Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widmo klęski nad Nysą

REGINA DACHÓWNA
W ub. roku niemiecka kopalnia węgla brunatnego Laubag sp. z o.o. przesłała gminie Gubin 30 tys. marek jako formę odszkodowania za pozbawienie wsi nad Nysą wód gruntowych, w tym także wody w studniach. Wójt Edward Aksamitowski nie chciał przyjąć tak śmiesznie niskiej kwoty. Wówczas Niemcy zagrozili, iż rezygnację z ich pieniędzy odczytają jako polską akceptację istniejącego stanu. Gmina ,,odszkodowanie przyjęła.

Widmo klęski nad Nysą, spowodowane spadkiem poziomu wód gruntowych w następstwie eksploatacji złóż węgla brunatnego po stronie niemieckiej, krążyło od dawna. Mieszkańcy polskiego pogranicza nie dowierzali ani obietnicom niemieckim, iż ucieczkę wody powstrzymają specjalne ekrany zainstalowane na Nysie, ani deklaracjom członków polsko niemieckiej Komisji Dwustronnej ds. Współpracy na Wodach Granicznych składanych u progu lat 90., że Polacy nie odczują skutków eksploatacji złóż przez niemieckie kopalnie. Obiecanych ekranów na Nysie nie ma. Dziś okazuje się, że sceptycy mieli rację.

Jedna studnia na całą wieś

W gminie Gubin z braku wody najbardziej ucierpiał Strzegów. Sanepid okresowo zawiesił działalność wiejskiego ośrodka zdrowia, szkoła także znalazła się w trudnej sytuacji. Rada Gminy postanowiła przeznaczyć niemieckie marki na budowę studni w Strzegowie i na doprowadzenie studziennej wody do dwu zagrożonych placówek.
Studni głębinowych w miejscowych wsiach nie można budować, gdyż pod cienką warstwą ziemi leży węgiel brunatny. Jedna ogólnodostępna studnia w Strzegowie ma głębokość 12 metrów. Jest to źródło zaopatrzenia w wodę dla całej wsi.
Barbara Osiadła, dyrektor miejscowej szkoły pamięta, że gdy przyszła tu do pracy w 1980 roku wody było pod dostatkiem, szkoła miała własną studnię i własne ujęcie. W 1999 r. studnia wyschła, trzeba ją było zamurować. Dla dzieci szkoła dowoziła wodę mineralną z Gubina.
- Drugi rok korzystamy z nowego ujęcia, mamy pompę i przepompowujemy wodę do ośrodka zdrowia. W okolicznych wsiach np. w Markosicach też nie ma wody, ludzie przyjeżdżają z beczkowozami, wiadrami i konwiami do Strzegowa opowiada pani dyrektor.
Tadeusz Solecki, sołtys Strzegowa (uprawia 22 ha, hoduje krowy, ma 6 dzieci) wybudował własną studnię. Ale też płytką, bo pod warstwą ziemi jest torf, skąd wypływa woda z oczkami tłuszczu. Sołtys mówi, że to ślad ropy. Najgorzej było w listopadzie ub. roku. Wody we własnej studni zabrakło, trzeba było jeździć z konwiami i wiaderkami do tej nowej. Teraz jest lżej, krów się nie poi, piją wodę z rowów na łąkach.
Wójt Aksamitowski mówi, że gdyby gmina miała pieniądze, wybudowałaby wodociąg korzystając ze stacji uzdatniania wody w Sękowicach, gdzie jest wykorzystanych tylko 20 proc. mocy.
- Musielibyśmy poprowadzić 18 km sieci głównej. Część środków mamy. Ale wystarczy zaledwie na zrobienie dokumentacji martwi się wójt.

Wodą z Nysy napełnimy wyrobiska

Pod koniec ub. roku czytelnicy ,,Lausitzer Rundschau dowiedzieli się, iż kopalniane wyrobiska na Łużycach wypełnione zostaną wodą z Nysy.
W tym samym czasie wójtowie Brodów, Przewozu, Trzebiela, Gubina oraz burmistrzowie Łęknicy i Gubina od wojewody lubuskiego otrzymali niemiecki projekt przerzutu wody z Nysy Łużyckiej do Doliny Sprewy, który mieli zaopiniować w ciągu 10 dni.
Od razu ten plan ocenili negatywnie. Negatywną opinię odesłali wojewodzie z żądaniem ,,ochrony żywotnych interesów naszych mieszkańców.
- Nie mieliśmy czasu ani na konsultacje z mieszkańcami, ani z polskimi specjalistami mówi Zbigniew Wilkowiecki, wójt Brodów. Poza tym już teraz w wiejskich studniach na naszym terenie brakuje wody, a co będzie gdy Niemcy wypompują te resztki, które jeszcze są w Nysie
Ze zdwojoną siłą do gmin powrócił lęk o przyszłość polskiego pogranicza, gdy 4 bm. wójtowie otrzymali stanowisko wrocławskiego oddziału Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w tej sprawie.
Instytut w 10 punktach wykazał negatywne skutki poboru wody z Nysy Łużyckiej. Co się stanie po polskiej stronie, gdyby wodą z granicznej rzeki napełniać kopalniane wyrobiska
Przestaną pracować polskie elektrownie wodne, pogorszy się jakość wody w Nysie, zmieni się koryto rzeki tworząc zagrożenie powodziowe podczas wiosennych roztopów, zagrożone będzie środowisko naturalne (m.in. lasy, a w nich fauna i flora).
Następnego dnia po otrzymaniu tej opinii, wójtowie i burmistrzowie spotkali się w Przewozie, by ustalić strategię obrony.
- Po niemieckiej stronie wszystkie wsie mają wodociągi i kanalizację. Z sieci czerpią wodę do zraszania pól, każde gospodarstwo rolne ma deszczownie. Tej infrastruktury pozbawieni są mieszkańcy po polskiej stronie. Jeśli więc zgodzimy się na pompowanie wody z Nysy, stracimy szanse nie tylko na rozwój rolnictwa ale przede wszystkim na rozwój turystyki, gdyż zmarnieją nasze lasy, zmieni się środowisko przyrodnicze, które jest naszym największym atutem mówił Z. Wilkowiecki.
W obronę polskich nadgranicznych interesów zaangażował się też Euroregion ,,Sprewa Nysa Bóbr.
- Pojedynczo nie stanowicie siły, ani nie jesteście partnerem do rozmów z Niemcami. Powołajcie związek radziła wójtom Bożena Buchowicz, dyrektor biura Euroregionu.
Nie zastanawiali się długo, utworzyli grupę inicjatywną, która ma opracować statut Lubuskiego Związku Gmin Nadnyskich. Przedstawiciel Euroregionu zobowiązał się bronić interesów gmin podczas posiedzeń Polsko Niemieckiej Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Transgranicznej, gdyż ostateczne decyzje będą zapadać na tym szczeblu. Nysa Łużycka jest rzeką graniczną, w połowie należy więc także do Niemców .
Związek Gmin Nadnyskich chce się domagać rekompensaty od niemieckiej spółki węglowej za już poniesione straty. Częściowo można je pomniejszyć, budując wodociągi. Ale przy pomocy nawet największych pieniędzy nie da się nawodnić pól i lasów. A tam brak wody już jest widoczny.

Pompowanie przez 20 lat

W Niemczech trwa dyskusja nad dalszą eksploatacją elektrowni atomowych. Rząd federalny zamierza je stopniowo zamykać. Ich miejsce już zajmują naturalne źródła wytwarzania energii, m.in. nowoczesne elektrownie wiatrowe i wodne. Nie sposób więc zrozumieć dlaczego na Łużycach, tuż przy polskiej granicy, kopalnie węgla brunatnego prowadzą intensywną eksploatację złóż, bezpowrotnie niszcząc środowisko naturalne. Tej ekspansji samotnie i heroicznie opierają się jedynie mieszkańcy wsi Horno, wokół której już powstają nowe wyrobiska. Je też Niemcy zamierzają w przyszłości wypełnić wodą z Nysy.
Niemcy podzielili plan pompowania wody z Nysy na etapy. W pierwszym przerzut wody w okolicach Sanic miałby być niewielki, w drugim przez cztery lata z Nysy miałoby być pompowanych 120 mln m sześciennych wody rocznie, w trzecim przez 16 lat około 30 mln m sześciennych wody rocznie kierowanych byłoby do zlewni Sprewy.
Wójt E. Aksamitowski ma dokument, który jest charakterystyką sytuacji obecnej oraz zamierzeń kopalni Jaenschwalde, sąsiadującej z naszą granicą. Z dokumentu wynika, iż okres jej eksploatacji przewidziany jest do 2019 r., zrekultywowanych zostało około 586 ha wyrobisk, do zrekultywowania pozostaje od roku 1994 do zakończenia działalności kopalni na tym terenie około 7 356 ha.
Czy polskie władze mają świadomość, jaki wpływ na przyrodę naszego pogranicza będzie mieć tak rozległy obszar kopalnianych zniszczeń Jakie spustoszenie przyniesie naszym lasom
- Nie zgodzimy się na pompowanie wody z Nysy zapewnia wicewojewoda Wojciech Woropaj. Polska akceptacja niemieckich propozycji przyniosłaby nam straty nieodwracalne i nie do oszacowania. .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska