Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig po lubuską miedź. Wszyscy wietrzą jakieś tajemne spiski

Artur Matyszczyk 68 324 88 53 [email protected]
Kanadyjczycy w Polsce posiadają już dziesięć koncesji.
Kanadyjczycy w Polsce posiadają już dziesięć koncesji. Mariusz Kapała
Kanadyjczycy, którzy chcą wydobywać u nas miedź, rozwiewają wątpliwości: - Nie jesteśmy powiązani z rosyjskim kapitałem - zapewniają. Szkoda, że nie słyszała tego większość lubuskich posłów i senatorów.

Wraca temat wydobycia miedzi w naszym regionie. W ubiegłym tygodniu Zieloną Górę odwiedzili przedstawiciele firmy Miedzi Copper. Zaprosił ich Janusz Jasiński, szef Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej.

Przypomnijmy, Kanadyjczycy chcą działać na naszym terenie. Przez dwa lata starali się o koncesję, m.in. na odwierty w Bytomiu Odrzańskim i Kotli. Ministerstwo Środowiska wstępnie wydało zezwolenie, ale potem je cofnęło. Co mocno zaniepokoiło inwestorów z zagranicy. W kuluarach mówi się o tym, że za decyzją rządu stoi KGHM. Według Kanadyjczyków polski potentat miedziowy boi się konkurencji. Szefowie Miedzi Copper nie owijają w bawełnę, mówią wprost, że to oni są najlepszym rozwiązaniem dla przyszłości Lubuskiego. Zapowiadają, że zainwestują u nas aż 13 mld zł. Tylko w samej kopalni zatrudnią prawie dziesięć tysięcy osób. I co dla nich najważniejsze: próbują udowodnić swoją przewagę nad KGHM.  - Od rozpoczęcia projektu do uruchomienia wydobycia i produkcji na pełną skalę upłynie około dziesięciu lat. I wtedy dopiero zacznie się zysk. Nas to jednak nie odstrasza - deklaruje prezes Miedzi Copper Lyle Braaten. - W Polsce już posiadamy dziesięć koncesji. Działamy w 15 powiatach. Zaczęliśmy 12 odwiertów. Nie jesteśmy w żaden sposób powiązani z rosyjskim kapitałem.

Braatenowi wtóruje dyrektor generalny tej spółki prof. Stanisław Speczik. - Sytuacja na rynku się zmienia. Złoża powierzchniowe zostały wyeksploatowane. Ale popyt na miedź nie maleje, dlatego kierunkiem jest wydobycie surowca ze złóż na dużych głębokościach, takich właśnie jak w Lubuskiem. My mamy wszystkie atrybuty do pracy tutaj: nowoczesną technologię i doświadczenie. Już zrobiliśmy u was dziewięć odwiertów. Chcemy wykonać pięćdziesiąt. Na same otwory już wydaliśmy 80 milionów złotych, zatrudniliśmy sto osób. To olbrzymi kapitał bez ani jednej złotówki dochodu - wylicza zalety Speczik. I z miejsca przekonuje, że nie ma ich KGHM. - Oni mają co robić przez najbliższe 50 lat. Posiadają wiele niezagospodarowanych koncesji i udokumentowane złoża na płytszych głębokościach. To oczywiste, że najpierw zajmą się Głogowem, Radwanicami czy Gaworzycami, a waszym regionem w dalszej kolejności - zauważa Speczik, który kiedyś pracował w polskiej spółce.

Argumenty Kanadyjczyków są mocne. Na pewno na tyle, że już przekonały Jasińskiego. Szef OPZL-u nie ma wątpliwości i publicznie wygłasza stanowcze sądy. - Nie opowiadajmy sobie bajek. Świat nie jest zbudowany z samych kolorowych klocków. Mamy do czynienia z konkretną propozycją zagranicznej firmy, naprzeciw której stoi próba zyskania czasu ze strony KGHM. Prezes polskiej spółki wprost powiedział, że u nas może co najwyżej wybudować szyb wentylacyjny.

Zdaniem Jasińskiego problemu nie było, dopóki Miedzi Copper nie nadepnęło na odcisk KGHM. - Niestety, Kanadyjczycy weszli w ich strefy wpływów - wali prosto z mostu.
Kapitał z kraju klonowego liścia ma swojego ambasadora nie tylko w Jasińskim. Wielkim orędownikiem Miedzi Copper jest także prezydent Nowej Soli. - Tu nie ma na co czekać. Zagraniczny inwestor chce nam przywieźć kilka wagonów pełnych dolarów, zatrudnić tysiące ludzi, a my się jeszcze zastanawiamy. Powinniśmy na rzęsach chodzić, żeby go przekonać. Mówię w imieniu moich wyborców: my chcemy cztery miliardy dolarów i dziesięć tysięcy miejsc pracy! - nawołuje Wadim Tyszkiewicz. Popiera go Janusz Kubicki. - Rozmawiajmy o faktach. Mamy miedź. Możemy ją wydobywać. W naszym interesie jest to, żeby kopalnia stanęła jak najszybciej. Przecież z tym wiążą się tysiące nowych, dobrze płatnych miejsc pracy. Czas upływa, a nie ma na co czekać. To szansa nie tylko dla Lubuskiego, ale i dla Polski - twierdzi Kubicki.

Niestety, mimo zaproszenia, na spotkanie z Kanadyjczykami przyszło tylko dwóch lubuskich parlamentarzystów: Jerzy Materna i Robert Dowhan. Reszta się nie pojawiła. Co nie umknęło uwadze Tyszkiewicza, który od dawna ma lokalnych posłów i senatorów na celowniku. - Jestem zbulwersowany. Decydujemy o przyszłości regionu i przyszłych pokoleń. Dyskutujemy o konkretach, rozwiewamy mity i wątpliwości. Pytam się: gdzie są nasi decydenci? - oburza się prezydent.

W zakulisowych rozmowach słyszy się głosy, że parlamentarzystom szkoda było... czasu. - Przecież tam w Warszawie wiadomo, że KGHM nie wpuści na rynek Kanadyjczyków - zdradza jeden z naszych informatorów. Jak tłumaczą się sami zainteresowani? - Nie było mnie z prostych przyczyn. W związku z nowymi obowiązkami wiceministra nie mogłem uczestniczyć w spotkaniu.  Aczkolwiek znam to zagadnienie. Niejednokrotnie spotykałem się w tej sprawie z samorządowcami i OPZL. Mam świadomość tego, że złoża naturalne, a przede wszystkim węgiel brunatny i miedź, mogą być kluczowym elementem kreowania rozwoju społeczno-gospodarczego naszego regionu - odpowiada Waldemar Sługocki.

Kluczowym, bo z wstępnych badań Miedzi Copper wynika, że pod nami spoczywają bardzo duże i bogate złoża miedzi. Dlatego Kanadyjczycy jeszcze cierpliwie czekają. Twierdzą, że nie chcą prowadzić bitew, bo to nie w ich stylu. Ich zdaniem na lubuskim rynku miedziowym znajduje się miejsce dla wielu firm. Co na to KGHM? Odpiera zarzuty Miedzi Copper. - Prace eksploracyjne w Lubuskiem zamierzamy rozpocząć niezwłocznie po otrzymaniu koncesji na rozpoznanie złoża. Wstępnie istnienie rud miedzi na terenie dzisiejszego obszaru koncesyjnego "Bytom Odrzański” KGHM przeprowadził i finansował w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dlatego eksploatację tych złóż uwzględniał  w swoich planach rozwojowych. Perspektywa dalszego funkcjonowania KGHM w Polsce przez kolejne 40 lat, o której mówimy, oparta jest o założenie prowadzenia wydobycia także z tego obszaru.  Konieczność sięgnięcia po zasoby tego złoża przewidujemy w perspektywie najbliższej dekady. Jest to możliwe w części z terenów dzisiejszych kopalni - zapewnia rzecznik prasowy koncernu Dariusz Wyborski.

Dodaje, że budowa kopalni wymaga bardzo dokładnego rozpoznania złoża. - To jest proces wymagający w przypadku tego obszaru  od czterech do sześciu lat prac. Następnie należy wystąpić o koncesję na prowadzenie eksploatacji. Procedura administracyjna może trwać od pół roku do roku lub dłużej. Prace projektowe kolejne dwa lata. W zależności od przyjętych przez projektantów założeń należy uwzględnić  budowę trzech lub czterech szybów. To kwestia kolejnych sześciu - ośmiu lat. Zatem, zakładając, że badania wykazują istnienie złoża wartego eksploatacji, od momentu wywiercenia pierwszego otworu badawczego do rozpoczęcia wydobycia w nowej kopalni, musi upłynąć minimum 12 - 14 lat, realnie raczej nieco dłużej. Średnia w branży to 19 lat. KGHM jest gotów realizować prace na obszarze "Bytom Odrzański” zgodnie z technicznymi możliwościami - podkreśla Wyborski.

Trudno nie zauważyć, że w kontekście wydobycia miedzi na naszym terenie mamy teraz do czynienia ze starciem gigantów. Czy dojdą oni do porozumienia? - Jesteśmy otwarci na każdy dialog - zapewnia rzecznik KGHM.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska