Wirtualna gazetka, a pieniądze prawdziwe

Zielonogórscy radni SLD rok temu wyłożyli pieniądze na wyborczą gazetkę. Pismo się nie ukazało, a pieniędzy do dziś nie rozliczono.

O datkach na gazetkę wyborczą lewicowi politycy nie za bardzo chcą rozmawiać. Nawet Waldemar Zell, który według naszych informacji zażądał zwrotu gotówki.

- Zwróciliśmy się pisemnie w tej sprawie do zarządu partii - przyznaje były radny SLD. - Wykładaliśmy pieniądze na konkretny cel, a nie doszedł on do skutku.

W marcu ubiegłego roku radni SLD z rady miejskiej wyłożyli 4 tys. zł na wydanie specjalnej gazety przed wyborami - reklamującej lewicowych rajców. Wydawnictwo się nie ukazało, ale z samorządowcami partia się nie rozliczyła. Do dziś. - Proszę mnie o to nie pytać, to działo się poza mną - mówi pytany o przeznaczenie pieniędzy były i obecny szef klubu radnych SLD Zygmunt Listowski.

Pieniądze wziął Zygmunt Stabrowski. I zapewnia, że złotówki są. - Na koncie rady wojewódzkiej SLD - mówi polityk. - Niestety, gazeta z przyczyn technicznych się nie ukazała. Ale pieniędzy nie wydaliśmy.

Dlaczego ich nie zwrócono? - Nikt się do mnie z takim wnioskiem nie zwracał - odpowiada Z. Stabrowski. Zapowiada też, że o przeznaczeniu pieniędzy zdecyduje rada wojewódzka lub miejska partii. Listowski jest za tym, by zebrane złotówki przekazać partii. - W końcu to była składka członków SLD - mówi.

Problem jednak w tym, że nie była to tradycyjna składka radnych na swoją partię (7 procent), ale dobrowolne datki. - Odkładaliśmy co miesiąc po 50 zł na specjalną pulę i potem wydawaliśmy te pieniądze np. na teatr dla ubogich dzieci, na noclegownię - opowiada była radna Mirosław Panek-Gara. - Po skończonej kadencji rozliczaliśmy te kwoty. Każdy decydował, co zrobi ze swoją częścią tego, co pozostało.

M. Panek-Gara też z chęcią odzyskałaby pieniądze. - Wspomogłabym hospicjum - zapowiada. - Jeśli będę mogła zdecydować, na co pójdą moje pieniądze.