Marcin Obałek w telegraficznym skrócie przez telefon opisał nam cel podróży. Umawiamy się na spotkanie, bo razem z żoną są w naszym województwie. Konkretnie w Gościmiu pod Drezdenkiem. - Sobota rano odpowiada? - pytam. - A dziś jaki jest dzień? - Och, to jest życie, nie liczy się godzin i dni - myślę sobie. Jeszcze ranne ptaki ćwierkają, a my palcem po mapie śledzimy plan całej podróży. To drugi etap projektu Konno dookoła świata. Wcześniej była Ameryka Północna, a teraz przyszedł czas na Polskę. A dokładnie 1000 km przez nasz kraj. Nie pieszo, nie rowerem, a z kopyta. W dali czekają dwie klacze: Filomena i Miła, spragnione porannego obroku i owsa. Marcina i Monikę Filipiuk - Obałek połączyły m. in. podróże i konie. Pod koniec lipca wyruszyli spod Leszna. Minęli już m. in. Pszczew, na dwa dni zawitali do Gościmia, by przenocować u znajomych. Każdego dnia przemierzają wierzchem ok.. 40 km. Jadą polnymi drogami, lasami, czasem wąskimi ścieżkami. Towarzyszy im samochód z paszą i sprzętem. W drodze przecież różnie bywa. I tak aż do 17 września. Wtedy dotrą do Supraśla na Podlasiu. Tam zakończy się ich podróż.
Przejechać chcą przez sześć województw: wielkopolskie, lubuskie, zachodniopomorskie, pomorskie, warmińsko-mazurskie i podlaskie. Teraz przecierają szlak, ale chcą z tego stworzyć nową atrakcję turystyczną. - W Polsce popularna staje się turystyka konna, coraz więcej ludzi tym się interesuje i chcemy stworzyć specjalny szlak konny, którym można przejechać turystycznie pół Polski. Chcemy po prosty zostawić w tych miejscach ślady końskich kopyt - tłumaczy M. Obałek. Ślady, którymi mają kroczyć inni. Małżonkowie nie chcą tego robić sami. Rzucają pomysł i chcą go realizować razem z poszczególnymi gminami, nadleśnictwami, stadninami koni, gospodarstwami agroturystycznymi, które powinny być zainteresowane takim projektem. - Liczymy również na odzew osób, które chcą się do tego dołączyć, pomóc - dodaje pani Monika. W naszym województwie trasa biegłaby przez gminy w północnej jego części. Ale tu nie tylko o jazdę konną chodzi. - To mogłoby być połączone np. z turystyką kajakową, jeśli ktoś nie jeździ konno mógłby z rodzinną podróżować np. bryczką - głośno myśli pani Monika. Trasa łączyłaby stadniny, gdzie można byłoby zatrzymać się na jakiś czas. Gospodarstwa turystyczne mogłyby rozwijać hodowlę wierzchowców i tworzyć małe stadniny. - Już rozmawialiśmy z częścią nadleśnictw, by wydały zgodę na jazdy konne na ich terenie w konkretnych miejscach - mówią małżonkowie.
Takiego wielkiego szlaku w kraju jeszcze nie ma. Jeden powstaje w okolicach Łodzi, ale tylko na terenie jednego województwa. Małżeństwo doświadczenie konne ma bogate. Przez siedem miesięcy z kopyta przemierzyli Argentynę, Boliwię, Chille… Jadąc palcem po mapie, nabieram respektu. - Poznawaliśmy miejscowych ludzi, jeździliśmy końmi pochodzącymi z tamtych terenów, wiele się nauczyliśmy i wiele zobaczyliśmy - opisuje pan Marcin. Jak łączą to z pracą zawodową? - Mamy wolne zawody - odpowiadają z uśmiechem. Po porannej kawie i czymś na ząb mają ruszać w dalszą drogę. Ale jedna z klaczy musi mieć zmienioną podkowę. Kowal już jedzie. Idziemy na polankę za domem. Pan Marcin leje wodę do wiadra, klacze piją ją ze smakiem. Jeszcze tylko nowa podkowa i w drogę. Małżonkowie konno, ja samochodem. W dwie różne trasy. Ta konna, wśród przyrody będzie zdecydowanie przyjemniejsza niż asfaltowa szosa. Oby…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?