Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjazd na wczasy stał się koszmarem

Janczo Todorow
- Dzieci i rodzice musieli czekać prawie trzy godziny na przyjazd zastępczego autokaru - mówi Grażyna Bossy.
- Dzieci i rodzice musieli czekać prawie trzy godziny na przyjazd zastępczego autokaru - mówi Grażyna Bossy. Janczo Todorow
W sobotę rano w Żarach grupa dzieci niepełnosprawnych wraz z rodzicami szykowała się do wyjazdu na turnus nad morzem. Kiedy przyjechał autobus, wezwano policję, żeby sprawdzić jego stan. Ponieważ był niesprawny, dzieci musiały czekać na następny 2,5 godziny.

- To skandal, że doszło do takiej sytuacji - oburza się Grażyna Bossy, szefowa rady rodziców Zespołu szkół Specjalnych im. Marii Grzegorzewskiej. - Przewoźnik, czyli PKS SA wiedział już dawno, że tego dnia potrzebny będzie autokar. Zamówienie złożyliśmy trzy miesiące temu. Policja zbadała pojazd na miejscu, a potem na stacji diagnostycznej przedsiębiorstwa. Okazało się, że jest niesprawny, prawdopodobnie szwankował układ hamulcowy. No i policja nie wyraziła zgody, żeby autokar wyruszył w drogę. Bardzo słusznie, bo mogłoby dojść do tragedii. Dziwi nas to, że wysłano do przewozu dzieci niesprawny pojazd.

- Policję wezwałam ja w trosce o bezpieczeństwo dzieci - mówi dyrektorka szkoły Magdalena Gruca. - Być może ktoś z rodziców też dzwonił. W firmie musieli szukać inny autokar, prawdopodobnie ściągnęli z Lubska. Jest to bulwersująca sprawa, tym bardziej, że dzieci są niepełnosprawne. Żenujące jest to, że nikt sobie nie zadał trudu sprawdzić, w jakim stanie jest pojazd przeznaczony dla dzieci.
Wyjazd miał nastąpić o 10.00. Pół godziny wcześniej na wielkim parkingu na przeciw szkole, zajechały samochody z dziećmi i bagażami. Rozładowano torby i plecaki. Kiedy okazało się, że autokar nie pojedzie, nastąpiła konsternacja. Słońce coraz mocnej przygrzewało, a na betonowym parkingu nie było skrawka cienia. - Obawialiśmy się, że dzieci zaczną mdleć, nie miały dostępu ani do wody, ani do toalety. I nie wiadomo było jak długo trzeba czekać na zastępczy autobus. Więc dyrektorka ściągnęła woźnego, który otworzył szkolę i dzieci schroniły się w środku przed palącym słońcem - opowiada G. Bossy.

- To wstyd, jak można traktować w ten sposób dzieci niepełnosprawne - oburza się Franciszek Kmiecik, jeden z rodziców. - W tym kraju nikt za nic nie odpowiada. Przewoźnik powinien w ramach przeprosin zorganizować dzieciom wycieczka do zoo.
- Jadę z córką i obie jesteśmy podenerwowane - mówi Anna Burdzicka. - Córka jest głodna, nie wiadomo, o której dojedziemy, a czas ucieka.
- W słońcu termometr wykazuje 29 stopni, dorośli nie wytrzymują, a co dopiero chore dzieci - oburza się Dariusz Drygowski.
W końcu na parking przyjechał zastępczy autokar, który zabrał dzieci i bagaże i przed 13.00 wyruszył w drogę.
Poprosiliśmy Józefa Słowikowskiego, prezesa PKS SA o komentarz. - Wracam w tej chwili z podróży służbowej. W poniedziałek będę wyjaśniał sprawę - stwierdził.
- Bardzo dobrze się stało, że wezwano policję - mówi Marcin Maludy z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie Wlkp. - W takich sytuacjach, kiedy chodzi o bezpieczeństwo podróżnych i w szczególności dzieci, nigdy nie odmawiamy interwencji. Zawsze sprawdzamy stan techniczny pojazdu oraz stan trzeźwości kierowcy. Wszyscy wiemy, że ostatnio zdarzają się coraz częściej wypadki autokarów, więc kontrola przed wyruszeniem w podróży jest konieczna. Przy okazji, chciałbym prosić, żeby organizatorzy wcześniej zgłaszali do nas propozycje sprawdzenia autokaru, gdyż w ostatniej chwili, tuż przed wyjazdem może nie być wolnych policjantów - zaznacza rzecznik.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska