Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z mapą i kompasem przez las

Michał Szczęch 68 359 57 32 [email protected]
Młodzi zawodnicy z klubu UKS Dychów w lesie czują się jak ryby w wodzie. Mają mapy, kompasy i przede wszystkim swojego trenera – Jerzego Ostojskiego.
Młodzi zawodnicy z klubu UKS Dychów w lesie czują się jak ryby w wodzie. Mają mapy, kompasy i przede wszystkim swojego trenera – Jerzego Ostojskiego. Michał Szczęch
W szkole w Dychowie jest 90 uczniów. Dziś z mapą po lesie biega średnio co piąty z nich. Kiedyś robił to nawet co trzeci. I nie ma chyba w Polsce drugiej takiej wsi, jak Dychów. Bo tu biegi na orientację to tradycja.

Kacper Kula ma osiem lat. Bakcyla do tego sportu załapał w ubiegłym roku, poszedł w ślady mamy i cioci. Starsza o dwa lata Dorota Kula to ciocia Kacpra. Ona tą samą pasją zaraziła się od dwóch starszych sióstr. Natalia Łabędzka ma 12 lat i wdała się w swojego wujka, 17-letniego Grześka Łabędzkiego. Kiedyś podobne hobby miała też ciocia Natalii. Żeby było ciekawiej, Natalia do biegania namówiła niedawno młodszego brata, 8-letniego Bartka. A jak było z 11-letnią Julią Zażycką? Ona z kolei pozazdrościła starszemu bratu. Skomplikowana wyliczanka? Gdyby tak narysować drzewo genealogiczne dychowskich biegaczy... To by była dopiero łamigłówka!

Bo w Dychowie sprinterskie wycieczki z mapą po lesie to już tradycja, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dziś miejscowy klub zrzesza 38 zapaleńców biegania na orientacje, młodych i tych po 35 roku życia, czyli weteranów. Zdarzały się jednak lata, gdy zawodników było w klubie ponad 50!
Co ciągnie do takiego hobby? Na pewno nie pokrzywy, krzaki i doły, w które można wpaść na zawodach. Gałęzie, groźba zabłądzenia w lesie i przedzieranie się przez gęste zagajniki też nie brzmią zachęcająco. Więc co? Zdaniem 19-letniej Joanny Korzeniowskiej to chęć przeżycia przygody i ucieczka przed monotonią życia w niewielkiej wsi. - Sport to szansa na ciekawsze przeżycie młodości - przyznaje Joanna. To również szansa na podróże. Jerzy Ostojski, trener i założyciel UKS Energetyk Dychów, społecznik, z młodzieżą przez 16 lat swojej działalności przejechał już niemal całą Europę! - Biegi na orientację to sposób na mądre i zdrowe spędzanie wolnego czasu - to filozofia pana Jerzego.
A jakie predyspozycje są ważne, by taki sport uprawiać? Każdego biegacza musi charakteryzować wytrzymałość. W biegach na orientacje równie ważne są: spryt, spostrzegawczość i umiejętność logicznego myślenia. Dzieci i młodzież z dychowskiego klubu okoliczne lasy znają niemal jak własną kieszeń, a w obcym mieście czują się jak ryby w wodzie. Nigdy nie błądzą.

Gdynia, Warszawa, Kraków, Poznań - to dziś polskie potęgi, jeśli chodzi o biegi na orientację. Niewielki Dychów, liczący kilkuset mieszkańców, wymieniany jest zaraz po tych metropoliach. - Skąd przyjechali, co to za wieś? - tak pytano jeszcze kilka lat temu. Dziś podczas zawodów Dychów budzi respekt. W województwie od sześciu lat sportowcy z tej miejscowości nie mają sobie równych. Świetnie wypadają też podczas zmagań międzywojewódzkich, zdobywają medale na olimpiadach ogólnopolskich, a Jerzy Deptuła, 52-letni weteran, który startuje już blisko 30 lat, zdobył niedawno brąz na mistrzostwach Polski w Przewozie.

Teraz w Polsce trwa zimowa przerwa, a biegacze z Dychowa nie próżnują i jeżdżą na zawody do Niemiec. Tam biegi na orientację są bardzo popularne i nikt nawet nie myśli o wolnym. Za zachodnią granicę wybierają się głównie ci starsi dychowscy zawodnicy. Ostatnio zdominowali tamtejsze Grand Prix. Byli jedynymi Polakami i zdobyli trzy pierwsze miejsca. W klasyfikacji klubów, na 38 startujących, zajęli bardzo dobrą 10 pozycję.

Niemcy, zdaniem Ostojskiego, nie umywają się jednak do Skandynawów. Ci dopiero mają hopla na punkcie biegania z mapą i kompasem. Gdy Ostojski wystartował ostatnio w mistrzostwach świata, z podziwem patrzył na biegnącą 90-latkę ze Szwecji. Bo wśród weteranów i tacy się zdarzają. Trener z Dychowa wystartował w kategorii M-65, i miał ponad 400 rywali. Za rok będzie już biegał w M-70. Planuje startować jeszcze przez 20 lat. - Może w kategorii M-90 uda się mi wreszcie zdobyć medal? - żartuje.

Gdy panu Jerzemu przychodzi rozmawiać o sponsorach, tak wesoło już nie jest. Do niedawna UKS Dychów miał ogromne wsparcie od miejscowej elektrowni. Elektrownia przeszła jednak w ręce Warszawy i sponsoring się skończył. Ostojski nie potrafi zrozumieć: - Oglądamy wielkie imprezy i wielkie szyldy sponsorów w telewizji - tłumaczy - i na te szyldy idą miliony. A realia są takie, że na szkolenie dzieci i młodzieży, zwłaszcza w niewielkich miejscowościach, tych pieniędzy nie ma. A nam wystarczyłoby kilka tysięcy na działalność.

UKS Dychów dostaje wsparcie od gminy Bobrowice, na dojazdy. A wyjazd młodzieży na zawody to koszta rzędu tysiąca złotych. O cenach obozów treningowych nikt nie chce mówić. Tu sponsorami dla najmłodszych są nieocenieni rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska