- Córka już na początku roku we wrześniu wróciła ze szkoły z wszami we włosach. Wyczyściliśmy ją środkiem z apteki. Kosztował niemało: 50 zł. Sprawę natychmiast zgłosiłem w szkole. Dyrektor obiecał, że zajmie się problemem, zawiadomi nauczycielki a one zasygnalizują sprawę rodzicom - mówi Wojciech Starzyński. Wydawało się, że z niechcianymi pasożytami koniec, a incydent będzie można puścić w niepamięć.
Tymczasem w poniedziałek, po miesiącu, dziewięcioletnia córka naszego czytelnika ponownie wróciła ze szkoły z niechcianym bagażem na głowie. - Znów rozmawiałem z dyrektorem, stwierdził, że jest bezradny, bo nie może zmusić rodziców do oczyszczenia głów roznoszących wszy dzieci. Ponoć rodzice bagatelizują sprawę. Wstyd? Brak higieny? W cywilizowanym świecie, w XXI wieku, nie da rady zapobiec takim wydarzeniom w szkole? Kto ma się tym zająć? - pyta bezradnie pan Wojciech.
Postanowił z żoną, że nie będzie wysyłać dziecka do szkoły, dopóki problem nie będzie rozwiązany. - Przecież nie obetnę córce długich włosów, nie będę co chwilę kupował drogich środków dezynfekcyjnych - opowiada nasz czytelnik. Zgłosił problem w Sanepidzie. Obiecano mu, że instytucja sprawdzi sytuację w szkole. - Wszawica w szkołach i przedszkolach to poważny problem o sporej skali. Miesięcznie mamy od 5 do 10 zgłoszeń. Jeden Bóg wie, o ilu przypadkach nie wiemy - stwierdza szefowa nowosolskiego Sanepidu Małgorzata Szablowska.
Więcej przeczytaj w dzisiejszym papierowym wydaniu ,,GL''
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?