Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wkrótce minie pięć lat jak nie ma już "Canaletta"

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Któż by przeszedł obojętnie obok tego niewielkiego człowieka, który niemal nie rozstawał się ze sztalugami.
Któż by przeszedł obojętnie obok tego niewielkiego człowieka, który niemal nie rozstawał się ze sztalugami. Anna Białęcka
Wkrótce minie pięć lat, jak nie ma wśród nas zawsze uśmiechniętego Zygmunt Stachury. Człowieka, który przed laty stał ze sztalugami na Starym Mieście. Jego dawni przyjaciele organizują obchody rocznicy jego śmierci.

Pomysł wyszedł od Andrzeja Siekluckiego, biznesmena, który przyjaźnił się z Zygmuntem i dziś ma dużą kolekcję jego obrazów. - Samych akwarelek mam ze trzydzieści - mówi. Po śmierci malarza przez dwa lata organizował rocznicowe spotkania przyjaciół w pubie Tequilla, jak jeszcze żył dawny właściciel Krzysiek Bączyński. Na ostatnim takim spotkaniu było ze sto osób. - W następnych latach jakoś rzadziej bywałem w Głogowie, ale właśnie zbliża się piąta rocznica śmierci Zygmunta i trzeba ją jakoś uczcić - planuje Z. Sieklucki.

Organizuje wernisaż prac artysty w galerii w Miejskim Ośrodku Kultury. Ma się odbyć 2 września, a potem przez cały miesiąc będzie można oglądać obrazy. W rocznicę śmierci, czyli 24 sierpnia, o godz. 16.00 przyjaciele malarza spotkają się na jego grobie na cmentarzu przy ul. Legnickiej. - Zapraszamy wszystkich, którzy dobrze wspominają Zygmunta - mówi Sieklucki. - To był taki człowiek, że z każdym pogadał i miał znajomych nawet wśród ludzi, którzy w ogóle nie interesują się sztuką. Jego po prostu ludzie lubili.

Bardzo lubił go także Andrzej Sieklucki. Opowiada jak w 1989 roku przyjechał po raz pierwszy do Głogowa w interesach - jako dyrektor jednego z gdańskich przedsiębiorstw realizował kontrakt z głogowską hutą miedzi. - Przyjechałem tu na chwilę, a zostałem 20 lat. Lecz z przerwami, bo na stałe zamieszkałem w Głogowie w 2002 roku. Wcześniej firma wynajmowała mi pokój w hotelu - opowiada. Właśnie podczas pobytu w Hotelu Kasztelańskim - którego dziś już nie ma - poznał Zygmunta Stachurę. Konkretnie w hotelowym barze, do którego zszedł, żeby napić się piwa. - W barze tylko jeden człowiek siedział przy stoliku, akurat tyłem do mnie - opowiada. - Zwróciłem uwagę na bardzo ciekawe malowidła na ścianie i zapytałem barmankę, kto jest ich autorem. Od razu widziałem, że to nie była żadna amatorska robota. A barmanka mówi do mnie, że autor o tu właśnie siedzi.

Okazało się, że biznesmen Sieklucki miał bardzo dużo wspólnych tematów z malarzem Stachurą. Rozmawiali na przykład o klubach muzycznych w Sopocie, które Stachura doskonale znał, o koncertach sprzed laty. - Zaprzyjaźniliśmy się - mówi Sieklucki. - Pokazał mi wtedy swoją pracownię w wieżowcu na ostatnim piętrze. Bardzo spodobały mi się jego obrazy. Później za każdym razem jak przyjeżdżałem do Głogowa, to dzwoniłem do Zygmunta, że będę i się spotykaliśmy.

W 1991 roku założył w Głogowie firmę, która działa do dziś. Dziś ma także kilkadziesiąt obrazów Stachury. - Zygmunt zupełnie nie znał się na ekonomii, pod tym względem był człowiekiem jakby z innego świata - wspomina. - Dlatego też różnie bywało ze sprzedażą jego obrazów. On był wolny od pewnych trosk, był typowym artystą, który gubił się w realiach. Mówiąc szczerze nawet nie potrafił sprzedawać tych swoich obrazów. Nawet nie wiedział, na ile je cenić. Pamiętam pewną zimę, kiedy był w bardzo złej sytuacji finansowej. My, jego przyjaciele, zastanawialiśmy się jak mu pomóc, bo też on był dumnym człowiekiem, który nie zawsze potrafił się o pomoc zwrócić. Poprosiłem więc go tej zimy, by namalował portrety mojej rodziny. Zaprosiłem go do mojego domu na wsi i jakoś przezimował. Czasem trzeba mu było pomóc w opłaceniu czynszu za pracownię, czasem kupić kartę do komórki.

Stachura malował widoki Głogowa, pejzaże ze Starym Miastem w tle, dokumentował rozwój tej dzielnicy. Przez wiele osób zwany był wręcz głogowskim Canalettem. Często w rynku można go było zobaczyć z płótnem i pędzlami. Takie jego obrazy, głównie akwarele, są najbardziej znane. Lubił też malować portrety i akty. Sieklucki obiecuje, że jego typowe i najważniejsze prace zobaczymy wkrótce na wystawie w MOK-u.

Zygmunt Stachura zmarł na zawał serca podczas pleneru malarskiego w Wolsztynie, którego organizatorem był także głogowski malarz Janusz Owczarek.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska