Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykorzystywał seksualnie własnego syna i córkę

Jacek Wierciński
archiwum
Wykorzystywał seksualnie własnego syna i córkę, odkąd miała 3 latka. Za pedofilię „odsiedział” 10 lat. Robert M. z Kołobrzegu miał wyjść na wolność. Dopiero apelacja zmieniła tę decyzję.

Od 1996 roku, przez dekadę, Robert M. wykorzystywał seksualnie swojego syna i córkę, odkąd ta skończyła trzy lata. Dziewczynkę miał zmuszać także do odbywania stosunków z psami, a pedofilskie nagrania rozpowszechniać. Wpadł w 2006 roku. Po 10 latach miał właśnie opuścić więzienie i w Gdańsku trafić na terapię w warunkach wolnościowych, jednak sąd II instancji się na to nie zgodził.

52-letni dziś, pochodzący z Kołobrzegu, Robert M. w 2016 roku zakończył odbywanie kary 10 lat więzienia w Areszcie Śledczym w Starogardzie Gdańskim. Dyrektor placówki przed sądem domagał się umieszczenia mężczyzny w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Nieskutecznie. Sąd Okręgowy w Gdańsku w oparciu o opinię biegłych uznał, że podlega on ustawie o nadzorze prewencyjnym jedynie w postaci terapii odwykowej na oddziale dziennym, a później ambulatoryjnym w Gdańsku. Powodem takiej decyzji był m.in. fakt, że mężczyzna ze względu na słaby wzrok miał nie stanowić dużego zagrożenia.

Przełomowe okazało się jednak drugie badanie zlecone przez Sąd Apelacyjny, do którego trafiła apelacja dyrektora aresztu i prokuratury. Tym razem ekspertyza była poparta opinią okulistyczną.

- Ustalono przy pomocy specjalistycznych badań, że poziom niedowidzenia uczestnika postępowania nie jest tego rodzaju, który by pozwalał go uznać za osobę poważnie niedowidzącą, która miałaby zaburzone postrzeganie świata zewnętrznego. Należy powiedzieć, że pan uczestnik, który do tej pory z sądem komunikował się pismami sporządzanymi przy pomocy alfabetu Braille’a, zaczął pisać już pisma alfabetem dla osób widzących - powiedziała, relacjonując postępowanie, sędzia Barbara Lewandowska z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który własnie wydał prawomocne postanowienie. Ustaliliśmy, że M. w trakcie postępowania korzystał także z białej laski - mającej uwiarygodnić go jako osobę niewidomą lub bliską tego stanu.

Jak wyjaśniła sędzia, ewentualne zagrożenie dla społeczeństwa, jakie miał stanowić Robert M., ocenił następnie inny zespół 4 specjalistów m.in. z dziedzin psychologii, seksuologii i psychiatrii. Tym razem opinia była miażdżąca:

- Stwierdzono u uczestnika postępowania brak upośledzenia umysłowego, pierwotne zaburzenie osobowości o typie dyssocjalnym, natomiast obecnie organiczne zaburzenia osobowości z dominującym wzorcem zachowań dyssocjalnych - powiedziała w uzasadnieniu postanowienia o umieszczenie 52-latka w zamkniętym rządowym ośrodku izolacyjnym w Gostyninie sędzia Barbara Lewandowska.

I dodała: - Stwierdzono też u niego zaburzenia preferencji seksualnych pod postacią złożonych zaburzeń preferencji, na które składają się sadomasochizm i pedofilia. Najważniejszy końcowy wniosek tej opinii jest taki, że poziom ryzyka, czyli prawdopodobieństwa popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciw życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej, zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat, jest w przypadku uczestnika postępowania Roberta M. bardzo wysoki.

- Skład biegłych na podstawie już poszerzonego i bardzo mocno uszczegółowionego materiału badawczego przyznał nam rację - komentował prok. Krzysztof Prochowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, odnosząc się do wspólnej z dyrektorem aresztu w Starogardzie Gdańskim apelacji.

I dodał: - Proszę pamiętać, że jeżeli chodzi o tego typu sprawy, to biegli wielokrotnie podkreślali, że jedynym testem wiarygodności ich opinii jest niestety coś takiego, co się nazywa „testem życia”.

Zastrzegł równocześnie, że opinia psychologiczna, psychiatryczna czy seksuologiczna wymaga specjalistycznej wiedzy i, choć każdy może sobie taką opinię oceniać, sformułowania, z którymi się nie zgadza, mogą być prawidłowe, jeżeli chodzi o przyjętą metodologię. Podkreślił również, że instytucje nie mogą podejmować ryzyka, „bo chodzi o ochronę zdrowia uczestnika, ale głównie - zapewnienie społeczeństwu tego minimum bezpieczeństwa z jego strony”.

Zobacz także: Tragiczny wypadek w Koszalinie na ulicy Bohaterów Warszawy

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Wykorzystywał seksualnie własnego syna i córkę - Głos Koszaliński

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska