WŁADYSŁAW ŻMUDA
WŁADYSŁAW ŻMUDA
51 lat. Żonaty (Ewelina), syn Jan (4,5 roku). Kluby: Motor Lublin (do 1972 r.), Gwardia Warszawa (72-74), Śląsk Wrocław (74-80), Widzew Łódź (80-82), Hellas Verona (82-84), Cosmos Nowy Jork (84), Cremonese Cremona (84-87). Dwukrotny mistrz Polski (81, 82), zdobywca PP (76). W reprezentacji Polski wystąpił 91 razy. Uczestnik czterech finałów MŚ (1974 - brązowy medal, 1978, 1982 - brązowy medal i 1986), w których rozegrał 21 meczów. Wicemistrz olimpijski z Montrealu (1976). Od 1997 r. współpracownik trenera kadry olimpijskiej Sydney '2002 Pawła Janasa, 2000-02 selekcjonera Jerzego Engela, od 2003 r. trener reprezentacji Polski do lat 21.
- Ja przyjął pan wynurzenia Piotra Dziurowicza w Gazecie Wyborczej?
- Jeśli korupcja w polskiej piłce jest sprawą oczywistą i są na to dowody, to ci, którzy są w nią zamieszani, powinni odpowiadać przed powołanymi do tego organami. Oczyszczenie piłki jest potrzebne, a nawet konieczne! Wierzę, że pomoże to wyjaśnić wiele spraw i nasz sport znów stanie się prawdziwy.
- W polskiej piłce tkwi pan od blisko 35 lat i zapewne widział pan niejedno. Czy zaskoczyła pana skala opisywanych negatywnych zjawisk?
- W pewnym stopniu tak, bo miałem przecież blisko 10 lat przerwy w kontaktach z polską ligą. Zmiany są niezbędne, a liczę też, że ostatnie wydarzenia poruszą nasze środowisko i piłka stanie się znów czysta.
- Wierzy pan, że polski futbol można w ogóle uzdrowić?
- Tak, bo były takie sytuacje nawet w Niemczech, mających opinię państwa solidnego i praworządnego.
- Tam działania były jednak radykalne, bo większość Niemców ma trochę inną mentalność od naszej.
- Dlatego najważniejsze - według mnie - jest opracowanie odpowiednich przepisów. Gdy futbol będzie w pełni profesjonalny, sędziowie zaczną zarabiać jak zawodowcy, a kontrakty piłkarzy osiągną pułap dwóch lub trzech milionów euro rocznie, za małe pieniądze nikt nikogo nie kupi!
- To wszystko jednak - przynajmniej na razie - jest w naszej piłce nierealne. Co więc robić?
- Powtórzę raz jeszcze, że tworzyć odpowiednie prawo.
- Kto ma to zrobić: PZPN, minister sportu, sejm?...
- Przede wszystkim sejm oraz rząd. Inne dziedziny życia, jak choćby gospodarka, poszły w ostatnich latach do przodu, a sport jeszcze się cofnął! Weszło do niego i decyduje o ważnych sprawach zbyt wielu ludzi, nie mających o nim pojęcia.
- We włoskim futbolu co kilkanaście lat też wstrząsa środowiskiem afera, jak choćby pamiętny ,,czarny totek'' z udziałem Milanu, Lazio i kilkunastu piłkarzy innych drużyn w sezonie 1979/80. Czy grając w Weronie i Cremonie słyszał pan o takich zjawiskach?
- Nie, takich sytuacji nie było. Miałem może szczęście, że konsekwencje tej afery były jeszcze zbyt świeże, by ktoś chciał ryzykować swoją karierą.
- Wierzy pan w awans polskiej reprezentacji do mistrzostw świata 2006?
- Jestem przekonany, że nie zabraknie nas w Niemczech. Takiej sytuacji nie można już zmarnować!
- A w możliwość powtórzenia waszych sukcesów z MŚ 1974 i 1982?
- Sam awans już będzie sukcesem. Drużyna jest doświadczona, wielu jej zawodników gra w klubach zachodnich, więc powinniśmy sobie poradzić.
- Dziś pracuje pan w PZPN z młodzieżówką. Widzi pan w polskim futbolu talenty na miarę Lubańskiego, Deyny, Szołtysika lub... Żmudy?
- W mojej reprezentacji, którą prowadzę już trzeci rok, nie brak utalentowanych chłopców. Należy do nich Paweł Brożek, Klatt, Szałachowski, bramkarze Cierzniak i Fabiański, grający już w pierwszej lidze. Jest więc satysfakcja i nadzieja, że jeszcze się rozwiną i trafią do pierwszej reprezentacji.
- Dał pan już sobie spokój z prowadzeniem drużyn seniorskich?
- Jeszcze nie wiem. Jesienią zakończę pierwszy etap samodzielnej pracy z kadrą, bo wcześniej współpracowałem z Pawłem Janasem, a następnie z dobrym skutkiem z Jurkiem Engelem. Decyzji, co robić dalej, jeszcze nie podjąłem.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?