Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Płock - GKP Gorzów 1:0

(pat)
Napastnik GKP Mateusz Piątkowski wrócił z Płocka podwójnie smutny. Porażka i czerwona kartka to jego "zdobycze” z soboty.
Napastnik GKP Mateusz Piątkowski wrócił z Płocka podwójnie smutny. Porażka i czerwona kartka to jego "zdobycze” z soboty. fot. Kazimierz Ligocki
W sobotę w Płocku gorzowianie byli bliscy wywalczenia punktu. Bezbramkowy remis wisiał na tablicy przez ponad godzinę i wydawało się, że mądrze broniący się GKP dowiezie korzystny rezultat do końca.

Niestety, kilkanaście minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego zawodnik gospodarzy Rafał Grzelak wykorzystał gapiostwo naszych obrońców i zdobył gola na wagę zwycięstwa.

"Stilonek" i Wisła są w podobnym położeniu. Jedni i drudzy bronią się przed degradacją, obie ekipy były też ostatnio na fali. Mecz o dużą stawkę między bezpośrednio zainteresowanymi, gwarantował zatem emocje. Było to zresztą widać od początku. Mieliśmy sporo walki w środku pola, ale z dużą uwagą na grę w destrukcji. - Różnice w tabeli są minimalne, więc chcieliśmy zdobyć minimum punkt. Wszystko po to, aby Wisła nie zniwelowała do nas dystansu - mówił nam trener GKP. - Dlatego nastawiliśmy się na groźne kontry i przyjmowanie rywala na naszej połowie.

Taka taktyka mogła zaowocować golem dla GKP już w 1 min, ale bramkarz miejscowych Przemysław Mierzwa zdołał sparować piłkę po główce Mateusza Piątkowskiego. Potem jednak coraz gorzej radziliśmy sobie na prawym skrzydle, skąd szło największe zagrożenie. Na szczęście gospodarze mieli w sobotę źle ustawione celowniki, ponadto kilka razy pewnie interweniował Sławomir Janicki. Wprawdzie w 40 min piłka wylądowała w siatce po strzale Tomasza Grudnia, ale płocczanin sfaulował chwilę wcześniej Pawła Kaczorowskiego i arbiter słusznie gola nie uznał. Trzy minuty później to nasi mogli prowadzić 1:0, ale uderzenie Emila Drozdowicza z 5 m zostało zablokowane, a poprawka Mateusza Machaja z kilkunastu metrów poszybowała nad poprzeczką.

Po przerwie ponownie pierwsi groźną akcję przeprowadzili niebiesko-biali. Goście wyszli kontrą trzech na dwóch i wydawało się, że radość naszych jest nieunikniona. Niestety, "Piątek" zdecydował się na strzał, a nie na podanie i został zablokowany. Płocczanie odetchnęli z ulgą. Ale gorzowianie nie rezygnowali ze zdobycia gola. W 71 min strzał z woleja Łukasza Białożyta z trudem obronił Mierzwa. Potem były następne szanse.

Wydawało się, że dopniemy swego, a tymczasem w 79 min dostaliśmy cios. Wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej Rafał Grzelak wykorzystał gapiostwo defensorów "Stilonu" i z 5 m ustalił wynik spotkania. Po meczu kilku naszych niepotrzebnie wdało się w dyskusję z sędziami, a najbardziej ucierpiał na tym Piątkowski, który ujrzał "czerwień". - Arbiter źle zinterpretował moje słowa i stąd kartonik - stwierdził nasz napastnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska