Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieś Siemiradz umiera

Janczo Todorow
- Nikt mi tu nie zagląda do chałupy, mam święty spokój - mówi Adam.
- Nikt mi tu nie zagląda do chałupy, mam święty spokój - mówi Adam. fot. Janczo Todorow
Wieś Siemiradz w gminie Trzebiel składa się ledwie z jednego domu i trzech mieszkańców, ale nadal jest na mapie.

Do wioski z jednym domem prowadzi wąska i kręta droga przez las. Na drodze nie ma żywej duszy, cisza zalega w koronach drzew, słychać tylko śpiew ptaków. Po paru minutach jazdy docieramy do samotnego domu. Stoi na dziedzińcu otoczony potężnymi drzewami niczym makieta do filmu.

Z głębi podwórza do bramy podchodzi starszy mężczyzna. - Co pana sprowadza? Nie mam ochoty rozmawiać, no bo o czym? Nie ma tu nic ciekawego. Las i cisza - patrzy nieufnie. Po chwili jednak zmienia zdanie i opowiada swoją historię.

Niczego mu nie brakuje

- Adam jestem, nazwisko nieważne. Kiedyś mieszkałem w Żarach, prawie, że w centrum miasta. Hałas, spaliny, latarnia uliczna w nocy świeciła w oko, nie można było się wyspać spokojnie. Pracowałem w lesie, nadarzyła się wiele lat temu okazja i zamieszkaliśmy z żoną i dziećmi w leśniczówce w Siemiradzie.

- Przyzwyczaiłem się, niczego mi tu nie brakuje, jest cisza i spokój, wokół las, najwyżej pojawi się listonosz od czasu do czasu, albo grzybiarze pokażą się w pobliżu. Nieraz myśliwi chodzą na polowanie. Nikt mi nie zagląda na podwórko. Teraz jestem na rencie, syn i córka są już dorośli, mieszkają gdzie indziej. Mam gołębie, kaczki i króliki, można w telewizji coś obejrzeć. Na zakupy jadę do Piotrowa. To już w gminie Przewóz. Trochę za daleko, ale zawsze tam jest świeży towar. A większe zakupy to jasne, trzeba zrobić w mieście - opowiada gospodarz samotnego domu.

Pomarli i wyjechali

- To płyta z grobu jakiegoś dziecka - mówi sołtys Leszek Bogacz.
(fot. fot. Janczo Todorow)

Po chwili pan Adam zaprasza na dziedziniec, z dumą pokazuje kaczki i gołębie, sypie im ziarno. Zwracają uwagę dwa talerze anten satelitarnych. - To sąsiadka ogląda, ma już 77 lat, rzadko wychodzi z domu, choruje. Lepiej jej niepokoić - odradza Adam Z jego żoną też nie można porozmawiać, bo pojechała do miasta. - Nie zamieniłbym tego domu na inny, a wrócić do miasta nie ma mowy - ucina Adam.

Sołtys Leszek Bogacz ma pod swoją opieką trzy miejscowości: Siemiradz, Karsówkę oraz Więrzbęcina. Jest u sterów już czwartą kadencją. Mieszka od urodzenia w Karsówce oddalonej od Siemiradza na dwa i pół kilometra. - Pamiętam do dziś gdzie tu stały domy i kto w nich żył. Tu mieszkała pani Michońska, dalej Lubiszewski, a tam Modelski i Stefański. A tam Konopka - wskazuje ręką sołtys Bogacz.

Opowiada, że powoli wioska kurczyła się, jedni pomarli, inni wyjechali. Przez kilka lat domy stały puste, niektóre zawaliły się ze starości, inne rozebrano. Dziś w ich miejscach rośnie młody las, śladu nie widać, że kiedyś tu mieszkali ludzie. Jedynie zdziczałe drzewa owocowe świadczą, że nie tak dawno temu w tym miejscu rosły sady. Ostał się jedynie dom Adama.

Jedyny ślad

Może ze dwa kilometry od domu Adama, idąc w stronie Karsówki, można się natknąć w lesie na duży, dębowy krzyż. Po obu stronach przytwierdzono tabliczki. Napis na jednej po niemiecku, a na drugiej po polsku o tej samej treści: Wiecznego spoczynku mieszkańcom Nowej wsi (Ewige Ruhe Den Bewohnern von Neudorf).

- Nowa wieś to przedwojenna nazwa Siemiradza. W latach 70. przyszedł przykaz - zburzyć cmentarz poniemiecki. Nagrobki zrównali z ziemią, nie wiadomo co się stało z płytami. Pewnie dużo pozostało w ziemi, zresztą i szczątków do dziś nikt nie wykopywał. Zburzyli też i kapliczkę. Był to piękny cmentarz, nic nie zostało. Dwa lata temu Niemcy ustawili ten krzyż z tabliczkami, jedyny ślad, że kiedyś tu chowano mieszkańców wsi - opowiada Bogacz.

Smutna ewidencja

Po tym co się stało z Siemiradzem, nikt nie ma pewności, czy taki sam los nie spotka po latach i pobliskie wioski. Młodzież wyjeżdża, starzy odchodzą z tego świata. Kiedy dom zostanie bez gospodarza, to szybko przeistacza się w ruinę. - To smutne - przyznaje wójt Eugeniusz Olejniczak.

- Była wioska i nie ma jej. Ale póki w Siemiradzie jest choć jeden dom, to wioska istnieje administracyjnie i nie można jej skreślić z ewidencji.

Wioska odchodzi w niepamięć. Nawet ci, którzy kiedyś w niej mieszkali, nie mają co dzisiaj swoim dzieciom pokazać. Ani dokąd wrócić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska