Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojskowe GPS zamiast Afganistan pokazywały Zieloną Górę i Afrykę

(pij)
Wojskowe GPS zamiast Afganistanu pokazywały Zieloną Górę i Afrykę.
Wojskowe GPS zamiast Afganistanu pokazywały Zieloną Górę i Afrykę. fot. Piotr Jędzura
Polskie wojsko miało w Afganistanie używać wadliwych odbiorników GPS. Nie miały anten i myliły Afganistan z Zieloną Górą.

Sprzęt trafił do polskiej armii z firmy Hertz-Systems w Zielonej Górze. O sprawie pisała "Gazeta Wyborcza".
Wczoraj ustaliliśmy, że sprzęt najpierw był testowany. Wyniki były jednak marne. Na początku 2007 r. stwierdzono, że urządzenia, które mają trafić na misje do Czadu i Afganistanu nie miały wbudowanych anten. Z tego powodu były problemy z odbieraniem sygnału. W efekcie myliły Afganistan z Afryką i... Zieloną Górą. W dodatku bateria trzymała tylko dwie godziny. Na ustalenie położenia po uruchomieniu trzeba było czekać kwadrans. Po wyłączeniu wszelkie dane były kasowane.

Urządzenia nie miały żadnych szans na zakup z powodu negatywnej opinii wydanej po testach. W dodatku gen. Waldemar Skrzypczak, który wtedy był dowódcą wojsk lądowych zwrócił się do MON-u, żeby nie kupować sprzętu od firmy Hertz-Systems. Zostały one jednak kupione przez Agencję Mienia Wojskowego. Wyjaśnieniem zakupu miały być groźby wysokich kar po unieważnieniu przetargu z firmą.

Do armii trafiło w sumie 90 wadliwych GPS-ów kupionych za około milin złotych. Sprzęt pojechał z polskim wojskiem do Czadu. Do Afganistanu na szczęście nie pojechały. - Zostały w depozycie - informuje płk Mikołaj Przybył, zastępca wojskowego prokuratora okręgowego do spraw przestępczości zorganizowanej w Poznaniu. Tuż przed wyjazdem polskiego wojska został kupiony odpowiedni i dobrze działający sprzęt. Kosztowały około 1,2 mln zł.

Sprawa jest odłamem dużego wątku. W sprawie zapadły już pierwsze wyroki. Prawomocnym wyrokiem skazany został komendant z jednej z lubuskich jednostek wojskowych. Zgłaszał on potrzebę naprawy kamer monitorujących i sprzętu alarmowego uszkodzonych przez burzę. - Taka usługa kosztowała od 9 do 12 tys. zł. Mężczyźnie postawiono za to trzy zarzuty - mówi płk Przybył. Wojskowa prokuratura podczas śledztwa sprawdził nawet dane z instytutu meteorologii. W dniach, w których zgłaszano usterki nie był burz.

Główny wątek "warszawski" dotyczy korupcji związanej z ustawieniem przetargów wartych 300 mln zł z firmą Hertz-Systems. Mieli je ustawiać szef Hertza i płk Marek G.

- Sprawa jest dość skomplikowana i wielowątkowa. 10 osób już usłyszało zarzuty - mówi płk Przybył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska