Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyruszamy wakacyjnym szlakiem wybitnych postaci, historycznych wydarzeń i wielkich rodów

Redakcja
Przed rokiem, podczas letnich miesięcy odwiedziliśmy miejsca, które trzeba było zobaczyć. W tym roku poznamy związanych z naszym regionem ludzi i zdarzenia, które wywołali lub zostali w nie wplątani. I poszukamy śladów przez nich pozostawionych. Przedstawimy Wam także piękne kobiety...

Najprawdziwsza księżna

Księżne z bajek zwykle są dostojne, bogate, czasem okrutne. Na miano naszej regionalnej księżnej zasługuje najbardziej Dorota de Talleyrand-Périgord. Kobieta tyleż piękna, co mądra. Nie była okrutna, ale jak to już w życiu bywa nie do końca szczęśliwa...

Urodziła się 21 sierpnia 1793 r. w podberlińskim Friedrichsfelde, jako najmłodsza córka księżnej kurlandzkiej Doroty Biron. Jej pełna tytulatura brzmi niemal jak z brazylijskiego serialu - księżna kurlandzka, księżna żagańska, księżna Dino... Już na starcie jej życia była tajemnica i romans. Oficjalnie bowiem rodzicami Doroty był Piotr Biron i Dorota von Medem. Jednak niemal publiczną tajemnicą było, że jej prawdziwy ojciec to Aleksander Batowski, polski dyplomata, z którym Dorota Biron miała wieloletni romans.

Trzy języki i dzienniki

Wychowywała się praktycznie bez rodziców, ale za to pod okiem znakomitości. Jej opiekunką była matka chrzestna księżna Luiza Radziwiłł, a nauczycielem były sekretarz Króla Stasia Scypion Piattoli. Znajomość trzech języków obcych: francuskiego, angielskiego i włoskiego otworzyła jej drogę do skarbów światowej literatury.

W tych językach pisała swoje wspomnienia i niezliczone listy. Fachowcy nie mogą się nachwalić jej bogatego słownictwa, łatwości konstruowania zdań, oryginalnego stylu, który pozbawiony był obowiązującej wówczas maniery salonowej.

Jej pierwszą miłością był - a jakże - książę Adam Czartoryski. Jednak 22 kwietnia 1809 roku we Frankfurcie nad Menem odbył się ślub Doroty z Edmundem Talleyrand-Perigordem, bratankiem słynnego francuskiego ministra. Małżeństwo jednak nie było szczęśliwe, opierało się raczej na pozorach niż uczuciu.

Po urodzeniu syna Ludwika Napoleona w 1811 roku Dorota nie zamierzała dalej brać udziału w małżeńskiej farsie, której od samego początku stała się tragiczną ofiarą. Przez lata nie mieszkała w domu męża, a krótkotrwałe pojednania kończyły się z reguły ciążą Doroty. Tak było w 1813, kiedy urodził się drugi syn, Aleksander; tak było w 1820, gdy na świat przyszło trzecie dziecko, córka Paulina.

Dyplomacja i miłość

To czego nie znalazła u boku jednego Talleyranda... Została wieloletnią towarzyszką stryja jej męża - Karola de Talleyrand-Périgord, księcia Benewentu, ministra spraw zagranicznych Francji. Prawdziwego intelektualnego tuza epoki. Nawiasem mówiąc podobno to on był ojcem jej córki. Dzięki niemu wkroczyła na salony Europy. Triumfalnie. Za sprawą wykształcenia, inteligencji i uroku stała się szybko ozdobą salonów i prawą ręka francuskiego polityka. Aktywnie uczestniczyła w Kongresie Wiedeńskim.

I pewnie nigdy nie zawitałaby do Żagania, a tym bardziej do podzielonogórskiego Zatonia gdyby nie śmierć protektora. Wówczas odkryła dla siebie majątek jej ojca na Dolnym Śląsku. Tu prowadziła ożywioną działalność kulturalną i charytatywną, a jej pałace w Żaganiu i Zatoniu stały się istotnymi ośrodkami życia politycznego i kulturalnego w okolicy. Utrzymywała ścisłe związki z wieloma władcami i artystami, bywali u niej m.in. król Fryderyk Wilhelm IV czy Liszt, Balzac, Hugo, a korespondowała m.in. z Chopinem i Aleksandrem Fredrą.

Dobra księżna

Zmarła w 1862 roku w Żaganiu. Na jej pogrzeb z terenu całego księstwa przybyło 10 tysięcy ludzi. Nic dziwnego. Dzięki niej małe książęce miasto bez większego znaczenia przeżywało lata świetności. Dbała nie tylko o dobra materialne, ale także o zwykłych ludzi, pozostając przez lata w ich pamięci jako filantropka i dobroczyńca. Fundowała szpitale, szkoły, sierocińce, stypendia dla uzdolnionej młodzieży. Słowem dobra księżna...

(J.P. Majchrzak: "...więcej niż jedno życie".)

Była Ofelią

Wilhelmina Walch ( z domu Herzlieb) urodziła się 22 maja 1789 r. w Sulechowie. Jej ojciec pracował jako drukarz. Po śmierci rodziców Wilhelminą i jej bratem Gottfriedem, zaopiekował się właściciel drukarni Karol Frommann. W 1798 r. Frommann wyjeżdża z rodziną do Jeny i wówczas częstym gościem domu Frommannów był Johann Wolfgang von Goethe. Poeta zapałał - jak przystało na romantyka - ogromną miłością do pięknej "Minny".

Było to uczucie odwzajemnione. Zakochany Goethe uwiecznia ją jako Ofelię w powieści "Powinowactwo z wyboru". Nagle okazuje się jednak, że Goethe jest dla niej osobowością zbyt skomplikowaną i Wilhelmina postanawia normalnie żyć. W roku 1808 wraca do Sulechowa, a dwa lata później wychodzi za mąż za profesora gimnazjalnego Karola Wilhelma Walcha. To nie był szczęśliwy związek i Wilhelmina popadła w chorobę psychiczną i na kilkanaście lat wyjeżdża do brata do Przytoku. Umiera w 1865 roku w Sulechowie.

Pani na Krośnie

Jadwiga Śląska, właściwie: Jadwiga z Andechs-Meran urodziła się w 1178, a zmarła w 1243. Jej rodzicami byli Bertold IV i Agnieszka von Rochlitz z rodu Wettynów, hrabiowie Andechs. Staranne wykształcenie odebrała w benedyktyńskim klasztorze w Kitzingen. Jak to w tamtych czasów bywało na Śląsk, jako narzeczona, Jadwiga przybyła przypuszczalnie gdy miała dwanaście lat. Jej rodzice zdecydowali, że zostanie żoną jednego ze śląskich Piastów, Henryka, którego później nazwano Brodatym.

Zawierając z nim małżeństwo, spełniła bardziej wolę rodziców, aniżeli swoją. Oboje stworzyli jednak dobrą rodzinę dla swoich dzieci: Bolesława, Konrada, Henryka, Agnieszki, Zofii, Gertrudy i Władysława. W 1209 po 19 latach małżeństwa z Henrykiem Brodatym złożyła śluby czystości. Odtąd żyła jak zakonnica... W życiu tej rodziny wazna rolę odegralo m.in. Krosno Odrzańskie. W 1238 r. zmarł tutaj Henryk Brodaty, a w czasie najazdu tatarskiego w 1241 schronienie znalazła Jadwiga Śląska.

Mieliśmy cesarzową

Od około 1920 roku rządziła w Zatoniu Hermine von Reuss. Na dworach mówiono szeptem o słabości do niej cesarza Wilhelma II. Plotkarze podejrzewali nawet, że był on prawdziwym ojcem jej córki Henrietty Hermine. Tak, czy inaczej umierająca cesarzowa Augusta Wiktoria wybrała Hermine na swą następczynię. Podobno.

W 1922 roku owdowiały, 63-letni wówczas, ostatni cesarz Niemiec postanowił poślubić 39-letnią właścicielkę Zaboru. Przygotowania do ślubu, owiane były wielką tajemnicą. Wypisz wymaluj tak, jak dziś robią to gwiazdki estrady.
Po ślubie Hermine opuściła Zabór na blisko 19 lat. Wróciła po śmierci męża w 1941 roku.

Mimo, że wraz z Wilhelmem II popierała nazistów i politykę Hitlera, władze III Rzeszy nie ufały jej zanadto. Wówczas wietrzono spisek arystokracji. Zabór miał, według władz, pełnić rolę siedziby rojalistycznej organizacji. Dlatego cenzurze poddano korespondencję wdowy, a do jej odwiedzenia konieczne było zezwolenie zielonogórskiego gestapo...

Ruszamy ICH śladem

Już w najbliższym tygodniu pójdziemy tropem Piastów. Od Bolesława Chrobrego, przez Bolesława Brodatego po Piastów Śląskich. Kolejna nasze trasy będą wiodły śladami świętych i cudownych obrazów, miejscami w których toczyły się wielkie romanse. Później przyjdzie pora na wybitnych artystów, naukowców i wreszcie wielkie, wspaniałe rody jak Promnitzowie, Schoenaichowie, czy Bibersteinowie...

To tylko niektóre nasze wakacyjne plany. Chciałbyś jeszcze kogoś poznać, przejść innym szlakiem zadzwoń, przyślij maila - 0 68 324 88 34, 0 68 324 88 79 - [email protected]

Astronom kondotiera

Do Żagania Jan Kepler trafiła za namową księcia Albrechla Wallensteina, znakomitego wodza, kondotiera. To on zamienił ponure zamczysko w luksusową rezydencję. Jego pasją była astronomia i cesarz Ferdynand II znając to hobby polecił mu nadwornego astronoma Keplera. Cesarz chciał także pozbyć się naukowca, któremu winien był 12 tys. guldenów pensji. Kepler przystał na propozycję, zwłaszcza że życie go nie rozpieszczało - był prześladowany jako wyznawca Kalwina.

Wówczas astronom był już znany w naukowym świecie, dowodził prawdziwości systemu kopernikańskiego. Wraz z rodziną Kepler przyjechał do Żagania 25 lipca 1628 roku, jednak do dziś nie bardzo wiadomo, gdzie mieszkał. Jednak jego obserwatorium mieściło się w wieży przy Bramie Szpitalnej. Jednak w czasie pobytu w Żaganiu Kepler zajmował się głównie zjawiskami meteorologicznymi mając nadzieję, że uda mu się ustalić bardziej ścisłe związki pogody ze zjawiskami atmosferycznymi, o których istnieniu był przekonany. Otworzył także drukarnię.

Jak żyło mu się w Żaganiu? Rozmaicie. Źle wpływały na niego nieustanne zatargi na tle religijnym, mimo że jego rodzina nie była prześladowana. Cieszył się w mieście mirem. Skarżył się także na prowincjonalne położenie Żagania, brakowało mu wielkich miast i kontaktu ze światem. Jednak w listach podkreślał, że jego protektor, książę Wallenstein "przyznał mu spokojne miejsce (...) oraz coroczne stypendium"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska