Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiosennie zimą w Rzymie (zdjęcia)

Beata Bielecka
Campo di Fiori to jedno z ulubionych miejsc rzymian i turystów
Campo di Fiori to jedno z ulubionych miejsc rzymian i turystów Beata Bielecka
To miała być podróż inna niż poprzednie, gdy z zachłannością typowego turysty ganiałam z miejsca na miejsce, żeby zobaczyć jak najwięcej. Tym razem chciałam powałęsać się po mieście i poczuć jego atmosferę. Udało się. W dodatku za małe pieniądze.

Zima w Rzymie

- Zima w Rzymie? Wolałabym pojechać przynajmniej wiosnę - stwierdziła koleżanka, której opowiedziałem o swoich planach. Ale jak usłyszała, że za przyjemność pospacerowania przez cztery dni nad Tybrem płacę 160 euro (samolot plus trzygwiazdkowy hotel) rzuciła, że to jak wygrana w totka.

Nocleg tyle, co w Słubicach

Przelot, za niecałe 70 euro w obie strony, wyszperałam na stronie internetowej easyJeta.
Jedyny minus, nie zaszaleje się z bagażem. Walizka może wprawdzie sobie ważyć ile chce (super, bo w wielu innych tanich liniach obowiązują limity), byleby tylko nie miała więcej niż 56 cm długości, 45 szerokości i 25 grubości.

Moja, w pierwsza stronę, bez problemu zmieściła się w koszyku, do którego trzeba ją było wrzucić przed odprawą na lotnisku. W drugą już nie, bo Rzym okazał się kuszący zimą także z powodu wyprzedaży. Żeby nie płacić słono za nadbagaż (niemal połowę biletu) wyjęłam z walizki co się dało i jakoś mi się upiekło.

Zima w Rzymie okazała się bardzo wiosenna. Słońce nie przestawało świecić, a na ulicach nie było takich tłumów jak w sezonie. - To idealna pogoda do zwiedzania - zachwalał recepcjonista z hotelu, w którym codziennie serwowano tak pyszne croissanty, że po powrocie bałam się wejść na wagę.

Hotel, w blisko 3- milionowej stolicy, kosztował tyle, co w moich 18-tysiecznych Słubicach (20 euro za noc) i znajdował się niemal w sercu historycznego miasta, 15 minut pieszo od fontanny De Trevi. Nawet z metra nie trzeba było korzystać, dzięki czemu w kieszeni zostawało 1,50 euro, które płaci się za jeden przejazd.

Kto chce jeździć niech wykupi sobie Roma Pass. Kosztuje 30 euro, ale przez trzy dni można korzystać ze wszystkich rodzajów komunikacji, wejść bezpłatnie do dwóch muzeów państwowych, a do innych mieć zniżkę. Cena nie obejmuje jedynie dojazdu z lotniska. Ale to nie problem, bo za 4 euro zawiezie nas choćby autobus sieci Cotral.

Ściąga rzymianina

Skarbnicą wiedzy o Rzymie jest strona internetowa w języku polskim - www.rzym.it. Z niej dowiedziałam się, jak dotrzeć do centrum, gdzie smacznie zjeść lub pojechać na zakupy.

Nieoceniony jest pewien Polak, mieszkający w Rzymie, który na forum z niesamowitą cierpliwością odpowiada na setki pytań rodaków, którzy wybierają się do Wiecznego Miasta. To tam przeczytałam, że zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca, Muzeum Watykańskie można zwiedzać za darmo. A, że byłam właśnie w tym czasie, w kieszeni zostało mi 16 euro.

Wydałam m.in. na lody w jednej z najstarszych lodziarni w Rzymie - Giolitti przy Uffici del Vicario, która jest kilka ulic od Pantheonu i niedaleko klimatycznej Via dei Coronari z brukowanymi uliczkami i sklepikami z antykami.

Via dei Coronari odkryłam chodząc pieszo, podobnie jak wzgórze Janikulum na Zatybrzu. Na jego szczycie stoi pomnik Giuseppe Garibaldiego, rewolucjonisty, który w XIX wieku walczył o zjednoczenie Włoch.

Janikulum mimo, że jest jednym z najwyższych wzniesień w granicach dzisiejszego Rzymu, nie jest zaliczane do historycznych siedmiu wzgórz. Bo leży na zachód od Tybru, poza murami starożytnego miasta. Widok na dachy rzymskich zabytkowych budowli i zwykłych domów, pokrytych terakotowymi dachówkami, jest stamtąd niesamowity, podobnie jak aleja drzew prowadząca do pomnika Garibaldiego.

Na Zatybrzu jest też bazylika, gdzie spotykali się w Rzymie pierwsi chrześcijanie i masa wijących się, wąskich, brukowanych uliczek, którymi wieczorem przechadzają się włoskie rodziny. Bo Trastevere, czyli Zatybrze, to typowa rzymska dzielnica. Można tu zobaczyć suszące się na sznurach za oknami rzeczy czy zjeść pizzę z węglowego pieca. Starsza kobieta, która pomogła mi znaleźć drogę do wyspy na Tybrze opowiadała, że dawniej była to najbiedniejsza część miasta. Dziś jest bardzo modna.

Atmosferę Rzymu, gwarnego, radosnego, pełnego zapachów z różnych stron świata, można też poczuć na Campo di Fiori. Natychmiast przypomniał mi się tam wiersz Miłosza, który pisząc o tym placu wspominał kosze oliwek i cytryn, bruk opryskany winem i kwiatami...

Na Campo di Fiori jest wielki rynek, na który z góry spogląda spalony na tym placu w 1600 roku Giordano Bruno, filozof, dominikanin skazany z powodu głoszonych przez siebie heretyckich poglądów. Pomniki, place pachnące kwiatami, pomarańcze rosnące na drzewach zimą, duchy przeszłości, których obecność czuje się niemal w każdym zakątku miasta...to wszystko sprawia, że już myślę o tym, kiedy uda mi się tam wrócić.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska