Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka bitwa o połamane drzewo we wsi Sosny

Renata Hryniewicz
Rodzina Pawlickich uprzątnęła drzewo z drogi w przekonaniu, że będą je mieli na opał. Niestety drzewo zabrano na opał do świetlicy.
Rodzina Pawlickich uprzątnęła drzewo z drogi w przekonaniu, że będą je mieli na opał. Niestety drzewo zabrano na opał do świetlicy. Renata Hryniewicz
Zaciśnięte pięści, epitety, wyzwiska. Tak było w poniedziałek 6 lipca we wsi Sosny w gminie Witnica. Poszło o połamane konary dębu, które spadły przy działce rodziny Pawlickich. To właśnie te konary poróżniły wieś.

Spór dotyczy konarów dębu, które po wichurze spadły przy działce rodziny Pawlickich. - Mój najmłodszy syn  kończył 33 lata. Zaplanowaliśmy grilla dla rodziny. Gdy go przygotowywaliśmy, jeden ze starszych synów poszedł z wnuczkami umyć samochód - opowiada pani Wiesława. W pewnym momencie gałąź dębu zaczęła trzeszczeć. Syn krzyknął do dziewczynek, żeby uciekały, a sam szybko odjechał samochodem. - Konary spadły parę sekund później - dodaje pani Wiesława. Teren na którym stoi dąb należy do gminy.  Zgodnie z prawem syn pani Wiesławy wezwał straż pożarną. - Strażacy ochotnicy powiedzieli nam, żebyśmy uprzątnęli to drzewo z zyskiem dla siebie, bo oni nie mają czasu, a drzewo na drodze leżeć nie może. No to chłopaki wzięli piły i pocięli drzewo - mówi pani Wiesława. 

Skontaktowaliśmy się ze strażakami. -  Ja poprosiłem jedynie o sprzątnięcie tego drzewa, żeby był przejazd. Nie mam uprawnień do dysponowania drzewem gminy - wyjaśnia Zdzisław Mikisz z OSP w Witnicy. W poniedziałek, do państwa Pawlickich przyjechał inspektor Wiktor Sporek z urzędu gminy Witnicy wraz ze strażnikiem miejskim. - Pan inspektor poinformował nas, że komendant strażacy nie są uprawnieni do decydowania o drzewie gminy. Powiedział, że drzewo ma być nie ruszane, bo trafi do szkoły niepublicznej w Sosnach - relacjonuje nasza rozmówczyni. Słowa te bardzo zdenerwowały rodzinę, która w największym upale cięła drzewo, by zabrać je z drogi. Włożyli w te pracę wiele sił i ponieśli koszty. - Pan Sporek nawet nie chciał mnie wysłuchać, wsiadł w samochód i odjechał - mówi pani Wiesława.

Dwie godziny później podjechał ciągnik. Jak relacjonuje pani Wiesława, na miejsce przybyła też sołtys z grupą mężczyzn, którzy zaczęli ładować drzewo na przyczepę. Rodzina Pawlickich nie chciała oddać drzewa, podpierając się słowami pana inspektora, że drzewo ma być nie ruszone. Pani sołtys twierdziła, że opał ma być zabrany do świetlicy. - Dostałam pismo z gminy, w którym było napisane, że drzewo przeznaczone jest na opał świetlicy wiejskiej w Sosnach - mówi Maria Pawlak sołtys wsi Sosny.

W czasie, gdy drzewo było ładowane na przyczepę, pojawił się syn pani Pawlickiej. Od słowa do słowa, wywiązała się wielka kłótnia. Pani sołtys wezwała policję. - Rodzina używała epitetów, których nawet nie chcę powtarzać. Byli wulgarni i agresywni. Odkąd jestem sołtysem pani Wiesława, która sama wcześniej pełniła tę funkcję, ciągle ma do mnie jakieś uwagi. Przy tym zdarzeniu poniżyła mnie i całą moją rodzinę przy mieszkańcach, a przy tym synowie pani Wiesławy zastraszali osoby, które pracowały przy drzewie - mówi sołtysowa wsi. Co ciekawe Pawliccy twierdzą, że pani sołtys też ich obrażała, zastraszała i była wulgarna.

W jednym są zgodni. Twierdzą, że funkcja sołtysa jak i byłego sołtysa,  zobowiązuje do odpowiedniej kultury i zachowania.  We wtorek Pawliccy udali się do burmistrza. Po rozmowie z zastępcą burmistrza Przemysławem Joczem napisali prośbę o przyznanie drzewa na opał ich synowi, który choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Jak twierdzą, wcześniej już takie pisma składali w Ośrodku Pomocy Społecznej. - Mówili, że jak będzie jakieś drzewo z wiatrołomu, to je dostaniemy. Teraz jest idealna okazja - mówi mąż pani Wiesławy. Ale gmina się na to nie zgodziła.  To nie koniec sporu. - W godzinach popołudniowych członek rodziny Pawlickich pociął część drewna i umieścił je między swoim - informuje sołtys. Twierdzi, że ma na to dowody w postaci zdjęć. W tym dniu znowu doszło do interwencji policji, gdyż jak twierdzi sołtys, decyzja urzędnika została podważona, a część mienia przywłaszczona. - Miałam obowiązek powiadomić policję i urząd gminy - dodaje sołtys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska