- Używam dwuczłonowego nazwiska, bo Ratajczaków w okolicy jest pełno - tłumaczy. - Ta strzelnica istniała jeszcze przed wojną i postanowiliśmy ją ratować. Kiedy zaczynaliśmy, to na torze rosły kilkuletnie drzewa. Zostałem opiekunem obiektu, bo znam się na tym, prowadziłem strzelnicę w kopalni ZG Polkowice.
Na tym obiekcie ćwiczyli Hitlerjugend. - Strzelnica wyglądała inaczej, była znacznie dłuższa - dodaje A. Ratajczak. - Była też węższa. Jak się okazało, młodzi Niemcy strzelali z budynku, który leży na jej końcu. Dopiero po wojnie ją skrócono, wybudowano też zadaszenie. Włodarze gminy postarali się o nowe pokrycie, a zdemontowano stare z eternitu.
Szlichtyngowianie poszerzyli tor. Podczas budowy kanalizacji nawieziona została ziemia, przy pomocy której podniesiono kulochwyt. - Chcemy zrobić tu jeszcze kilka rzeczy, na przykład wyłożyć część terenu płytami chodnikowymi, które załatwiliśmy z demontażu - mówi A . Ratajczak. - Marzą mi się też osłony na kule. Zamiast za każdym razem przywozić tutaj maszynę, zbudowaliśmy ją i zabetonowaliśmy ją w ziemi.
W samej Szlichtyngowej jest kilkunastu zapaleńców, którzy regularnie ćwiczą. - Ale z obiektu korzystają też inni. Regularnie odwiedzają nas ludzie ze Wschowy, bo oni nie mają strzelnicy - opowiada A. Ratajczak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?