Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wesela nie było, będzie pogrzeb

Janczo Todorow
Nic nie wskazywało na to, że Rafał Migała targnie się na własne życie.
Nic nie wskazywało na to, że Rafał Migała targnie się na własne życie. Archiwum rodzinne
W podżarskiej Kadłubi śmierć 33-letniego Rafała Migały odsunęła na bok wszystkie inne tematy. Rodzina jest w szoku, bo po wielu miesiącach skończyły się nadzieje, że mężczyzna tylko wyjechał i zaraz wróci.

Rafał zaginął na początku czerwca. Był na zwolnieniu lekarskim przez kilka dni. Pod jego koniec udał się do swojego zakładu pracy w Żarach, miał tam załatwić formalności. Potem miał iść do banku i do lekarza. Wiadomo jedynie, że dotarł do swojej firmy. Potem ślad się urywa.

Wszyscy zastanawiali się, co się stało, że nie wrócił do domu i ślad po nim zaginął. Policja przekazała do mediów fotografię zaginionego, opublikowano komunikaty. Wszystko na nic, mężczyzna jakby zapadł się pod ziemię.

Nie było dla nikogo tajemnicą, że Rafał ma zamiar wziąć ślub z dziewczyną. Ewelina nawet zamieszkała, od jakiego czasu u niego wraz z jego matką. Szykowali się do tego bardzo poważne. Ceremonia ślubna miała się odbyć w sierpniu. I tu nagle pan młody przepadł bez wieści.

Zarówno rodzina, jak i jego koledzy z pracy martwili się o nim, podejrzewali, że może stał się ofiarą wypadku, szukali w okolicach zakładu jakiekolwiek ślady po nim. Na próżno. W ostatnią sobotę stało się jasne, że mężczyzna już nigdy nie wróci do rodzinnego domu.

- Wybrałem się rano w sobotę na grzyby - opowiada Marcin Brenkiewcz. - Nazbierałem trochę prawdziwków i kani, potem postanowiłem wracać do domu przez dawny poligon. Rośnie tam sporo brzóz samosiejek. W gęstwinie nagle zauważyłem jakby postać ludzką. Podszedłem bliżej, przypominało to człowieka, ale bardziej wyglądało jak kukła. Wtedy mi się skojarzyło, że mógłby to być Rafał. Twarz wyglądała makabrycznie, ciało było w rozkładzie. Od razu zadzwoniłem na policję - wspomina Brenkiewicz.

Większość mieszkańców wsi sądziło, że Rafał wyjechał. Poszła nawet plotka, że feralnego popołudnia, ktoś widział go w pobliżu PKS.

Ewelina, niedoszła narzeczona Rafała twierdzi, że jest w szoku. - Czuję się bardzo źle, bo niektórzy mnie oskarżają, że to przez ze mnie targnął się na życie. Czuję, że jestem ofiarą. A tylko ja zgłosiłam na policję i rozpoczęłam poszukiwania na własną rękę. Mam pretensje do brata, że zlekceważył sprawę i nie szukał go razem ze mną. A ja jeździłam wokół wioski i szukałam, nawet zagranicą wydzwaniałam i się pytałam znajomych. Rafał miał problemy finansowe, ale nikt nie chciał mu pomóc. Będę miała uraz do końca życia - głos Eweliny załamuje się.

- Rafał nie miał żadnych kłopotów finansowych, przecież zarabiał dobrze - zaprzecza jego brat Dariusz Migała. - Do dramatu doprowadziła go narzeczona, która wyliczyła, że wesele ma kosztować 30 tys. zł. Choć nieźle zarabiał, brat takiej kwoty nie dostał w banku, więc kupował na bieżąco, co mógł. Kupił obrączki, alkohol, zapłacił za orkiestrę. To jej było ciągle za mało. To go przerosło. Zaraz po tym, jak brat zaginął narzeczona wyprowadziła się od jego matki, zabrała wszystkie rzeczy. Wcale nie szukała po lasach. Sam nie szukałem, bo gdzie miałem szukać, w którą stronę?

Niedoszła narzeczona ma również pretensję do policji, że nie zorganizowano poszukiwania na większą skalę. - Policja nic nie zrobiła, żeby mi pomóc - twierdzi Ewelina. - Policja organizuje szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą z udziałem wielu funkcjonariuszy i helikoptera w przypadku zaginięcia osoby chorej albo dziecka - wyjaśnia Justyna Migdalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp.

- Tym razem zgłoszono nam, że zaginął młody, zdrowy człowiek, więc nie było koniecznie przeprowadzenie takiej akcji. Przekazano natomiast informację o jego zaginięciu oraz jego zdjęcia. Rocznie w Polsce uznaje się za zaginionych 15 tys. osób, więc gdyby je poszukiwano na szeroką skalę, to zabrakłoby policjantów do innych czynności.

- Zwłoki znalezione w lesie pod Kadłubią są w daleko posuniętym rozkładzie - mówi Jacek Buśko z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Z tego powodu nie można wykluczyć, że należą do zaginionego. Ale całkowitą pewność będziemy mieli po pobraniu próbek i zbadaniu DNK.

- Do tej pory ciągle mieliśmy nadzieję, że brat żyję, teraz to już koniec - mówi Dariusz Migała.
Matka Rafała ma ponad 70 lat, jest w szoku. Nie chciała rozmawiać na temat nieżyjącego syna. Dzisiaj, poniedziałek odbędzie się pogrzeb nieżyjącego. To już trzeci przypadek samobójstwa w Kadłubi. Kilka lat temu powiesili się dwaj bracia.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska