Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiatrak i energia wiatrowa przyczyną armageddonu?

Michał Szczęch, (decha) 68 359 57 32 [email protected]
Pani Wioletta z Gostchorza wspięła się i sfotografowała panoramę Gostchorza. Skrzydło wiatraka ma mieć 18 metrów, więc wiatrak mniej więcej w taki oto sposób komponowałby się z otoczeniem.
Pani Wioletta z Gostchorza wspięła się i sfotografowała panoramę Gostchorza. Skrzydło wiatraka ma mieć 18 metrów, więc wiatrak mniej więcej w taki oto sposób komponowałby się z otoczeniem. Infografika przygotowana przez mieszkańców
Przez Gostchorze przeszła wieść: - Kury przestaną się nieść! W glebie mają też wyzdychać dżdżownice, czyniąc ziemię bezpłodną. Winny tego armageddonu ma być wiatrak i energia wiatrowa.

Zaczęło się od listu. "Na zebraniu w Gostchorzu z przedstawicielami firmy chciano nam wmówić, że jesteśmy społeczeństwem mało wyedukowanym, gdyż według ich statystyk tylko ludzie z niskim wykształceniem nie akceptują budowy turbin wiatrowych. (...) Ludzie prości są jednak ludźmi mądrymi, nie muszą mieć wykształcenia, by znać szkodliwość wiatraków. Nie dopuścimy do budowy - pod tym listem podpisali się "Cierpliwi".
- Stanie, nie stanie? Przecie wczoraj stała - Grupka mężczyzn debatuje przy sklepie, wpatrzona w Odrę, jak idzie. Pytamy o wiatrak. Potrzebny?
- Wedle mnie i mojego wieku może tak, może nie - pan w kufajce nie może się zdecydować. - A wedle mnie wszystko kosztem ludzi się dzieje. Tylko sobie mamonę ci na górze chcą przez ten wiatrak zbierać - to pogląd kolegi obok.
- Tak samo było z wieżą telefoniczną - z okna wychyla się pan w czarnym berecie. - Nie, bo nie i nie postawili. Teraz każdy ma tu telefon komórkowy i może sobie go wsadzić. Brak zasięgu. Zacofanie, że szok!

Ekologia i rykowisko

Gdzie wiatrak by stanął? - Tam - do rozmowy wtrąca się mężczyzna w granatowej kurtce. - Tyś zdurniał? Redaktora okłamywać? Tam cmentarz! Przecie to na górce ma stać - pan w kufajce puka się w czoło i macha ręką.
- A w pizdu z tym wiatrakiem. Niech se będzie. Ktoś tam ma ziemię, boi się, że wartość mu spadnie. Buntują i robią rewolucję. Ot co.
Ale u was podobno ekologia i rykowiska? - U nas wszędzie jelenie! - pan w kufajce pręży się z dumy.
I nie ma stracha, że uciekną? - Jelenie są, to my mamy cierpieć i nie mieć wiatraka? Czort z nimi, przeniosą się gdzie indziej - pan w czarnym berecie się burzy, a wszyscy rechoczą ze śmiechu.
To może jakaś konkluzja? - Tak, jakom rzekł. Może wiatrak być, a może go nie być - to pan w kufajce. - W Holandii od zarypania tego stoi i nikt nie narzeka - to kolega w granatowej kurtce. - Jam nie widział. Ale kumpel z Anglii niedawno wrócił i mówił, że w ogóle nie słychać, jak to chodzi.
Sąsiad Jadwigi Czerniel też bywał w świecie. - Z samochodu zliczyć się starał. Nie podołał, tyle tam wiatraków. Opowiadał, że obok krowy się pasą. I żyją. Więc i u nas wiatrak stać może.
Henryk Czerniel dostał ostatnio nawet pismo w sprawie tego wiatraka. Początkowo chciał spalić. - Alem się głęboko zastanowił. Bo mogę mieć korzyść. A władza jak będzie chciała, tak zrobi. Ludzie i tak nic do gadania nie mają.

Tylko dżdżownic żal

Jeśli coś niepokoi Czernilów, to jedynie rozmiar. Słyszeli, że każde skrzydło ma przywieźć osobna ciężarówka. Takie to wielkie. Gdy podpiszą pismo, dostaną upust na energię, jak tylko ruszą turbiny. Podobnie kilkanaście innych rodzin, żyjących w promieniu do 750 metrów od wiatraka. Znacznie więcej rodzin inwestycji się jednak sprzeciwia.
Przykładowo pani Czesława, która zwraca uwagę na światła. Jej zdaniem mają być uciążliwe, świecąc nocą w okna. Chodzi o światła przeciwlotnicze. Sąsiadka pani Czesławy mówi zaś o nieurodzajach: - Wibracje z wiatraka zabiją dżdżownice i ziemia będzie bezpłodna.
Martwią się też okoliczni gołębiarze: - Gołębie zaczną masowo wpadać w turbiny. Inne ptactwo też. Mamy tu nawet gatunki chronione, choćby bociany, sokoły, czaple, żurawie... Pas przy Odrze to rezerwat przyrody.
Uciążliwy, zdaniem ludzi, ma być również efekt tak zwanego światłocienia. - Słońce zaświeci i na posesje będzie padał cień - tłumaczy kobieta niosąca koszyk drewna. - A zimą, jak skrzydła ruszą, będą leciały kawałki lodu.

Pioruny podczas burz, zakłócenia fal radiowych i telewizyjnych, bezsenność, depresje, w konsekwencji samobójstwa! - tego też boją się gostchorzanie.
Wieś zbierała do tej pory laury w konkursach na najpiękniejszą miejscowość. Sołtyskę Ewę Klepczyńską martwi dziś jedno: - Tyle lat stawialiśmy na turystykę. Tyle lat sprzątania śmieci po lasach. Teraz nas wiatrakiem oszpecą i nikt nie przyjedzie. Całą ekologię nam zburzą - to łagodna wypowiedź pani sołtys. - Wara im od Gostchorza - to ta bardziej ostra.
Ludzi boli też punkt widzenia burmistrza. - Że zależy od punktu siedzenia. Kiedyś walczyliśmy wspólnie, żeby wiatraka nie było, jak jeszcze burmistrz nie był burmistrzem. Dziś temat wiatraka wrócił i burmistrz nie protestuje - mieszkańcy pamiętają, mają żal, a mnie odsyłają do betonów.

Dwa końce kija

Aby trafić do betonów, trzeba przejść całą wieś, minąć pola, dom Czernilów, później caluśki czas prosto do głównej drogi wiodącej na Poznań. Po drugiej stronie drogi stary PGR. To właśnie betony. W nich doktor inżynier Władysław Barełkowki - inwestor, co to zna języki, a interesy robi nawet w Belgii. Wiatrak panu Berełkowskiemu zupełnie nie na rękę. - Pracę daję 180 osobom. Można powiedzieć, że żywię te wsie. Chciałem się rozwijać, inwestować. Wiatrak mi nie pozwoli - uważa. Kij ma jednak dwa końce, bo przez turbiny spadnie wartość działek inżyniera. Ale trzeba oddać, że w wiatraku rzeczywiście nikt zatrudnienia nie znajdzie, a u Berełkowskiego owszem. Pomysłu na inwestycję inwestor zdradzić nie chce. Na wsi mówią coś o domu starców, który pod wiatrakiem pasowałby jak pięść do oka.

Co do urzędu miasta, trwają tu procedury. Naczelnicy poszczególnych wydziałów zasłaniają się przepisami. - O budowę wystąpiła prywatna firma, wiatrak chce stawiać na prywatnej ziemi, a gmina musi to przeanalizować - takie padają argumenty. A co ze środowiskiem? - Mamy wszelkie zgody - słyszymy w wydziale ochrony środowiska, gdzie postępowanie w sprawie wiatraka już jest zakończone. Teraz trwa drugi etap w wydziale inwestycji.
Zabezpieczenie energetyczne dla gminy? Z jednego wiatraka w zasadzie żadne. Korzyść? Owszem, finansowa. - Rocznie nawet od 80 do 100 tys. zł dla budżetu - informuje wiceburmistrz Grzegorz Garczyński. A co z uwagami mieszkańców? - Weźmiemy pod uwagę, ale tylko te zasadne.

Mus wcześniej wytłumaczyć

Stypułów, wieś cztery gminy na południe od Gostchorza. Elżbieta Marciszyn widzi kręcące się śmigła wiatraków z okna.
- Nie, wcale mi nie przeszkadzają - kobieta wzrusza ramionami na pytanie o "skutki uboczne" tego sąsiedztwa. - Czasem jak jest silny wiatr to słychać takie buczenie. Może gdyby stało pięćdziesiąt moglibyśmy narzekać. Zanim rozpoczęto budową porządnie nam wytłumaczono, mówiono o plusach i minusach.
Taaak. W Stypułowie mówią, że "mus wszystko wytłumaczyć". O czym mówili fachowcy? O hałasie. Jego natężenie to 105 decybeli, ale w odległości 400 metrów od wiatraka spada do ok. 40 decybeli. To mniej więcej tyle, co szum liści. Wiele razy tłumaczono także, że to nieprawda, że z całej okolicy uciekną dżdżownice, a ciała martwych ptaków zaścielą okoliczne pola... I ni stąd, ni zowąd Stypułów okazał się jedną z nielicznych miejscowości, w których elektrownie przyjęto. Nawet jeśli nie z otwartymi ramionami, to bez Rejtanów, pikiet i przykuwania się do drzew.

- Gdy teraz dowiedziałam się, że te wiatraki mają otoczyć całą naszą wieś to trochę mina mi rzednie - mówi spotkana na autobusowym przystanku młoda kobieta. - I o tym, czy to szkodzi to przekonamy się za kilkadziesiąt lat, bo oczywiście nie wierzę, że kury przestaną się nieść, a krowom mleko się zwarzy. Ale jak tak wszystko będzie wirowało, kręciło się...?
- Ale te elektrownie zarąbiście wyglądają - dodaje towarzyszący jej mężczyzna. - Ludzie często tutaj, na tym przystanku, zatrzymują auta i fotki robią. To atrakcja.
Burmistrz Kożuchowa Andrzej Ogrodnik tylko się cieszy. Do gminnej kasy każdy wiatrak wkręca ponad 30 tys. zł. A zgodnie z planami inwestorów w okolicy wsi stanie 38 wiatraków.
- Sądzę, że społecznych oporów nie mieliśmy właśnie dzięki rzetelnej informacji - tłumaczy burmistrz. - Dotychczas nie trafiła do nas skarga na farmy. Natomiast ludzie zwracali nam uwagę na problemy dodatkowe, na przykład zniszczone drogi w trakcie budowy.
A stypułowianie już się zastanawiają, czy przypadkiem nie "ugrali" dla siebie zbyt mało. Ale liczą, że pieniądze z wiatru, chociaż w części, trafią do ich wsi. I może Kożuchów łaskawszym okiem spojrzy na przyszłość ich szkoły...? W końcu poszli ratuszowi na rękę.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska