Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyławiają topielców, a także zatopione wraki aut

tok
Niekiedy w czasie poszukiwań nurkowie muszą się bardzo namęczyć, choćby przeczesując zarośnięte akweny.
Niekiedy w czasie poszukiwań nurkowie muszą się bardzo namęczyć, choćby przeczesując zarośnięte akweny. fot. Tomasz Krzymiński
Uwielbiaj nurkować, ale często przychodzi im oglądać makabryczne widoki. Nurkowie z Oddziału Ratownictwa Wodnego społecznie wykonują czasem dość nieprzyjemna robotę. To oni szukają na przykład pod wodą zwłok.

Działają jako oddział Ochotniczej Straży Pożarnej. Jest ich około 40. Każdy z nich nurkuje, bo lubi ten sport. - Zanurzając się pod wodę, przenoszę się w zupełnie inny świat - opowiada Andrzej Łukasiewicz, naczelnik oddziału.

Niebezpieczne wyrobiska

To jedna z nielicznych jednostek, która na akcję nie musi pędzić na sygnale. Oni są już właściwie ostatnia instancją. Nurkują, by zlokalizować zatopione przedmioty i znaleźć zwłoki. W tym sezonie nurkowym dwa razy musieli wyjąć kogoś spod wody. W obu przypadkach były to podgłogowskie wyrobiska. - To nie jest przyjemne - zapewnia A. Łukasiewicz. - Ale ktoś to musi robić. Skoro nie ma w okolicy jednostki, która by się tym zajmowała.

Nurkowie mechanicznie wykonują zlecenia poszukiwań topielców. - Cieszę się, że do tej pory nie musiałem wyławiać nikogo znajomego - mówi Piotr Stein. - Pamiętam pierwszą swoja akcję. To było dla mnie wtedy okropne uczucie.

Doświadczeni nurkowie działają jak maszyny. - Wyłączają się, wiedzą, że mają robotę do wykonania - dodaje A. Łukasiewicz. - Są tacy, którzy po wynurzeniu odchodzą i nie oglądają już więcej zwłok.

Jak mówią pływający pod wodą, godzina takiej akcji w trudnych warunkach, to potworne zmęczenie. - Człowiek czuje się tak, jakby przez osiem godzin machał łopatą - zapewnia A. Łukasiewicz.

Odradzają kąpiele

A okoliczne akweny są bardzo niewdzięczne. Pełno w nich przeszkód podwodnych, krzaków, śmieci i sprzętów. A do tego fatalna pod wodą jest widoczność. - Dlatego w takich warunkach zasłaniam twarz ręką, a drugą przeczesuję dno - opowiada P. Stein. - Ta ostrożność bierze się stąd, że nie raz wpłynąłem pod wodą w gałęzie.

Na szczęście większość okolicznych wyrobisk mają doskonale rozpoznanych. - Nie tylko na akcje tam jeździmy, ćwiczymy tam także - mówi A. Łukasiewicz.

Grupa zaczynała niemal bez sprzętu, kilka osób musiało dzielić się jednym skafandrem. Teraz są dość przyzwoicie zaopatrzeni. - Wspiera nas miasto. Widać w ratuszu zdają sobie sprawę, że warto łożyć pieniądze na utrzymanie takiej ekipy - dodaje A. Łukasiewicz.

Jego ludzie na co dzień pracują. Gdy jadą na akcje, muszą wziąć wolne u szefa. - Nie tylko ludzi poszukujemy, zdarzało nam się namierzać zatopione auta - opowiadają.

Nurkują o każdej porze dnia i nocy, a także w każdych warunkach pogodowych. - Oczywiście, gdy zachodzi taka konieczność - wyjaśnia A. Łukasiewicz.

Nurkowie nie tylko działają schodząc pod wodę. Często szykują akcje profilaktyczne dla młodzieży. A przede wszystkim odradzają kąpiele w dawnych wyrobiskach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska