Wielka Brytania: Królowa Elżbieta II została wciągnięta w walkę o brexit, choć powinna stać z boku

Kiedy w minioną środę premier Boris Johnson poprosił królową Elżbietę II o zawieszenie parlamentu, ograniczając zdolność ustawodawcy do blokowania jego planu wyprowadzenia Wysp z Unii Europejskiej, wielu sądziło, że monarchini odrzuci prośbę.

Tym ruchem Johnson wciągnął monarchinię do polityki, choć ta powinna stać z boku, bo krajem rządzi rząd, nie królowa. Elżbieta II przyznała kiedyś, że jest za brexitem, choć potem temu zaprzeczała. Opozycja domagała się pilnego spotkania z królową (przed wyrażeniem zgody na zawieszenie parlamentu), przybywa też tych, którzy podpisali petycję przeciwko decyzji rządu o zawieszeniu obrad parlamentu na pięć tygodni.

Ponad milion sób domaga się też w petycji wydłużenia czasu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej albo nawet cofnięcia brexitu. Petycję, zamieszczoną na stronach parlamentu, zainicjował Mark Johnson, działacz proeuropejskich Liberalnych Demokratów.
Opozycja stoi przed trudnym zadaniem, Johnson pokrzyżował ich plany. Pomysły na przegłosowanie wotum nieufności i próby obalenia gabinetu legły w gruzach. Pozostało walczyć o stworzenie prawa zakazującego wyjścia z UE bez porozumienia ws. berxitu.

B. Johnson: Wychodzimy 31 października bez żadnego "ale"

Press Association/x-news

Reakcja premiera na takie działania była zdecydowana, w niedzielę zagroził , że wyrzuci z partii każdego, kto będzie sprzeciwiał się jego polityce ws. brexitu. Było to ostrzeżenie skierowane do jego kolegów z Partii Konserwatywnej, tzw. umiarkowanych, którzy nie chcą twardego brexitu. Ich zdaniem oznaczałby katastrofę gospodaraczą dla Wysp oraz turbulencje w Unii Europejskiej. Johnson miał na myśli byłych ministrów: finansów Philipa Hammonda, prokuratora generalnego Dominica Grieve’a, sprawiedliwości Davida Gaukego ds. rozwoju międzynarodowego Rory’ego Stewarta. - To groźba zduszenia wewnętrzenej opozycji- uznali wywołani do tablicy.