Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiem, jak skończyć strajk nauczycieli, zanim go zaczną (komentarz redakcyjny)

Zbigniew Borek
Zbigniew Borek
Tomasz Rusek
Jako mąż nauczycielki, brat nauczyciela i nauczyciel wierzący, ale niepraktykujący (znaczy się tylko z wykształcenia) zastanawiam się, dlaczego my, Polacy, tak nauczycieli nie lubimy.

Zastrzegam: nie należy tego uczucia mylić z zaufaniem. Międzynarodowe badania (GfK Verein w 2018 r.) wśród 32 zawodów dają pedagogom w Polsce dziesiąte miejsce. Ufa im 78 proc. rodaków. Czyli niemało. Jakoś ich jednak nie lubimy, a to dlatego - to już moja teza - że mamy ich za leni, którzy całe życie (ich, nasze tylko szkolne) nas ścigali, kazali się uczyć, a sami się nie przepracowują. - No bo pracują tylko 18 godzin tygodniowo! - słyszę co rusz. Szczególnie, gdy mowa o pensjach, bo „skoro pracują połowę tego, co inni, to i zarobki powinni mieć o połowę mniejsze”. Ostatnio uciąłem sobie miłą dyskusję na Facebooku z Markiem Surmaczem, politykiem PiS z Gorzowa i radnym sejmiku. Nie byliśmy jedynymi jej uczestnikami. Gorzowianin Roman Kuźbiński napisał, że jego żona po 25 latach pracy jako nauczyciel dyplomowany ma 2600 na rękę. Surmacz ripostował: „(…) gdyby pracowała na pełny etat, 40 godz., jak wszystkie (!) pozostałe grupy zawodowe, miałaby pensję netto 5.200, czyli brutto ok. 7 tysięcy”.

Marek Surmacz popełnił częsty błąd: pomylił pensum z etatem.

Tłumaczę: 18 godzin tygodniowo to pensum, czyli godziny spędzone przy tablicy - na lekcji w klasie. One nie obejmują przygotowania do lekcji, sprawdzania klasówek, zeszytów, raportowania, zebrań, wywiadówek, szkoleń, wyjazdów na tzw. wycieczki („tzw.”, bo dla nauczyciela to żadna wycieczka, tylko praca - z reguły w dni wolne, weekendy). Z tego powodu czas pracy nauczyciela (w tym pensum) to 40 godzin tygodniowo. I to też określa Karta Nauczyciela! „Znam wielu nauczycieli, którzy z tego powodu chcieliby likwidacji tej karty. Zasady byłyby czytelne: 40 godzin kodeksowych i do domu. A jak wycieczka - to nadgodziny i to za pracę 24 godziny na dobę” - tłumaczyłem na „Fejsie”.

Rozmawianie z nauczycielami, rodzicami uczniów i całym społeczeństwem w tych kategoriach: ekonomii pracy i zarządzania czasem, pozwoliłoby przekonać do zmian i pedagogów, i opinię publiczną. Tymczasem każda ekipa rządząca postrzega ich w kategoriach zwartej masy, monolitu. To nie ma sensu. Podobnie jak udawadnianie, że Karta Nauczyciela powinna być zlikwidowana, bo powstała w stanie wojennym. Powinna być zlikwidowana, bo jest zła, po prostu, także dla nauczycieli. „Na marginesie: warto pamiętać, że wielu z nich komunę zna już tylko z opowiadań” - napisałem. Marek Surmacz już nie odpowiedział (noc zapadła w międzyczasie). A ja trzymałem asa w rękawie! Otóż wiem, jak skończyć strajk nauczycieli, zanim go zaczną.

Przypomnijmy. W ten poniedziałek związkowcy postawili rządowi ultimatum. 8 kwietnia rozpoczną strajk (w domyśle: może przeciągnąć się aż na matury), jeśli nauczyciele nie dostaną 1 tys. zł podwyżki. Gdybym był rządem, odpowiedziałbym propozycją: likwidujemy Kartę Nauczyciela, zatrudniamy nauczycieli na zasadach kodeksu pracy, ale z pensją dwukrotnie wyższą niż obecnie. Dyrektor szkoły rozliczałby, ile w ramach 40 kodeksowych godzin nauczyciel pracuje przy tablicy, a ile przy biurku (ale w szkole, nie w domu!). Idę o zakład: robimy w szkołach referendum i większość nauczycieli ten projekt zatwierdza. Strajku dzięki temu nie będzie, nauczyciele dostaną podwyżki większe niż chcieli, no, ale to uzasadnione.

Przynajmniej w oczach tych wszystkich, według których pracują dziś 18 godzin tygodniowo.

Zobacz wideo: Strajk nauczycieli ma rozpocząć się 8 kwietnia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska