Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek na poligonie. Pogrzeb szer. Michała Pawlichy w Kożuchowie [ZDJĘCIA]

Małgorzata Trzcionkowska, (pij)
W środę 14 października na cmentarzu w Kożuchowie z honorami pochowany został żołnierz Michał Pawlicha. To ofiara wypadku, do którego doszło na poligonie w Świętoszowie.

Szeregowego Michała Pawlichę pożegnali znajomi oraz koledzy z jednostki, którzy przed ceremonią w ciszy i smutku zbierali się przy cmentarzu. Trumna z ciałem żołnierza została odprowadzona do miejsca spoczynku przy dźwiękach wojskowej orkiestry. Spoczął w grobie na cmentarzu w Kożuchowie.

_[„Szeregowy Michał Pawlicha został ciężko poparzony podczas pożaru czołgu leopard A24 w czasie ćwiczeń na poligonie w Świętoszowie. Do wypadku doszło 17 września”.](https://gazetalubuska.pl/pozar-leoparda-2a4-na-poligonie-w-swietoszowie-wojsko-przerwalo-cwiczenia/ar/8147258 "wypadek na poligonie w świętoszowie")_

Zaraz po wypadku wojskowy został przewieziony do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej koło Lublina. Żołnierza mimo wysiłków lekarzy nie udało się uratować. Do ostatnich chwil trwała jednak walka o życie szeregowego z 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. Koledzy z jednostki oddawali krew niezbędną do jego leczenia. 9 października nad ranem stan żołnierza znacznie się pogorszył. Nie było już najmniejszych szansy na ratunek.

O przyczynach śmierci żołnierza wypowiedział się minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. - Została powołana specjalna komisja, żeby wyjaśnić tę sprawę. Żołnierze muszą być pewni, że amunicja i procedury są takie jak należy.

„Pozostali żołnierze z załogi czołgu leżą w szpitalu z poparzeniami 90 proc. ciała. Według Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych w czołgu doszło do pożaru. Jednak prokuratura podejrzewa, że w czołgu doszło do wybuchu wadliwej amunicji ćwiczebnej”.

Według Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych w leopardzie doszło do pożaru. Prokuratura podejrzewa jednak, że nastąpił wybuch wadliwej amunicji ćwiczebnej.

- Polska kupiła leopardy z Niemiec. Do nich powinien być niemiecki osprzęt i amunicja. W Niemczech nigdy nie było przypadku zapalenia się czy wybuchu pocisku - mówił nam wczoraj były żołnierz 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu. - A podczas ćwiczeń w naszym kraju używano polskiej amunicji. W skrócie można powiedzieć, że pocisk nie wyleciał z lufy czołgu, tylko materiał prochowy eksplodował do środka wozu. Kierowcy nic się nie stało, bo był w innym przedziale. Reszta została poparzona.

Z tą opinią zgadza się generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca „Czarnej Dywizji” i wiceminister obrony narodowej, z którym skontaktowaliśmy się wczoraj. - Gdy strzelaliśmy niemiecką amunicją, nie było problemów - wspominał czasy służby w Żaganiu. - Potem nasz przemysł zbrojeniowy postanowił wyprodukować własną amunicję, na wzór niemieckiej, na podstawie rozebranego pocisku. Ale posługiwano się przy tym technologią sprzed 40-50 lat i te pociski były wadliwe. W 2004-2005 roku zakazałem żołnierzom z nich strzelać podczas poligonów, bo sprawiały bardzo dużo problemów i były niebezpieczne. Przyjechali jednak eksperci z Warszawy i stwierdzili, że amunicja jest dobra. Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nasz sektor amunicji jest w całkowitej zapaści. Winę za to ponoszą politycy z lewa i z prawa, którzy są szachowani przez związki zawodowe i lobby zbrojeniowe. Do tej pory w tym sektorze nie było żadnego audytu. Ceną za to jest ludzkie życie.

O komentarz do wypowiedzi generała Skrzypczaka poprosiliśmy podpułkownika Pawła Durkę, rzecznika Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej w Warszawie. - Nadal nie mamy opinii biegłych. Rozważamy wszelkie możliwe przyczyny pożaru - usłyszeliśmy. - Jeśli chodzi o opinię generała Skrzypczaka, to z całym szacunkiem mogę stwierdzić, że nie jest on biegłym i nie ma dostępu do wyników ekspertyz.

- Na pewno nie był to pożar, a wybuch - przekonuje Zdzisław Zieliński z miesięcznika „Raport”, niezależny ekspert wojskowości. I dodaje, że sprawa śmierci czołgisty może zostać zamieciona pod dywan.

Także Romuald Szeremietiew, były szef MON, uważa, że to prawdopodobne. - Wojsko jest bardzo zhierarchizowaną instytucją, chęć zapunktowania, a potem awansu powoduje, że nie melduje się przełożonemu o pewnych nieprawidłowościach, żeby nie podpaść - mówi. - Sprawa nie może być zamieciona pod dywan.

Współpraca Szymon Szadkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska