Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymarzony początek GKP Gorzów

(pat)
Pojedynki gorzowianina Artura Andruszczaka (z lewej) z  Waldemarem Sobotą z MKS-u były okrasą sobotniego meczu
Pojedynki gorzowianina Artura Andruszczaka (z lewej) z Waldemarem Sobotą z MKS-u były okrasą sobotniego meczu fot. Sławomir Jakubowski/NTO
Lepszego startu w pierwszej lidze gorzowianie nie mogli sobie wymyślić. W sobotę w Kluczborku GKP pokonał MKS 2:1 i ze spokojem może przygotowywać się do kolejnych spotkań.

Na Opolszczyznę nasi jechali w bojowych nastrojach. Celem minimum było zdobycie punktu. Pojedynek z beniaminkiem miał dać też odpowiedź, czy retusz zespołu, którego przed sezonem zrobił trener Adam Topolski, był udanym posunięciem.

Na zwycięstwo pupili mocno liczyli też kibice gospodarzy, a ich apetyty rozbudziła wysoka wygrana 7:0 z Widzewem Łódź w sparingu. I nie miało dla nich żadnego znaczenia, że były to jedynie rezerwy czterokrotnych mistrzów Polski. Również u "buka" więcej szans dawano gospodarzom. A jak było na murawie?

Nie ma co ukrywać, że sprawiedliwszy byłby remis. Zawodnicy ostro "zasuwali" w ponad 30-stopniowym upale, więc podział punktów byłby nagrodą dla obu stron. Wygrali gorzowianie, bo w końcówce szalę na naszą korzyść przechyliło zdobywane w ubiegłym sezonie doświadczenie.
Miejscowym nie pomogła nawet kapitalna dyspozycja najlepszego w ich szeregach Waldemara Soboty: - Marzyliśmy o wygranej. Zaczęliśmy znakomicie, ale później straciliśmy gola. Winy za porażkę nie chcę zwalać na sędziego, ale może gdyby kilkoma decyzjami nas nie skrzywdził, wynik byłby w drugą stronę.

Przegraną ze spokojem przyjął natomiast szkoleniowiec MKS-u Grzegorz Kowalski. Dla niego inauguracyjna wpadka to nie pierwszyzna, bo w ostatnich latach prowadzone przez niego drużyny tylko dwa razy zdobywały punkty na inaugurację. - W futbolu trzeba mieć trochę szczęścia. Dziś było ono po stronie gości. Czego zabrakło? Nasi obrońcy byli "za elektryczni", więc zawodnicy z przodu biegali raz w jedną, a raz w drugą stronę. Przez to napięcie zabrakło nam tak potrzebnej swobody.
W dobrym humorze, co zrozumiałe, był opiekun GKP Adam Topolski: - Cieszę się ze zwycięstwa na gorącym terenie. Nie zdziwię się, jeśli w Kluczborku punkty zgubią potentaci ligi. Mecz bardzo twardy i stojący na dobrym poziomie. W przerwie uczulałem chłopaków na Sobotę, który jest bardzo groźny na dużej szybkości. To nam się udało, choć w drugiej odsłonie miał jeszcze dwie wyśmienite sytuacje sam na sam, ale skutecznie interweniował Janicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska