Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o wiatraki i prąd

(bob)
- Enea odmówiła dostępu do sieci, więc może te wiatraki będziemy musieli sprzedać - mówi Krzysztof Jaworski
- Enea odmówiła dostępu do sieci, więc może te wiatraki będziemy musieli sprzedać - mówi Krzysztof Jaworski fot. Bożena Bryl
Polskie firmy za późno się zorientowały, że na wietrze można dobrze zarobić.

- Kupiliśmy turbiny, a teraz słyszymy, że nie ma miejsca w sieci na prąd, który wytworzą - denerwuje się Krzysztof Jaworski z Clean Energy Systems w Zielonej Górze.

W Gorzowie Wlkp. firmę Starke Wind założył Holender i zaczął starania o postawienie w rejonie Górzycy, Słubic i Rzepina potężnych wiatraków za kilkaset mln euro. Uzyskanie wszystkich pozwoleń zajęło pięć lat. Ale jesienią w Golicach koło Słubic staną pierwsze turbiny. Prąd, który wytworzą trafi do energetycznej sieci przesyłowej nie pozostawiając w niej praktycznie już miejsca dla innych w promieniu wielu kilometrów. Starke Wind zarezerwowała sobie w niej miejsce na 150 megawatów.

Turbiny czekają

Tymczasem w okolicy Rzepina chcą postawić farmę wiatrową cztery zielonogórskie firmy, w tym Clear Energy Systems i potrzebują ok. 70 megawatów w sieci przesyłowej. - Zakład Energetyczny Enea w Gorzowie nam odmówił uzasadniając, że nie ma już miejsca, bo zarezerwował je wcześniej inny inwestor - twierdzi K. Jaworski. W Rzepinie leżą elementy kilku pierwszych wiatraków, które miały być zamontowane przez zielonogórzan w Lubiechni Wielkiej. - Kupiliśmy oraz wydzierżawiliśmy grunt na 35 turbin o mocy 2 megawatów każda - opowiada Jaworski. Koszt tej farmy to ok. 100 mln euro, które są gotowe wyłożyć zachodnie spółki giełdowe. Bez dostępu do sieci przesyłowej o inwestycji nie ma co marzyć. Mówi, że Enea pomija mniejsze firmy.

W Gorzowie odpierają zarzuty K. Jaworskiego.
- Nie odmówiliśmy dostępu do sieci - twierdzi kierownik wydziału zarządzania rozwojem sieci w oddziale dystrybucji Enea SA Hanna Żytkowska. - Sygnalizowaliśmy jedynie, że wykonanie obowiązkowej ekspertyzy wpływu włączenia farmy do krajowego systemu energetycznego może być kosztowne - wyjaśnia.

Przeciw zakłóceniom

Taką ekspertyzę musi zlecić i za nią zapłacić każdy, kto ubiega się o dostęp do sieci. To analiza, odpowiadająca na pytanie, czy włączenie na danym terenie siłowni wiatrowej nie spowoduje zakłóceń energetycznych w kraju. Określa też, jakie inwestycje trzeba przeprowadzić w sieci, aby mogła być przyłączona elektrownia wiatrowa określonej mocy. Koszty modernizacji linii przesyłowych i urządzeń ponoszą po połowie: energetyka i inwestor. H. Żytkowska nie chce operować nazwami, ale potwierdza, że firma, która chce stawiać wiatraki w okolicy Słubic spełniła wszystkie warunki i dostała projekt umowy na dostęp do sieci.

Jeśli firmy reprezentowane przez K. Jaworskiego zlecą ekspertyzę, a potem poniosą połowę kosztów ewentualnej modernizacji sieci, to też dostaną dostęp. Trzeba jednak pamiętać, że w tym przypadku chodzi o przebudowę ok. 100 km linii wysokiego napięcia.

- Nie składaliśmy wniosku o całą pojemność sieci przesyłowej, tylko o tyle, ile nam potrzeba - tłumaczy Żytkowska. Dodaje, że firma spełniła wszystkie warunki, wymagane przez polskie prawo i każdy mógł to zrobić. - Żyjemy w wolnej Europie, skoro pierwsi złożyliśmy wniosek, pierwsi dostaliśmy warunki przyłączenia - twierdzi. Jaworski ripostuje, że np. w Danii dostęp do sieci mają tylko rodzime firmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska