieszkająca w mieście. Odległość od tak zwanego celu turystycznego na weekend to dla nich maksymalnie trzy godziny drogi - jeśli podróżują samochodem.

Z kolei „Forbes” sprawdził, że co trzeci Polak planuje jeśli nie wyjazdy weekendowe, to przynajmniej wyjazd na majówkę. Dlatego też maj jest liderem w przypadku 3-4-dniowych wypadów. Nieco mniej popularny jest czerwiec, potem lipiec, sierpień i wrzesień. Najmniej chętnie na weekendy poza domem decydujemy się w listopadzie, grudniu, styczniu i lutym.

Najlepsze miasta na weekend
Dokąd na weekend w 2017? Serwisy Go Euro i HometoGo przygotowały zestawienie 100 najlepszych europejskich miast. Pierwsza piątka to Barcelona, Praga, Berlin, Madryt i Londyn. Szósty jest Paryż, a siódma - Lizbona. Z polskich miast w pierwszej dziesiątce jest Kraków. Wrocław ma miejsce 25, a Gdańsk - 34. Warszawa - 40. Pod uwagę brano życie nocne, jedzenie, zakwaterowanie oraz transport publiczny.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Weekend w domu? Ale po co? Włochy, Gruzja, teraz Dubaj - Dziennik Zachodni

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska