Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna łężyczan z miastem. Kto na tym zyska, a kto straci?

Marek Białowąs
Pan Kazimierz z Zielonej Góry Łężycy chciałby, żeby najpierw zrobiono chodniki i drogi.
Pan Kazimierz z Zielonej Góry Łężycy chciałby, żeby najpierw zrobiono chodniki i drogi. Mariusz Kapała
Stracimy pieniądze z Unii, jeśli nie będzie pozwolenia na rozbudowę oczyszczalni. - Łężyczanie targują się o swoje, a ucierpią wszyscy - mówi dyrektor wodociągów.

Protest mieszkańców Łężycy przeciwko rozbudowie miejskiej oczyszczalni ścieków rozpoczął się wiosną br. Wtedy to rozeszła się wieść, że władze miasta planują niebezpieczną inwestycję. W kwietniu radny dzielnicy Nowe Miasto Krzysztof Wołczyński rozesłał e-maile do mieszkańców, które wzburzyły ludzi.
- Włodarze miasta chcą nam wybudować spalarnię na terenie oczyszczalni. (...) Oczywiście wszystko odbywa się z zachowaniem prawa, ale bez rozgłosu, tak żebyście Państwo nie wiedzieli - przeczytali odbiorcy listu Wołczyńskiego.
Na nic zdały się wyjaśnienia miasta, że w Łężycy nie przewiduje się budowy żadnego nowego pieca. A wzmianka o nim to błąd Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gorzowie. Co więcej - taki piec istnieje na terenie oczyszczalni już od 2009 roku. Spala dziennie około 60 ton osadów ściekowych. I dotychczas nie wywoływał sprzeciwów.

Strachy na Lachy
Zaalarmowani przez radnego Wołczyńskiego mieszkańcy wsi nie uwierzyli wyjaśnieniom zastępcy prezydenta miasta Krzysztofa Kaliszuka. - Ja mam dom blisko oczyszczalni. Mamy prawo się bać. Obawiam się, że opady ze spalarni będą nas zatruwały - mówi jeden z mieszkańców Łężycy Maciej Kozłowski.
Pojawiły się emocje i plotki, które żyły już własnym życiem. Mówiono o tym, że w całej wsi po zakończonej rozbudowie będzie straszny smród, a gdy zbiorniki okażą się nieszczelne, może to być nawet niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Słychać było obawy o budowie spalarni odpadów medycznych i innych niebezpiecznych śmieci.
- Nikt nam do dziś nic nie wytłumaczył. Atmosfera niepokoju trwa. Nie wiemy, jakie będą prawdziwe skutki inwestycji - powiedziała „GL” sołtys wsi Jolanta Rabęda.

Plany są jednak całkowicie odmienne od obaw mieszkańców, a po ukończonej inwestycji ma być lepiej niż obecnie. O szczegółach na spotkaniu z mieszkańcami wsi mówił m.in. K. Kaliszuk i szefowa wodociągów. - Chcemy zbudować nowoczesną instalację do fermentacji, która pozwoli na zmniejszenie ilości spalanych osadów nawet o połowę - mówi B. Jilek.

W planach jest urządzenie do wykorzystywania biogazu, produkcji z niego prądu. Oczyszczalnia będzie produkować elektryczność na własne potrzeby. Spadną rachunki za utrzymanie zakładu. Skutki działania oczyszczalni na otoczenie będzie więc mniejsze niż dziś. Hermetyczne komory fermentacyjne i urządzenia do wykorzystywania biogazu istnieją w wielu nowoczesnych zakładach Europy. To sprawdzone rozwiązanie.

Chcemy coś w zamian
Dziś, po kampanii informacyjnej miasta, konflikt nieco ostygł. K. Wołczyński nadal zarzuca włodarzom Zielonej Góry, że nie rozmawiają z mieszkańcami. - Wszystko było robione niby zgodnie z prawem, ale to przecież inwestycja wzbudzająca krew. Trzeba z ludźmi rozmawiać i tłumaczyć. Emocje opadły, teraz zaczęły się konkrety - wyznaje radny.
Te konkrety to działania protestującej grupy, która wynajęła kancelarię prawną do reprezentowania mieszkańców wsi.
- Sprawa jest na etapie wydawania niezbędnej decyzji środowiskowej. Projekt zamieszczony na stronie internetowej urzędu szybko został oprotestowany przez wynajętych prawników - mówi B. Jilek. - Miasto odwołało się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Nawet w przypadku wygranej czekają nas jednak kolejne kłopoty.

Jeżeli SKO wyda korzystną decyzję w tej sprawie, następny krok do rozpoczęcia inwestycji to konieczność uzyskania decyzji lokalizacyjnej, a na końcu pozwolenia na budowę. Każdą z tych czynności można oprotestować. Papiery trafią pewnie do SKO ponownie. To odwlecze cały proces formalny, może nawet do końca zimy przyszłego roku. A czas ma tu decydujące znaczenie, ponieważ w umowie z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska widnieje zobowiązanie uzyskania pozwolenia na budowę do końca grudnia 2015 r. Jeśli tak się nie stanie, miasto może stracić przyznane wsparcie.

O możliwości swoistego targu z władzami miasta mówi wprost K. Wołczyński. - Ludzie we wsi chcą mieć coś dla siebie z tej inwestycji. - mówi bez ogródek radny. - Gdyby Zielona Góra zainwestowała u nas więcej np. w drogi, konflikt byłby rozwiązany.
- Oczywiście, że tutaj chodzi nie o wydumaną szkodliwość oczyszczalni, a o interes małej grupy. Ucierpieć na tym mogą wszyscy zielonogórzanie - komentuje B. Jilek. - Mam wielkie obawy, że możemy stracić unijne pieniądze na tę inwestycję.
- Naszą postawę może zmienić miasto. Jakaś droga, chodniki. Przystanek autobusowy ufundowany dodatkowo dla nas - wyznaje M. Kozłowski. - Dlatego skorzystaliśmy z prawa do obywatelskiego protestu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska