Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko przez inny kolor długopisu lekarza

Renata Zdanowicz
pixabay.com
W kilku aptekach zakwestionowali mu prawidłowość wypisanych recept. - Nerwy mnie wzięły. Stałem się pyskaty, bo nie ma wyjścia - mówi pan Henryk.

Pan Henryk co miesiąc jeździ do ośrodka zdrowia , gdzie wypisuje dość dużo leków. - Część recept dostaję wypisanych w komputerze, a część odręcznie. I tym razem wziąłem recepty, i pojechałem z córką do Świebodzina. Już w pierwszej aptece zwrócili mi uwagę, że recepty nie są wypisane jednym długopisem. W innych aptekach to samo mówią. Przyjechałem do domu, nerwy mnie wzięły, więc dzwonię do Funduszu Zdrowia, że to jest nagminne u naszego doktora - relacjonuje nam zdarzenie mocno schorowany mężczyzna.

Pan Henryk mieszka w Toporowie. Do ośrodka zdrowia jeździ do Łagowa. Dlaczego leki kupuje w Świebodzinie, a nie na miejscu w Łagowie? - Nie wszystkie leki są odrazu dostępne w punkcie aptecznym, dlatego kupuję w Świebodzinie, żeby nie jeździć dwa razy. Poza tym biorę fakturę, wygodniej mi jest brać jedną. Mam też kartę stałego klienta.

Od powzięcia decyzji o wypisaniu recept do ich realizacji trwało tydzień. - To prawda, lekarz przyjmuje dwa razy w tygodniu w Toporowie, ale nie zawsze jest, więc wolę pojechać do Łagowa. W ośrodku wisi informacja, że na wypisanie leków trzeba dać kartkę trzy dni wcześniej. Tak robię. Mimo to dostaję źle wypisane recepty - bulwersuje się nasz rozmówca.

Pan Henryk jest mocno schorowany. - Ponad 20 lat po operacji jestem. Sam się nie poruszam, muszę z kimś jechać. Do tego nie jestem w stanie odróżnić koloru, musiałbym lupę ze sobą wozić - tłumaczy.

Kiedy próby zakupu leków w Świebodzinie nie powiodły się, pan Henryk trafił jednak do punktu aptecznego w Łagowie. - Aptekarka zobowiązała się sama iść do lekarza i poprawić recepty.

- Recepta była wypisana prawidłowo, na pieczątce lekarza był podpis, ale był inny odcień, kolor długopisu - potwierdza pielęgniarka Danuta Dyńda w łagowskim ośrodku zdrowia. - Wystarczyło do nas zadzwonić, albo załatwić to w punkcie aptecznym, nie trzeba jeździć z receptami do Świebodzina.

Grzecznościową formę pomocy panu Henrykowi wyświadczyła w końcu Danuta Salej z punktu aptecznego. - Jesteśmy na miejscu i mamy możliwości poprawy tych szczegółów. Kolor długopisu - nie miałam takiej uwagi podczas kontroli NFZ, być może w Świebodzinie w aptekach kontrole takie rzeczy karały i stąd odmowa realizacji recepty - domyśla się aptekarka.

W kilku aptekach dowiadujemy się, że każda poprawka, dopisek na recepcie powinien być potwierdzony pieczątką. - Nieraz jest tak, że są 3 -4 pieczątki na jednej recepcie. To właściciwe nie powinno być problemem pacjenta - twierdzą aptekarze.

Pacjenci łagowskiego ośrodka bronią lekarza i pielęgniarki. Rozumieją, że doktor ma bardzo rozległy teren do obsługi, kilka miejscowości, sporo od siebie oddalonych. Mimo, że Łagów to miejscowość atrakcyjna turystycznie, nie ma chętnych do podjęcia pracy w ośrodku.- Nie raz widziałam w ośrodku jaki tam panuje ruch, tu zastrzyk, tu telefon, a jeszcze komuś zwolnienie trzeba uzupełnić - mówi nasza rozmówczyni.

Żadne argumenty jednak nie są ważne. Ostateczny głos ma Narodowy Fundusz Zdrowia. To on decyduje, jak ma wyglądać prawidłowo wypisana recepta. Dlatego zapytaliśmy w Funduszu, czyje postępowanie z receptą jest prawidłowe. - Jeżeli na druku recepty dane pacjenta wpisane są przez pielęgniarkę a zlecane pacjentowi leki wypisuje lekarz i podbija pieczęcią oraz podpisuje innym długopisem - to nie jest to kwestionowane przez NFZ. Lekarz podpisując receptę i przybijając pieczęć akceptuje treść wystawionej recepty - odpowiedziała nam Joanna Branicka z Działu Kontraktowania Świadczeń Lubuskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Taką odpowiedź przedstawiliśmy kierowniczce jednej ze świebodzińskich aptek. Była sceptyczna. - Czasem pacjent dostawi kropeczkę na recepcie, żeby zaznaczyć jakiś lek i już jest problem. Jeśli NFZ inaczej interpretuje przepisy, niech wyśle pismo do aptek - skomentowała.

Co w tej sytuacji ma zrobić pacjent, jak się zachować. - Stałem się pyskaty, bo nie ma wyjścia - kwituje pan Henryk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska