Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolfenstein - recenzja. Ta gra, to klasyczna strzelanina w swojej najczystszej postaci

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
Klasyka FPS-ów wróciła w rewelacyjnej oprawie graficznej i dźwiękowej oraz z nowymi pomysłami. To doskonała gra utrzymana w krwistym stylu doskonałej strzelaniny.

Pamiętam pierwszego Wolfensteina. Metalowe drzwi labiryntu otwierające się zawsze jednakowym dźwiękiem. kwadratowi wręcz przeciwnicy, Hitler wyglądający jak strach na wróble. Skarby ukryte za faszystowskimi obrazami. I doskonały klimat. Już wtedy było pewne, że Wolfenstein nie będzie obojętny w świecie FPS-ów. I nie jest.

LEM właśnie wypuścił najnowsza odsłonę tej kultowej już gry. Produkt absolutnie nie jest niszowym, a wręcz przeciwnie. To najczystsza forma rozgrywki w świecie strzelanek. Doskonała forma zabawy przeniesiona na ekrany komputerów i konsol w dobrze skonstruowanej historii toczącej się w czasie II wojny światowej.

Stalowy gość

II wojna światowa trwa na dobre. Niemcy uwijają się, jak zwykle przy jakiejś tajemniczej broni. Tymczasem my mamy coś do załatwienia na niemieckim okręcie wojennym. Niestety Niemcy trafiają na nasz ślad, niestety... dla nich oczywiście.

Widowiskowa walka, i po chwili rakiety eksplodują w silosach, z których miały zostać wystrzelone. Samolotem uciekamy z eksplodującego okrętu i dostajemy się do biura tajnych operacji. I tam dowiadujemy się, że spokojnie nie będzie.

Z biura, jako amerykański agent specjalny, zostajemy przerzuceni do niemieckiego miasteczka i od razu zaczynamy walkę z faszystowską armią okupanta. Zaraz po wyjściu z wagonu musimy pomóc ruchowi oporu. Zażarta walka prowadzona jest w pobliżu stacji kolejowej. Po chwili wysadzamy wagon z czymś dziwnym. To coś, o niebieskim kolorze, unosi ciała w powietrzu.

Uciekamy ze stacji. Od tej chwili możemy być pewni, że naziści natrafili na coś, co przed wiekami ktoś zakopał, kto jednak potrafił tym sterować.

Potężna moc w rękach nazistów? Nie!!! Nie dopuścimy do tego.

I zaczyna się jazda

Teraz już strzelanina zaczyna się na dobre. Mistyka i tajemnicza moc będzie nam towarzyszyć cały niemal czas rozgrywki.

Bardzo fanie w grze wygląda i sprawdza się medalion-Woal. Ma on potężną moc. To nie jakiś tam wisiorek, ale narzędzie do spowalniania czasu czy odbijania kul.

Muszę też pochwalić twórców gry, bo utrzymali w niej klimat strzelanik. To taki klasyczny, wysmakowany FPS w najczystszej postaci. Dzięki temu gra się wręcz znakomicie. Rozgrywka jest prosta. Idziemy i strzelamy, rzucamy granatami i nie dajemy się sięgnąć kulom wroga. Nasz bohater to też trochę taki gość, co to się kulom nie kłania...

Sztuczna inteligencja przeciwników jest niczego sobie. Ostrzeliwują nas gradem kul i obrzucają granatami. Doskonale zachowują się podczas walk w pomieszczeniach. Mamy również bossów, z którymi trzeba się rozprawić. I jest wtedy bardzo gorąco. Trzeba się napocić, żeby wyjść cało z opresji, a takich momentów w grze nie brakuje. I bardzo często ogarnie nas czerwono-krwista poświata.

Czysta strzelanina

Twórcy gry zadbali o oprawę graficzną i dźwiękową. Tym samym zapewnili nam doskonałe widowisko batalistyczne w elektronicznej formie. Widoki w grze są doskonałe i przyciągające wzrok. Udźwiękowienie, szczególnie odgłosów walki cieszy ucho.

Zaletą jest długość gry. To zabawa na przynajmniej ponad 10 godzin.

Podsumowując, najnowszy Wolfenstein ze stajni LEM, ma wszystko, czego tylko mogą wymagać wielbiciele FPS-ów. To strzelanka wydana w najczystszej ze sowich form. Wolfenstein znowu namieszał w świecie FPS-ów. Ale przecież nie mogło być inaczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska