Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Wieźli nas miesiąc w wagonach bez wody - opowiada nam Sybiraczka ze Strzelec

Krzysztof Korsak 0 95 722 57 72 [email protected]
Leokadia Fabiańska ma 84 lata. Od 62 lat mieszka w Strzelcach. Ma ośmiu wnuków i jednego prawnuka. - Zapytał mnie ostatnio: "Babciu, dlaczego nie uciekliście?” - uśmiecha się kobieta. Lubi historię i ogród.
Leokadia Fabiańska ma 84 lata. Od 62 lat mieszka w Strzelcach. Ma ośmiu wnuków i jednego prawnuka. - Zapytał mnie ostatnio: "Babciu, dlaczego nie uciekliście?” - uśmiecha się kobieta. Lubi historię i ogród. fot. Krzysztof Korsak
Rozmowa z Leokadią Fabiańską, Sybiraczką ze Strzelec.

- W kwietniu zaczęły się obchody poświęcone osobom zesłanych na Syberię. Wspomnienia wracają?
- Wolę o tym nie myśleć, ale to się nasuwa samo przez się. Poza tym piszę wspomnienia i wiersze o tych czasach.

- Jak trafiła pani na Syberię?
- Mieszkałam na Polesiu (pani Leokadia pamięta dokładnie nazwisko wójta, wojewody, nazwy rzek, miejscowości, wszystkie daty - przyp. red.) Akurat kończyłam szkołę podstawową. Pewnego dnia przyszli Rosjanie, pukanie do drzwi, rewizja. 27 marca 1940 r. aresztowano nas. Dwa tygodnie w deszczu i zimnie musieliśmy stać pod gołym niebem. Później załadowali nas do wagonów i wieźli miesiąc czasu.

- Mówili gdzie?
- A skąd! Wysadzili nas w takim strasznym więzieniu na bagnach. Tam odwszenie, bo byliśmy miesiąc bez mycia. Po trzech tygodniach wieźli nas dalej, wysadzili w lesie, siekiera w rękę i do roboty. Powiedziano nam: "wasza Polska nie będzie więcej istnieć. Tu umrzecie". Do 1943 r. nie wiedzieliśmy nic. Później zaczęły do nas dochodzić jakieś słuchy z wojny. 2 kwietnia 1946 r. wróciliśmy do ojczyzny. Całowaliśmy ziemię.

- Ile pracowaliście, gdzie spaliście, co jedliście?
- Pracowaliśmy od świtu do nocy. Do lasu trzeba było dochodzić pieszo po siedem kilometrów. Zbieraliśmy gałęzie, żywicę, rąbaliśmy drzewa. Spaliśmy w 13 osób w baraku wielkości ok. 6 na 4 metry. Jedliśmy dwa razy dziennie kapuśniak z 13 gramami tłuszczu i zaparzaną mąkę. W całej miejscowości żyło ok. 200-300 osób. Co chwilę ktoś umierał.

- Co pani wspomina najgorzej?
- Bolesne słowa o Polsce, głód, pracę. A do tego pluskwy, które gryzły całą noc, a mnie to już szczególnie kochały. Nieraz płakałam do samego rana.

- Dzisiaj pamięta się o Sybirakach?
- Od kilku lat jest z tym lepiej. Ostatnio ośmiu uczniów chciało moje wspomnienia, bo potrzebowali do konkursu. Jestem też zapraszana na uroczystości i do szkół.

- Czuć od pani niesamowitą miłość do ojczyzny. Jaka jest dzisiejsza kondycja patriotyzmu?
- Żeby żyć w swoim kraju, to wystarczyłby mi chleb, woda i sól. Nie zamieniłabym tego na żadne luksusy zagranicą. Stojąc pod sztandarem, zawsze czuję dumę. Ale dzisiaj z patriotyzmem nie jest najlepiej. Nie ma szacunku, np. do nauczyciela.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska