Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gram głównie dla pieniędzy

Magdalena Adamska
Michał Lesień z narzeczoną Andżeliką Piechowiak.
Michał Lesień z narzeczoną Andżeliką Piechowiak.
Michał Lesień dołączył do grupy serialowych rekordzistów, możemy go oglądać w "Pogodzie na piątek", "Na Wspólnej" i "Pierwszej miłość".

* Na www.michallesien.com można się wszystkiego o panu dowiedzieć. Skąd pomysł, by mieć własną stronę internetową?

- Została założona przez przyjaciół z firmy, która sponsorowała kiedyś produkowane przeze mnie przedstawienie.

* Płyną jakieś korzyści z tego?

- Zawsze mogę odesłać kogoś do mojej strony. Są tam informacje o mnie, zdjęcia, aktualności. To bardzo przydatne dla młodego aktora, bo przecież nie noszę na co dzień swojego portfolio ani nie mam okazji zaprosić na nowe przedstawienie.

* No właśnie, nie znalazłam, niestety, na tej stronie żadnych publicznych wyznań...

- Bo ma ona charakter informacyjny ­ nie zależy mi na epatowaniu swoim życiem prywatnym. Ale jest na niej blog. Niestety, piszę sporadycznie.

* Ale jako aktor jest pan osobą publiczną. Ludzie chcą wiedzieć, kim jest na przykład ta długonoga blondynka, z którą pije pan kawę...

- Nie mam na to wpływu. Nie traktuję poważnie plotek, które zamieszczają kolorowe pisma, o ile nie szkodzą mnie i moim bliskim.

* Bardzo dużo rzeczy dzieje się teraz u pana w życiu zawodowym. Może zacznijmy od "Na Wspólnej".

- Mój bohater nazywa się Przemek Wiśniewski i zajmuje się organizacją imprez okolicznościowych. Zajmie się przygotowaniem wesela Weroniki i Adama (Renata Dancewicz i Zbigniew Stryj ­ przyp. red.). Będzie mu w tym pomagała Ewa (Ewa Gawryluk ­ przyp. red.), do której mój bohater zapała ciepłym uczuciem...

* Zdaje się, że obsadzają teraz pana w rolach kochliwych facetów. W "Pierwszej miłości" też zapała pan ciepłym uczuciem...

- (śmiech) Tak się złożyło, że w "Pierwszej miłości" podoba mi się z kolei Marysia (Aneta Zając ­ przyp. red.), która pojawi się w prowadzonym przeze mnie klubie.

* Kim w takim razie będzie pan w "Halo Hans"?

- Zagrałem tam w jednym odcinku przyjaciela Hansa Klopsa z czasów studenckich. Kurt właśnie wrócił z frontu, głowę ma w bandażach, a twarz całą w bliznach. Hilda natychmiast zakochuje się w koledze męża i powtarza mu, że jest oszałamiająco przystojny.

* Ile trwała pańska charakteryzacja do "Halo Hans"?

- Około godziny. Ale w ogóle sytuacja z charakteryzacją wyszła zupełnie przypadkowo: w tym samym czasie grałem w "Pogodzie na piątek" i "Na Wspólnej", więc nie mogłem sobie pozwolić na diametralną zmianę fryzury, a moja obecna raczej odstaje od realiów II wojny światowej. Stąd bandaże.

* Czy jako mężczyznę męczy pana "pudrowanie noska" do zdjęć czy na scenę?

- W teatrze zawsze powtarzamy, że najgorsze w tym zawodzie jest to, że trzeba się przebrać. Make up traktuję jako zło konieczne i tyle.

* A co słychać u pana bohatera z "Pogody na piątek"?

- W ostatnim odcinku pierwszej serii Marcinowi urodziło się dziecko, więc tym się głównie teraz zajmuje. Mój bohater oszaleje na punkcie Martynki. Niestety, nieoczekiwanie pojawi się inny potencjalny ojciec dziecka i Marcin będzie zmuszony zrobić testy na ojcostwo. Czy to on jest nim naprawdę, to się okaże...

* Jak się panu grało z niemowlakiem?

- Dla jasności: Martynkę grał chłopczyk, który okazał się profesjonalistą w każdym calu (śmiech). Popłakiwał między ujęciami, ale gdy tylko padła komenda: "akcja!", natychmiast się uspokajał. Mówi się, że najgorzej pracuje się na planie z dziećmi i zwierzętami, ale ja tego z pewnością nie mogę potwierdzić.

* Jak się panu udaje znaleźć czas dla siebie i bliskich? Przecież pan cały czas gra!

- Lata wprawy, wolny czas zawsze się znajdzie. Taka już specyfika tego zawodu, że albo przez pół roku nie dzieje się nic albo ma się kilka propozycji naraz.

* Milczący telefon budzi w panu frustrację?

- Już nie. Zaraz po studiach było to naprawdę stresujące, ale teraz, po 10 latach uprawiania tego zawodu, mam do tego dystans.

* Nie ma pan ochoty rzucić czasami tej roboty?

- Nie, bo lubię to, co robię, i potrafię utrzymać się z tej pracy. Czasami lepiej, czasami gorzej, ale nie głoduję.

* Czyli pracuje pan także dla pieniędzy?

- No tak, przede wszystkim. Szczególnie teraz, gdy gram w kilku serialach stricte komercyjnych. Nie oznacza to oczywiście, że nie daję z siebie wszystkiego. Wręcz przeciwnie. I w serialu, i na scenie pracuję na 100 procent.

* Zagrałby pan w reklamie proszku do prania?

- W reklamie owszem, ale niekoniecznie proszku do prania (śmiech).

* Dorabia pan do pensji chałturzeniem, czyli prowadzeniem imprez czy promocji?

- Zdarza mi się, ale nie jestem zwierzakiem estradowym. Nie najlepiej też śpiewam...

* To jak pan skończył szkołę aktorską?

- Na warunku (śmiech). Miałem wspaniałą opiekunkę roku, profesor Ewę Mirowską, która przekonała panią od śpiewu, że może będę aktorem dramatycznym, a niekoniecznie musicalowym. O moim śpiewaniu krążą legendy, więc gdy dostałem propozycję z programu "Jak oni śpiewają", wybuchnąłem gromkim śmiechem. To by się nie sprawdziło nawet w charakterze żartu.

* Istnieje przyjaźń w brutalnym świecie show-biznesu?

- Myślę, że to indywidualna sprawa. Moja narzeczona jest aktorką i świetnie się rozumiemy. Ale znam też pary aktorów, którzy nie potrafią ze sobą żyć. Nam pomaga to, że uprawiamy ten sam zawód. Nie wiem, czy kobieta spoza branży byłaby na tyle wyrozumiała, by tolerować mój nienormowany czas pracy, chwile absolutnego skupienia czy coś tak banalnego, jak sceny łóżkowe. To samo jest z przyjaźnią. Malajkat i Zamachowski przyjaźnią się od lat, czyli jest to możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie