Więcej adrenaliny

ARTUR MATYSZCZYK 0 68 324 88 64 [email protected]
Po skoku Mateusz czuł się wspaniale. Jak człowiek, którego marzenie się spełniło
Po skoku Mateusz czuł się wspaniale. Jak człowiek, którego marzenie się spełniło BARTŁOMIEJ KUDOWICZ
Mateusz nie chodzi. Cierpi na zanik mięśni. Każdy jego dzień to walka o życie. Kilku ludzi sprawiło, że jego sen stał się prawda. Jeden z jego snów.

Mateusz Rządkowski od niemal dwóch lat nie chodzi. Cierpi na zanik mięśni. Każdy jego dzień to walka o życie. Walka, do której sił dodają marzenia. Największym było... latanie.
- Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego. Ale od zawsze marzyłem o tym, żeby wzbić się w powietrze, Poszybować jak ptak - opowiada z rozbrajającą szczerością.
Zawsze kiedy bierze do ręki kredki, po chwili białe kartki zapełniają kolorowe samoloty, balony. I piękne niebo. Pełne chmur, których Mateusz, odkąd pamięta, pragnął dotknąć. Marzenie, jak to marzenie nie musiało się spełnić. Ale pewnego dnia…
Do domu Rządkowskich zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się męski głos.
- Polecę z waszym synem. Spełni swoje marzenia - te słowa brzmiały niewiarygodnie. To był Arnold Schneider z zielonogórskiego aeroklubu. Instruktor spadochroniarstwa znalazł w internecie zapisane na stronie fundacji Mam Marzenie pragnienia Mateusza.

Więcej adrenaliny

Zaproponował mu skok w tandemie. Z wysokości trzech tysięcy metrów. Rodzice wahali się. Ale nie Mateusz. Nie zastanawiał się ani chwili. - Skaczę! - stwierdził zdecydowanie.
W lutym zaczęli przygotowania. Najpierw spotkania, na których czytali o spadochroniarstwie.
Mateusz przyjechał z rodzicami godzinę przed planowanym startem. Chwilę wcześniej Arnold przygotowuje sprzęt. Czy instruktor się boi? Ma za sobą ponad setkę skoków w tandemie.
- Ale ten będzie inny. Rodzice chłopca powierzyli mi swoje dziecko. Tam, ponad chmurami, będę tylko ja i on - ta myśl sprawia, że we krwi Arnolda pojawia się więcej niż zwykle adrenaliny.
A czy boi się Mateusz? Podchodzimy do niego. Jak zwykle jest uśmiechnięty. Patrzy nam w oczy. - Trochę się boję - mówi, a po chwili unosi głowę do góry. Jakby wybierał sobie chmurę, którą... dotknie.
Mateusz spotyka się z Arnoldem. Uścisk dłoni. Porozumiewawczy gest. Kciuk uniesiony do góry i zaciśnięta pięść. Będzie O.K. Rodzice patrzą jakby z niedowierzaniem. Widać, że się boją. Bardziej od swojego dziecka. - Nawet nie chcę jeszcze o tym myśleć - mówi kilkanaście minut przed skokiem Irena Rządkowska.

Zawsze stawia na swoim

- I jak Mateusz, lecisz? - pyta Leszek Sierżęga. Ojciec chrzestny chłopaka, który przed chwilą pojawił się na lotnisku. Przyszła zresztą cała rodzina. I nauczycielka Mateusza. - On zawsze stawia na swoim - wtrąca Teresa Rychła, która dwa lata była wychowawczynią chłopca.
Najpierw jednak musi być zgoda z Warszawy. - To pierwszy tego typu skok w Przylepie. Podczas tego skoku niebo musi być absolutnie spokojnie - mówi szeptem spadochroniarz Rafał Chojnacki, jakby chciał ukryć te informacje przed rodzicami. Oczekiwanie się przedłuża. Wreszcie jeden z organizatorów krzyczy: - Lecimy.
Słychać warkot silnika. Na Mateusza już czas. Z wypiekami na twarzy rodzice spoglądają na samolot.
- Co czuje Mateusz? Nie wiem. Naprawdę nie wiem - mówi mama, po czym zatyka usta. To ze zdenerwowania. Dwupłatowiec startuje. Już nie ma odwrotu. Wzbija się w powietrze. Na wysokość ponad trzech kilometrów leci prawie godzinę. To najdłuższa godzina w życiu Rządkowskich. Z nerwów zapomnieli zapytać jaki będzie miał kolor spadochron syna. Wszyscy spoglądają w niebo. Przymykają oczy. Na chwilę samolot znika za chmurami. Wreszcie mama Mateusza krzyczy z całych sił: - Jest, jest to chyba Mateusz.
Chłopiec szybuje po niebie, które przez kilkanaście minut należy tylko do niego.
- Mateusz dotyka chmur - mówi kręcąc z niedowierzaniem głową ojciec.
Po dwóch kwadransach Mateusz z Arnoldem lądują. Zebrani wbiegają na lotnisko. Jak było? - krzyczą.
Uniesiony do góry kciuk mówi sam za siebie. - A wie pan co? Ja jeszcze jednego panu nie powiedziałem. W nocy przed skokiem śniło mi się, że kiedyś jeszcze poszybuję po niebie… Ale już sam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska
Dodaj ogłoszenie