Lekkoatleta w pamięci Polaków zapisał się nie tylko swoimi sportowymi osiągnięciami, ale i słynnym „gestem Kozakiewicza” pokazanym na olimpiadzie w Moskwie. Był to gest sprzeciwu wobec niechęci i gwizdów radzieckiej widowni, a także wobec dyktatu Związku Radzieckiego na świecie.
O zwycięstwie sprzed 35 lat i nie tylko mieli okazję usłyszeć od samego mistrza mieszkańcy Skwierzyny, którą Kozakiewicz odwiedził w zeszłym tygodniu.
- Powitała mnie tu drogówka, ale mandatu nie dostałem - żartował z charakterystycznym dla siebie szerokim uśmiechem.
Co sławna osobistość robiła w niewielkim miasteczku nad Wartą? Jako twarz programu „Bądź w olimpijskiej formie”, sportowiec spotkał się z seniorami w Skwierzyńskim Ośrodku Kultury, by promować wśród nich aktywność fizyczną. Nie tylko przedstawiciele Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ale i młodzież z miejscowych szkół, a także podopieczni DPS-u przyszli zobaczyć i posłuchać Władysława Kozakiewicza.
- Ten projekt powstał po to, żeby ludzie ruszali się, ćwiczyli, dbali o kondycję. To bardzo ważne, ruch to zdrowie. Nie trzeba wcale wielkiego wysiłku, żeby zachować formę, mimo wieku - mówił sportowiec, który na karku ma już 62 lata, jednak formy mógłby pozazdrościć mu niejeden nastolatek.
Olimpijczyk chętnie podzielił się ze słuchaczami sposobem na zachowanie krzepy i wigoru.
- Śmiejąc się ćwiczymy mięśnie brzucha. Dobrym sposobem na trening jest również taniec, który sprawia jednocześnie wiele radości. Ćwiczyć można siedząc przed telewizorem i oglądając ulubiony serial. Wystarczy pół godziny dziennie - mówił sportowiec.
Seniorzy byli pod wrażeniem.
- Odwiedziny takiej osobistości to niebywała frajda. Wiemy, że sport to zdrowie, dlatego sekcja naszego uniwersytetu dwa razy w tygodniu ćwiczy na sali gimnastycznej. Dzięki temu możemy dłużej cieszyć się sprawnością - mówił prezes uniwersytetu, Edmund Reszel.
Największą ciekawość słuchaczy wzbudziły jednak opowieści Kozakiewicza o początkach jego kariery i barwnym życiorysie. Sportowiec sypał anegdotami jak z rękawa.
- Zaczęło się dość prozaicznie. Brat był tyczkarzem. Mieszkaliśmy sześć kilometrów od stadionu, a że się w domu nie przelewało, brat chodził na treningi piechotą. Któregoś razu, żeby nie nudzić się po drodze, zabrał mnie ze sobą. Pętałem się tam i plątałem pod nogami, aż w końcu ktoś zwrócił na mnie uwagę i zacząłem ćwiczyć, najpierw z tyczką, a potem już bez. Po kilku latach byłem już w kadrze Polski - opowiadał sportowiec. Podczas pełnej sukcesów kariery, Kozakiewicz zwiedził niemal cały świat. Dziś mieszka w Niemczech i jest nauczycielem WF-u.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?