Wreszcie mają swoje wymarzone M

- Innej możliwości nie ma - opowiada Wiesław Kiwacki. - Poprzednie mieszkanie mamy wynajęte tylko do końca miesiąca, musimy się wyprowadzić i je opuścić. Gdyby nie oddano tego budynku, to chyba z żoną i synkiem zostalibyśmy bez dachu nad głową - śmieje się.

W piątek Kiwaccy, którym przydzielono mieszkanie pod jedynką, byli pierwszymi lokatorami, którzy wprowadzili się do nowego bloku Towarzystwa Budownictwa Społecznego, przy ul. Książąt Oleśnickich. Klucze wręczał im prezydent Jan Zubowski. Piętnaście minut po nich klucze dostawały kolejne rodziny. W sumie 56.

Nowy blok jest pomalowany na wesołe kolory, z pomarańczowym włącznie. Jego budowę rozpoczęto rok temu. Stoi obok bardzo podobnego budynku TBS, który oddano kilka lat temu.

- W przyszłym roku we wrześniu powstanie tu kolejny, bliźniaczy blok, także z 56 mieszkaniami - mówi prezes TBS Czesław Cichoń. - Będzie przedłużeniem obecnego, cały budynek ułoży się w podkowę. A jeśli dostaniemy kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego, to możemy wybudować jeszcze dodatkowych 90 mieszkań.

W kolejce na takie lokum czeka około 670 rodzin. Średnia długość oczekiwania to cztery lata. Ale Kiwaccy, którzy wprowadzili się w piątek, czekali mniej, półtora roku. Dziś uważają, że uśmiechnęło się do nich szczęście.

- Trafiliśmy bardzo dobrze. Mamy dwupokojowe mieszkanie, 51 metrów - cieszy się ojciec rodziny. Dotychczas mieszkali u swoich rodziców, jednych lub drugich, ale przez ostatnie lata wynajmowali mieszkania. Przeprowadzali się w sumie cztery razy.

- Młode małżeństwa mają teraz bardzo ciężko - wzdycha Beata Kiwacka. - Musieliśmy wziąć kredyt na wpłatę partycypacyjna w bloku TBS. Żeby dostać to mieszkanie, wpłaciliśmy 20 tys. zł. Ciężko było to zebrać, chociaż oboje pracujemy. Mąż w firmie elektryczno-budowlanej, ja w szkole, w kuchni.

W nowym mieszkaniu będzie nowe wyposażenie. Stare meble po licznych przeprowadzkach się rozleciały.

To jest już 10. blok wybudowany przez TBS, w sumie 13 inwestycja. Jest w nich 589 mieszkań. 70 proc. z to są lokale dwupokojowe - bo na takie jest największe zapotrzebowanie.

W Głogowie można też kupić mieszkanie na wolnym rynku, ale trzeba mieć znacznie więcej pieniędzy. Jeden metr kwadratowy lokalu w blokach waha się od 2.900 zł - za takie, które wymaga grubszego remontu, do 3.400 zł. Mieszkanie wielkości 40 mkw kosztuje około 135 tys. zł. A na Starym Mieście są droższe, czynszowe kosztują 3.600 zł za metr.

- I ludzie kupują, przeważnie młodzi. Biorą kredyty w bankach - mówi właścicielka biura nieruchomości Bożena Ułan. - Bardzo mało mam teraz mieszkań do sprzedaży, bo wszystkie poszły. Schodzi na pniu wszystko do 200 tys. zł.

Mieszkania budowane przez prywatną firmę przy ul. Złota Podkowa, w budynkach wielorodzinnych, kosztują 3.500 zł plus 7 proc. podatku VAT za metr. Jeszcze kilka jest wolnych. Jeden dom jest w trakcie budowy. Prywatny przedsiębiorca niedawno sprzedawał na Starym Mieście lokale mieszkalne od 3.500 do 4.100 zł. Zeszły bardzo szybko.