Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel Stelmetu Zielona Góra, Janusz Jasiński: - Znaleźliśmy swój tor

Andrzej Flügel
Janusz Jasiński ma 45 lat. Jest szefem rady nadzorczej SSA Grono, która wystawia zespół w ekstraklasie. Przedsiębiorca, aktywny członek organizacji zrzeszających pracodawców w regionie i kraju.
Janusz Jasiński ma 45 lat. Jest szefem rady nadzorczej SSA Grono, która wystawia zespół w ekstraklasie. Przedsiębiorca, aktywny członek organizacji zrzeszających pracodawców w regionie i kraju. Tomasz Gawałkiewicz
- To, że prezydent dołożył pół miliona pozwoliło nam wystartować w Eurolidze. Gdyby nie to, nie zagralibyśmy w niej. Czy można mieć zatem pretensje, że uzyskaliśmy pomoc? - mówi właściciel Stelmetu Janusz Jasiński.

- W jakiej kondycji jest dziś Stelmet?- W sportowej chyba niezłej. Mimo, że były różne koncepcje, jakieś zawirowania, to znaleźliśmy swój tor jazdy. Organizacyjnie klub się rozbudowuje, zmienia swój format. Przed nami nowe zadania dotyczące wizerunku, sprzedaży biletów, gadżetów i akcji promocyjnych.

- Kibice jednak się lekko niepokoją. Trzy ,,przestrzelenia" jeśli chodzi o transfery...- Nie ma powodów do niepokoju. Chcieliśmy tak zmontować zespół, by od października walczyć o najwyższe cele. Dlatego był szeroki skład. Ale pojawiła się możliwość pozyskania Dragicevicia, który jest lepszym zawodnikiem od Guinna. To była dla nas okazja, ale wówczas trzeba było skład ,,rozepchnąć". Czyli Amerykanin nie był pomyłką, lecz pojawił się ktoś lepszy. Do tego doszła słabsza dyspozycja, po mistrzostwach Europy, Łukasza Koszarka. Dysponując w składzie Robinsonem mieliśmy dwa silniki diesla. W tym momencie potrzebowaliśmy kogoś szybkiego, robiącego ruch na koźle, czyli zawodnika innego typu. Stąd Walker. Biorąc pod uwagę, że mamy jeszcze Cesnauskisa, który wprawdzie miał kontuzję, ale było wiadomo, że wraca, niepotrzebne były nam dwa diesle, ale silnik na benzynę. Czy można więc uznać nasze decyzje za błędy transferowe?

- A Barlow?- Rozwiązaliśmy z nim kontrakt. Diagnoza jego drobnych, ale stałych dolegliwości potwierdziła się. On musi poddać się operacji i nie będzie grać do końca sezonu.

- Nie wiedzieliście o jego problemach?- Badania przed podpisaniem kontraktu nie pokazały urazu. To wyszło później. Nastąpiło zmęczenie materiału. On trzy sezony grał i to nawet sporo, nie miał kontuzji i doszliśmy do wniosku, że prędzej czy później doszłoby do takiej sytuacji. Więc dobrze, że teraz, a nie później.

- Przed startem Euroligi stwierdził pan, że chciał, abyśmy uzyskali lepszy bilans niż poprzednio Asseco Prokom, czyli dwa zwycięstwa, osiem porażek. Nie wyszło.
- Nie wyszło, choć równie dobrze mogło być cztery do sześciu. Jak się potem okazało, też nie dałby nam
awansu, bo mielibyśmy gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Te ewentualne cztery wygrane byłyby fajne i moglibyśmy się nimi pochwalić. Cóż, cały czas się uczymy. Na pierwszy rok startów i brak doświadczenia to nie był zły występ. Zresztą dla nas wszystko jest nowe. W kraju zrobili z nas lidera w żółtej koszulce. Żeby ją mieć to trzeba przez kilka lat w wyścigu pojeździć. W Eurolidze trochę zapłaciliśmy frycowe, liczyliśmy jednak też na większą widownię. Ale uczymy się i wszystko przed nami.
- Teraz w Eurocupie trafiliśmy do "grupy śmierci". Damy radę awansować?- Jakby nam się udało, to będziemy się cieszyć. Jeśli nie, to trudno. Biorąc jednak pod uwagę wymagania kibiców, to ja chyba wolę taką "grupę śmierci". Właśnie w walce z podobnymi ekipami hartuje się zespół.

- Nowym elementem krajobrazu Zielonej Góry jest wojenka żużlowo-koszykarska. Kibice i działacze SPAR Falubazu mają pretensje do prezydenta miasta o to, że dostaliście większą dotację. Co pan na to?- Ta sprawa ma dwa aspekty. Finansowy i polityczny. Jeśli chodzi o pierwszy, to prezydent Janusz Kubicki obiecał nam i klubowi żużlowemu po milionie złotych w 2013 roku. To, że dołożył 500 tysięcy pozwoliło nam wystartować jako trzeci klub w historii polskiej koszykówki w Eurolidze. Tego się nie da zrównoważyć czymś innym. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że gdyby nie pomoc prezydenta, to byśmy w Eurolidze nie zagrali. Czy można mieć zatem pretensje, że to my uzyskaliśmy pomoc? To tak jak w rodzinie: jest dwóch braci. Obaj dostali coś od rodziców, ale jeden z nich potrzebował akurat pomocy i dostał więcej. Czy to oznacza, że ten drugi jest mniej kochany? Skąd!

- A aspekt polityczny?- Jeśli w tym wszystkim chodziłoby tylko o pieniądze, żużel i koszykówkę, to nie byłby problem. Jednak prezes stowarzyszenia, a w sumie realny włodarz klubu, Robert Dowhan startuje w wyborach, a jego głównym i jedynym oponentem jest prezydent Janusz Kubicki. Jeśli nie wyskoczyłby temat koszykówki, to pojawiłoby się coś innego. Basketowi poświeciłem bardzo wiele, także sporo finansów. Jeśli słyszę, że prezes Dowhan musiał włożyć jakieś pieniądze w klub, to ja robię to od kilkunastu lat i nie czuję się pokrzywdzony. Nie chcę jakby podkręcać tematu. Przez wiele lat pomagałem żużlowi. Dziś my uzyskaliśmy większe wsparcie, jutro być może oni. Falubaz jest dziś chyba najbogatszym klubem żużlowym na świecie. Od nas są zasobniejsi nawet w Polsce. Pod względem budżetu w gronie euroligowych ekip byliśmy na ostatnim miejscu, teraz w drugiej rundzie Eurocupu na jednym z ostatnich. My próbujemy jakoś dostać się do elity, a żużel zielonogórski od kilku lat siedzi na szczycie.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska