(fot. fot. Piotr Jędzura)
Najpierw był potężny huk. Słychać go było w całej okolicy. Po chwili do Kalska pod Sulechowem pędziły wozy straży pożarnej oraz pogotowie ratunkowe. Pod gruzami znajdowało się dwóch mężczyzn. Taka informacja został przekazana przez osoby zgłaszające wybuch. - Liczyła się każda sekunda - podkreśla bryg. Mariusz Bieława, szef sulechowskiej straży pożarnej.
Użyli poduszki pneumatycznej
Na miejscu okazało się, że sytuacja jest bardzo poważna. Jedna z ofiar leżała przygnieciona kilkutonową płytą. - Uciskała głowę tak, że blokowała mężczyźnie nawet możliwość otwarcia ust - relacjonuje bryg. Bieława. W każdej chwili mogło dojść do tragedii. Wystarczyłby, że płyta osunęłaby się zaledwie o centymetr. Wtedy zmiażdżyłaby głowę mężczyźnie.
Strażacy starali się chodząc nie naruszać gruzowiska. Nawet nie rozmawiali między sobą w pobliżu zwalonej płyty. - Musieliśmy zachować wszelkie środki ostrożności. Chodziło o ratowanie ludzkiego życia - mówi bryg Bieława.
Użyto specjalnej poduszki hydraulicznej. Została podłożona pod zwalona płytę, tuż obok głowy mężczyzny. Zaczęło się podnoszenie kilkutonowego ciężaru. Poduszka poradziła sobie doskonale. Strażacy Damian i Tomasz Lechki weszli po betonowy blok i wyciągnęli ofiarę. Mężczyzna miał rozbitą głowę oraz uraz obojczyka. - Został przewieziony do szpitala - mówi bryg. Bieława.
Drugi z mężczyzn, tuż przed eksplozją słysząc problemy z piecem, schował się w jednym z małych pomieszczeń stolarni. Wybuch, choć zniszczył pół obiektu, nie uszkodził małego pomieszczenia. Dlatego przeżył. - Ci mężczyźni mogą mówić o wielkim szczęściu. Dosłownie cudem przeżyli potężną eksplozję - mówili strażacy na miejscu akcji.
Rozerwało piec
(fot. fot. Piotr Jędzura)
Na miejsce przyjechała policja. - Będziemy wyjaśniać przyczynę wybuchu - mówi mł. insp. Piotr Puchała, zastępca komendanta zielonogórskiej policji.
Wiadomo już, że eksplodował piec centralnego ogrzewania. - Wcześniej zamarzła woda w rurach prowadzących do zbiornika wyrównawczego - wyjaśnia wstępną przyczynę wybuchu bryg. Mariusz Bieława, szef sulechowskiej straży pożarnej. Po zwiększeniu temperatury doszło do rozerwania pieca.
Świadkowie powiedzieli, że osoby, który doprowadziły do eksplozji wcześniej piły alkohol. Policjanci w szpitalu chcieli przebadać rannego mężczyznę alkomatem. Niestety z powodu urazu głowy i szczęki nie był on w stanie dmuchnąć w urządzenie. - Zostanie mu pobrana krew do badań pod kątem alkoholu - mówi mł. insp. Puchała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?