[galeria_glowna]
TRAGEDIA W RADOMIU
TRAGEDIA W RADOMIU
1 września 2007 r., podczas Radom Air Show, wskutek zderzenia dwóch samolotów zlin zginęli piloci grupy akrobacyjnej AZL Żelazny: podpułkownik rezerwy Lech Marchelewski i pilot Piotr Banachowicz. Kolizja nastąpiła w trakcie wykonywania pętli z rozejściem u szczytu. Trzy samoloty miały minąć się w najniższym punkcie manewru w bardzo małej odległości od siebie, ale z nieznanych przyczyn dwa z nich zderzyły się. Ceremonia pogrzebowa odbyła się 7 września na lotnisku aeroklubu w Przylepie.
Także ci, którzy chcieli zagrać na wrażliwości. Swojej i innych.
Inicjatorką niezwykłego wieczoru była Jolanta Taberska, szefowa karczmy. I jest to już tradycja, bo spotkanie było czwartym z kolei. - Tym razem postanowiliśmy tych kilka godzin poświęcić właśnie tragicznie zmarłym "Żelaznym" - mówi Taberska. - Znaliśmy ich, byli naszymi przyjaciółmi. Na dodatek to miejsce, które lotnicy bardzo lubią.
Wspomnienia nie są smutne
Scenariuszem i częścią artystyczną zajął się Grzegorz Hryniewicz, który natychmiast dodaje, że te listopadowa spotkania nie są smutnymi wieczorami. Przecież myśląc o tych, którzy odeszli, nie zawsze trzeba zalewać się łzami. Na dodatek jest to okazja do pokazania wszystkiego, co w dziedzinie kultury i sztuki okolica ma do zaoferowania. Były zatem strofy poetów-amatorów, koźlarska kapela i muzyka mniej oraz bardziej nowoczesna.
- Przejeżdżałam tędy przypadkowo, zobaczyłam tyle samochodów, to i zajechałam - opowiada Zofia Nowakowska z Poznania. - Naprawdę nie wiedziałam, że tutaj tyle się dzieje. A przy okazji dowiedziałam się o tragedii tych lotników. Straszne. Współczuję rodzinom.
Lampiony wzleciały do nieba
Przy długim stole zasiedli znajomi, przyjaciele "Żelaznych". Zapewniają, że podobne spotkania nie są potrzebne, bo i Lech, i Piotr ciągle są obecni w ich pamięci. Ale dobrze, że innym przypominamy to, co zdarzyło się w Radomiu. I jak wspaniali ludzie tam zginęli.
- Ich śmierć jest taka symboliczna - mówi Ania z Sulechowa. I dodaje, że jest początkującą poetką. - Tak wysoką cenę ludzie płacą za chęć latania.
Symboliczne było także kilka kółek, które jeden z "Żelaznych" zatoczył nad karczmą. Nie leciał charakterystycznym czerwonym samolotem, te właśnie statkiem wracają z Azji. Ale to i tak był najlepszy hołd, jaki można złożyć lotnikom. Tak jak różnobarwne lampiony, które na zakończenie spotkania wzleciały do nieba.
- Bo wszyscy piloci trafiają do nieba, inaczej być nie może - stwierdził jeden z przyjaciół "Żelaznych".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?