[galeria_glowna]
- Dym zauważyłem około godz. 10.00, zaraz potem wyły już strażackie syreny - opowiada Maciek, który z okna mieszkania widział początek pożaru.
- To płonie sala sportowa w jednostce - szybko dodał jego kolega Michał.
Około godz. 10.30 pożar trwa już na dobre. Wyciągamy aparat. Po chwili podbiega do nas żołnierz. - Z rozkazu majora nie wolno robić zdjęć - stanowczo mówi wojskowy. Po chwili, jakiś oficer każe nam iść do biura przepustek. Grozi, że przyśle żandarmów jak nie odejdziemy od płotu jednostki. Zabrania robienia zdjęć.
Gasi 70 strażaków
Godz. 11.00. Na dachu trwa wielka już akcja gaśnicza. W okolicy siedzą żołnierze gotowi do pomocy.
W kłębach gęstego dymu, na dachu widać sylwetki strażaków ubranych w aparaty tlenowe. Bez nich nie mieliby żadnych szans oddychać. Jest niebezpiecznie. Płonący dach w każdej chwili może runąć.
Akcją na sali kieruje szef sulechowskiej straży mł. bryg. Mariusz Bieława. Z dołu nadzoruje komendant zielonogórskich strażaków bryg. Waldemar Michałowski.
Po godz. 11.20 sytuacja robi się coraz trudniejsza. Nadjeżdżają posiłki i olbrzymia cysterna z wodą. Na terenie jednostki jest kilka wozów gaśniczych. Część ze sprężoną pianą. Dokoła słychać huk motorów podających wodę do węży. Dach gasi 70 strażaków z jednostek w Zielonej Górze, Nowej Soli, Wolsztyna i Sulechowa.
Około południa z sali wylatuje czarny dym. Jest go coraz więcej. - Wycinamy kawałki papy w dachu, ta zacina piłę spalinowa - relacjonuje trudy gaszenia bryg. Michałowski. Przez wycięte otwory strażacy leją wodę do wnętrza. Dach co chwilę pokrywa piana gaśnicza.
Ogniowcy używają kamery termowizyjnej. Tylko tak mogą ustalać, gdzie są płomienie. Około godz. 13.00 akcja trwa na dobre.
Walka do rana
Po godz. 13.00 już wiadomo, że pożar jest bardzo ciężki. Ciemny dym coraz wyżej unosi się nad okolicą. - Ogień jest w środku budynku, sala jest zalana wodą - informuje bryg. Michałowski.
Płomienie są między podsufitką a dachem właściwym. Tam jeszcze cztery warstwy papy. To wszystko płonie.
Około godz. 15.00 jest pewne, że w dzień, ani w noc akcja się nie skończy. - Potrwa do rana - zapewnia bryg. Michałowski i wraca na pole walki z żywiołem.
O przyczynie pożaru jeszcze nic nie wiadomo. Wojsko nie wpuszcza dziennikarzy na teren jednostki. Nie udziela żadnych informacji.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że na dachu były montowane odgromniki. Możliwe, że to podczas pracy doszło do zapłonu. Pracownicy firmy montującej piorunochrony byli na miejscu pożaru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?