Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierny sługa królowej adrenaliny (ZDJĘCIA)

Redakcja
Rafał Kasza od roku startuje w ekstremalnych wyścigach klasy Elite. Ściga się z najlepszymi zawodnikami Europy i walczy o najwyższe cele.
Rafał Kasza od roku startuje w ekstremalnych wyścigach klasy Elite. Ściga się z najlepszymi zawodnikami Europy i walczy o najwyższe cele. Fot. archiwum R.Kaszy
Biega w ekstremalnych warunkach, tarza się w błocie, ryzykuje zdrowie, a nawet życie. Dla przyjemności, dla frajdy. Mówi, że nie potrafi już inaczej. Rafał Kasza chce adrenaliny, jeszcze więcej adrenaliny!

W wolnym czasie jeździ po różnych zakątkach Polski i Europy. Znajomi pytają się: po co? Biega w ekstremalnych warunkach, tarza się w błocie, ryzykuje zdrowie, a nawet życie. Dla przyjemności, dla frajdy. Mówił, że nie potrafi już inaczej. Potrzebna mu adrenalina, która wzrasta w każdym kolejnym starcie.

Przygotowuje się do nich siedem dni w tygodniu. Jest samokrytyczny i wymaga od siebie coraz więcej. Mistrzostwa Europy w holenderskim Vijhen odbędą się już 12 czerwca, on chce osiągnąć w nich jak najlepszy rezultat. Zakwalifikować się mogła tylko najlepsza dziesiątka, a w niej był Rafał Kasza - zielonogórski biegacz, który startuje w survivalu z przeszkodami. Zaczął niedawno, rok temu. Pierwszy występ okazał się katastrofą. Został brutalnie zweryfikowany zajmując 179. miejsce. Dobre przygotowanie motoryczne nie wystarczyło. Rafał nie poddał się i wiedział, że jest w stanie osiągnąć wiele. W każdym kolejnym starcie plasował się wyżej. Zaskoczył wszystkich podczas Reebok Spartan Race w Pradze, gdzie uplasował się na 16. pozycji wśród 7.197 startujących i był najwyżej sklasyfikowanym Polakiem. Najgroźniejsi rywale zaczęli się z nim liczyć.

Od najmłodszych lat trenował bieganie. Osiągał w nich spore sukcesy, m.in. wicemistrzostwo Polski juniorów na 2 km z przeszkodami. Pierwszym klubem była Astra Nowa Sól. Dzięki styczności z przeszkodami, jest mu teraz łatwiej. Na trasie zyskuje wiele. Treningi prowadzi bardzo różnorodnie. Od 12 lat uprawia kickboxing. Pomaga to w refleksie i sile. Jednak najwięcej daje mu crossfit.

- Po debiucie w biegach survivalowych zapisałem się na crossfit. Był to strzał w dziesiątkę! Mogę trenować na przeszkodach, które sam wykonuję. Na zawodach podglądam jak to wygląda i staram się je odzwierciedlić - powiedział Kasza.

Czym biegi survivalowe różnią się od rekreacyjnych? - Przede wszystkim zwinnością. Ważna jest psychika. Silna głowa, walka z własnymi słabościami i przeciwnościami losu. Nie można choćby przez chwilę pomyśleć o poddaniu się. Czysto sportowa wytrzymałość, dostosowanie się do warunków pogodowych, w których startujemy. Mimo czynnego uprawiania sportu, nie byłem przygotowany, aby startować.

Można biegać dla zabawy, nie ścigając się z najlepszymi. Do tego wystarczy zwykły strój. Koszulka, spodenki i buty. Jednak, kiedy chce się walczyć z najlepszymi, trzeba zainwestować w sprzęt, który w tym sporcie odgrywa znaczącą rolę. Do rywalizacji z czołówką potrzebne są specjalne buty, które odprowadzają wodę. Kompresory na łydki, które chronią przed skurczami. Strój dostosowany do warunków atmosferycznych, często bardzo trudnych. Minusem jest to, że sprzęt się szybko niszczy. Wystarcza na dwa, trzy biegi. Jest to ciągła inwestycja, bez której tak naprawdę nie ma czego szukać. Są przeszkody, które wymagają specjalnego poświęcenia. Trzeba zanurzyć się w wodzie, przepłynąć jakiś kawałek pod nią. Bez odpowiedniego wyposażenia nasze szanse na dobry rezultat są znikome - tak opowiadał o swojej pasji.

Starty w biegach ekstremalnych nie należą do najtańszych. Dyscyplina dopiero „raczkuje” w naszym kraju, dlatego jej uprawianie wiąże się ze sporymi kosztami. Startowe wynosi zazwyczaj kilkaset złotych, oprócz tego trzeba doliczyć nocleg, dojazd i wyżywienie. Dobre przygotowanie się do startu wymaga odpowiedniej suplementacji, odżywek, a co najważniejsze treningu, co wiąże się z kolejnymi wydatkami.

- Będę starał się pozyskać lokalnych sponsorów, ale czekałem na wyniki, ponieważ nie chciałem iść do nich z niczym. Trzeba pokazać, że osiąga się dobre rezultaty. Mam swojego dietetyka, który układa mi plan żywieniowy. Bez profesjonalnego przygotowania nie ma co się bawić w ten sport. Nie interesują mnie dalsze miejsca, chcę osiągać coraz lepsze wyniki, a bez dobrego treningu nie ma na to szans - mówił Kasza.

Pokonanie kilkunastokilometrowej trasy połączonej z wieloma trudnymi i wyczerpującymi przeszkodami nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Aby móc poradzić sobie z przeciwnościami losu, które czyhają w trakcie dystansu, należy odpowiednio się przygotować.

- Nie wystarczy samo bieganie. Można trenować kondycję, lecz niektórych przeszkód nie jesteśmy w stanie sobie odwzorować. Po prostu, czym więcej startów, tym większe doświadczenie. Teraz już wiem, czego mogę się spodziewać, jak przeszkody będą wyglądały i jestem w stanie się do nich przygotować. Doznałem tu uczuć, których nigdy wcześniej nie miałem. Przez minutę nic nie słyszałem, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Po ukończeniu biegu czuję pustkę. Jestem zamknięty w sobie przez pewien czas. Najpierw jest radość z tego, że się udało, a potem sobie myślę, że mogło być lepiej. Zawsze jest pewien niedosyt. Ważne, aby szybko przeanalizować swoje błędy i nie popełniać ich kolejny raz. Tak naprawdę to nie ma żadnych przeszkód, tylko ogranicza je wyobraźnia. Wmawiamy sobie, że czegoś nie możemy zrobić, a problem tkwi tylko w naszej głowie. Satysfakcja, która czasami dociera dopiero po czasie jest ogromna. Przełamanie lęków, swoich własnych barier, kolejnej przeszkody, którą potrafiliśmy pokonać sprawia, że ukończenie biegu jest czymś wspaniałym. Ciężko jest to opisać słowami - tłumaczył sportowiec.

Dzień po starcie to czas na odpoczynek dla mięśni: sauna, basen, jacuzzi. Następnego dnia krótsze rozbieganie, po to, aby nie wypaść z rytmu. Fajnie, że są w Zielonej Górze Wzgórza Piastowskie.

- Mogę się tam przygotowywać do kolejnych występów. W najbliższych planach jest utworzenie specjalnej grupy, która wraz ze mną będzie przygotowywała się do startów. Jest to bardzo ważne, gdyż można wtedy sobie pomóc w czasie wyścigu. Jest za tobą ktoś, kto poda rękę, pomoże w trudnym momencie i zaliczeniu przeszkody. Chciałbym zarazić innych swoją pasją. Pokazać, że można przełamać swoje lęki w taki sposób, spędzać aktywnie czas, cieszyć się sportem, mieć z tego ogromną satysfakcję. Biegi ekstremalne są widowiskowe, atrakcyjne dla uprawiania, a także oglądania. Jest to ogólnorozwojówka. Pracują wszystkie partie mięśni, rozwijamy się fizycznie, uczymy pokonywania kolejnych przeszkód. Do tego dochodzi siła woli, hartowanie i wielka radość. Po zawodach jestem cały w siniakach. Długo się to goi. Sam ze sobą się męczę, ale jest to fajne. Ludzie się dziwią, dlaczego tak się katuje, ale sprawia mi to gigantyczną satysfakcję. Dopiero na mecie wiemy kto wygra. Na ostatniej przeszkodzie można stracić wszystko. To jest świetne w tym sporcie. Nie ma pewniaków, każdy musi walczyć do ostatnich centymetrów o swoją pozycję i starać się ustrzec błędów. Zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił. Jest w Polsce wiele organizacji, które organizują biegi survivalowe. Na początku warto spróbować rekreacyjnie, dla samego ukończenia, jednak później adrenalina będzie coraz większa i gwarantuję, że ciężko będzie na tym poprzestać - powiedział Rafał Kasza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska