Wymagana ilość podpisów, w sprawie odwołania burmistrza, to 2.133, czyli 10 procent uprawnionych do głosowania. - Przekroczyliśmy liczbę 2,6 tys. podpisów - mówi Tomasz Kwarciński, pełnomocnik "Ruchu Żaganian". - Informację przekazałem dyrektorowi delegatury komisji wyborczej w Zielonej Górze. Był bardzo zaskoczony, że tak szybko udało nam się zebrać wymaganą ilość. Bo zwykle komitetom referendalnym udaje się to najwcześniej na 2-3 dni przed upływem terminu. A my mamy komplet niemal 3 tygodnie przed czasem, który upływa na początku grudnia.
Jednak komitet zbiera podpisy nadal. Dla bezpieczeństwa. Bo może się okazać, że są na przykład błędy w danych. Pod listami można się podpisać do soboty 24 listopada. Prawdopodobnie referendum odbędzie się 10 lutego. - Odwiedzamy ludzi w mieszkaniach - dodaje Kwarciński. - M.in. przy ul. Szprotawskiej, Libelta, Dworcowej, Kochanowskiego, Bema, os. XXX-Lecia, Buczka i Pstrowskiego. Mieszkańcy bardzo pozytywnie reagują na naszą inicjatywę. Są ciekawi argumentów, chętni do rozmowy o sytuacji w mieście. Większość ocenia ją podobnie do nas, czyli źle.
Walka na podpisy
W ubiegłym tygodniu, Jerzy Rybaczek, pełnomocnik komitetu "Razem dla Żagania", zbierającego podpisy pod wnioskiem o odwołanie rady miasta, twierdził, że ma ok. 1,2 tys. głosów. W sobotę przy ul. Warszawskiej została zorganizowana akcja. Wśród udzielających się w niej byli się m.in. nauczyciele i dyrektorka jednej z miejskich szkół, podległych burmistrzowi. - W chwili obecnej mamy ok. 2 tys. głosów - powiedział nam wczoraj J. Rybaczek. - Jestem pewien, że zbierzemy wymaganą ilość, w przewidzianym terminie. Często wcześniej ludzie nie wiedzieli, co podpisują. A później szukali naszej listy. Strona przeciwna zrobiła dla nas dobrą robotę, bo ruszyła ludzi, którzy zaczęli się zastanawiać. Nasze argumenty, zawarte w 21 punktach do nich trafiają. Myślę, że będzie dobrze. Oby tylko frekwencja dopisała.
Zebranie wymaganej liczby podpisów, to jeszcze zbyt mało, żeby odwołać burmistrza lub radę. W drugiej turze wyborów samorządowych na S. Kowala zagłosowało 7.904 osób. Żeby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział trzy piąte liczby osób, które oddały na niego głos. To oznacza, że do urn musiałoby pójść 4.742 mieszkańców miasta. Połowa z nich, plus 1 musiałaby opowiedzieć się za odwołaniem włodarza. Aby odwołać radę, najpierw trzeba zdobyć wymaganą ilość podpisów. A w referendum musiałoby wziąć udział 5.796 mieszkańców miasta. Żeby odwołać radę potrzeba 2.899 głosów.
- Myślę, że referendum się powiedzie - stwierdza Kwarciński. - Bo ludzie są bardzo zdeterminowani.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?