Gmina Kolsko leży na krańcu powiatu nowosolskiego i województwa lubuskiego. W zasadzie czuje się tu już Wielkopolskę. - O tak, wszystkim jest tu daleko, na to nic nie poradzimy. Kiedyś w referendum mieszkańcy zdecydowali o woli przynależności do powiatu nowosolskiego i jesteśmy z wszystkimi tego plusami i minusami - śmieje się Henryk Matysik od 15 lat wójt, tej jednej z najmniejszych gmin. Nieco ponad 80 km kw., 17 miejscowości, 3.314 mieszkańców.
Choć mała gmina, to problemy wydają się tu większe. Wybija się duże bezrobocie w po pegeerowskich wsiach, choć ostatnio zmalało dzięki zaradności ludzi. Wójt wciąż szuka kierunku rozwoju gminy.
Powstał hotel nad jeziorem i wokół niego może rozwinąć się ważna sfera działań turystycznych, ale też i zakład rozbioru kurczaków. - Pomiędzy nowosolską strefą gospodarczą a przedsiębiorczym Wolsztynem musimy w swojej nie do końca już rolniczej gminie znaleźć pomysł na siebie. Czy to będzie turystyka? Nie wiem. Rozmawiamy z inwestorami chcącymi tu ulokować swój zakład. Ale nie chciałbym, aby było to coś uciążliwego dla mieszkańców - mówi H. Matysik.
Mieszkańcy Kolska nie ukrywają, że gmina na uboczu często jest marginalizowana i zapominana w dużych ośrodkach. A ludzie potrzeby mają te same, jak gdzie indziej. - Trzeba się głośno o swoje upominać - mówią. Dla wójta Matysika oznacza to jedno, że trzeba sobie radzić samemu.
- Do wszystkich ważniejszych centrów mamy po 20-30 km. Oddalenie doskwiera najbardziej, gdy trzeba wezwać karetkę pogotowia lub straż pożarną. To sprawiło, że musieliśmy sami pomyśleć o złagodzeniu tych skutków, bo jesteśmy często zdani na swoje możliwości - mówi H. Matysik. Dlatego dziś kolscy strażacy ochotnicy są najlepsi w zawodach i sporo pieniędzy wójt inwestuje w sprzęt.
Jedna jednostka jest już w krajowym systemie ratowniczym, druga już do tego aspiruje. Drugi ważny element to dwa ośrodki zdrowia i praktyki lekarzy rodzinnych. - Nie wyobrażam sobie, by nie zapewnić bezpieczeństwa ludziom - podkreśla wójt.
Jest dumny z tego, że udało się zdobyć unijne środki na kilka ważnych projektów, jak remont domu kultury, drugiego takiego w powiecie nie ma. - To test prawdy. Pokazaliśmy, że nawet mali potrafią napisać dobre projekty. Wkrótce unijnych pieniędzy nie będzie, a ta dana nam szansa nie została zmarnowana i niewątpliwie poprawi poziom życia mieszkańców. Nie ma dziedziny, w której nie wykorzystalibyśmy okazji - mówi.
Ten rok jest pod względem inwestycji przełomowy. W 2009 wydatki na inwestycje wyniosły 8 mln zł. 2010 to już 14 mln. - W naszym budżecie 48 proc. to inwestycje - mówi H. Matysik i wyciąga listę tegorocznych zadań - 6 mln zł na kanalizację w Kolsku i wodociąg w Tyrszelinach, Konotopie, przebudowa ul. Piastowskiej w Kolsku i Chrobrego w Konotopie, boisko przy gimnazjum w Kolsku i nowoczesne boisko sportowe w Konotopie. Do tego świetlica w Ujściu i oświetlenie w Jesionce.
Musi starać się dzielić sprawiedliwie, bo z ośmiu sołectw każde uważa, że jest ważne. - Słucham i dyskutujemy, by nikogo nie zostawić samego z problemami. Ale zasada hierarchii jest jedna: trzeba znaleźć zewnętrzne dofinansowanie - wyjaśnia wójt. Ale jeśli już coś obieca, to mieszkańcy zadają jedno proste pytanie - kiedy? Nie ma mowy, by nie dotrzymać słowa. - Na szczęście mam dobrą pamięć i nie obiecuję gruszek na wierzbie - mówi Matysik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?