Dariusz Juszczak prowadzi firmę przy obwodnicy śródmiejskiej. Biuro otworzył pod poziomem gruntu. Ostatnie kilka dni mężczyzna wraz z żoną przeżywali koszmar. Stoczyli heroiczną walkę z wodą, która wybiła spod ziemi. Niemal bez przerwy pracowały dwie pompy. Tylko dzięki nim nie doszło do zalania towaru.
Mokro byłoby na metr
- Wyliczyłem, że woda doszłaby do poziomu 85 centymetrów - Juszczak uderza się lekko dłonią w biodro. - Jedną noc wyszliśmy z żoną o czwartej nad ranem. Ratowaliśmy towar.
Przed potopem ratowała się także Maria Bocheńska. Kobieta sąsiaduje z biurem Juszczaka. - Też mieliśmy zalaną piwnicę - łapie się za głowę Bocheńska.
Oboje z Juszczakiem twierdzą, że winę za zalanie ponoszą zielonogórskie wodociągi. - Dla pewności zleciłem sanepidowi przeprowadzenie badań. Okazało się, że woda, która wybiła u mnie jest mieszanką gruntowej i wodociągowej - przedsiębiorca jako dowód pokazuje wyniki analizy.
Zdaniem Bocheńskiej i sąsiada woda pojawiła się u nich w wyniku awarii rury przy ul. Sikorskiego. - Nie widzę inne możliwości. Skoro przez tyle lat tej wody nie było - stanowczo dodaje kobieta.
To nie nasza woda
Co ciekawe jednak przedstawiciele zielonogórskich wodociągów mają inne zdanie. - Nie mieliśmy awarii. Ale sprawdziliśmy, woda, która zalała mieszkańców nie pochodzi z wodociągów - twierdzi dyrektor ds. technicznych Jan Markowski. - Kawałek dalej jest stawek, który miał odwadniać okolicę i koryto Złotej Łączy. Nie spełnia już swojej roli.
Markowski twierdzi, że przyczyn zalania piwnic mieszkańców jest więcej. Zdecydował choćby fakt, że przed laty w tej części miasta działały firmy, które pobierały wodę. Po ich zamknięciu poziom wód gruntowych znacznie się podniósł.
- Polska Wełna, octownia PSS Społem, browar - wymienia Markowski. - Niedawno uszczelniliśmy też kanalizację. Po remoncie wody gruntowe już nie przenikają do rur. Co także wpływa na wzrost ich poziomu.
Markowski przewiduje, że jeżeli miasto w najbliższych latach nie opracuje odpowiedniej strategii, woda stanie się dla mieszkańców nie lada problemem. - Kłopoty będą się pojawiały częściej - nie ma wątpliwości Markowski.
Wątpliwości jednak wciąż rodzą się u zalanych mieszkańców z al. Konstytucji 3 Maja. Juszczak będzie się domagał odszkodowania od spółki miejskiej. - Mam dowody winy wodociągów. I tej sprawy nie odpuszczę - zapewnia mężczyzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?