Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z nożem nad ojcem?

Tomasz Hucał 0 68 377 02 20 [email protected]
Andrzej F. jeszcze w czwartek został aresztowany. Za morderstwo grozi mu do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie.
Andrzej F. jeszcze w czwartek został aresztowany. Za morderstwo grozi mu do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie. fot. Archiwum policji
- Nie chce oglądać już mojego syna - powiedział nam Jerzy F., ojciec młodego mężczyzny, podejrzanego o morderstwo 29-letniego żaganinina. Starszy z mężczyzn usłyszał zarzut pomocy w zacieraniu śladów zbrodni, do której doszło w czwartek 4 grudnia przy ul. Fredry.

Przypomnijmy, że w czwartek rano żołnierz, mieszkający w bloku przy ul. Fredry w Żaganiu, przed pracą znalazł na śmietniku zmasakrowane ciało. Były to zwłoki 29-letniego mieszkańca Żagania - Jarosław Z. Już kilka godzin później policja aresztowała podejrzanego o tę zbrodnię Andrzeja F. Jeszcze tego samego dnia został także zatrzymany jego ojciec - Jerzy.

Jak się dowiedzieliśmy ofiara została znaleziona zakneblowana i z roztrzaskaną głową. Ubrania zabitego były nadpalone, jakby ktoś próbował go spalić po zabójstwie. - Patrząc na jego twarz niczego nie można było zobaczyć, nawet oszacować wieku ofiary, tak roztrzaskaną miał głowę - opowiada nam anonimowo jeden z ludzi, który widział zwłoki w czwartkowy poranek.

Na forum nie wierzą

W sobotę sąd zdecydował o tymczasowym areszcie na trzy miesiące dla Andrzeja F. Za morderstwo grozi mu kara do 25 lat więzienia lub nawet dożywocie. Natomiast jego ojcu - Jerzemu F. - za zacieranie śladów przestępstwa, grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Według ustaleń śledczych, ofiara zabójstwa i zatrzymany znali się od dłuższego czasu. W środę wieczorem spotkali się w mieszkaniu Andrzeja i Jerzego F., gdzie razem pili alkohol. Do tragedii doszło prawdopodobnie w nocy, w czasie libacji. Następnie oprawcy wynieśli zwłoki do stojącego w pobliżu murowanego śmietnika.
Jarosław Z. wychował się na żagańskim osiedlu XXX-lecia, ale ostatnie lata spędził w tzw. Matysiakach, czyli budynku socjalnym przy ul. Przyjaciół Żołnierza.

Jak się dowiedzieliśmy nie stronił od alkoholu, a podobno także od narkotyków. Jednak jak zapewniają forumowicze ze strony internetowej "GL" Jarek był generalnie dobrym, spokojnym człowiekiem, który nie zrobiłby nikomu krzywdy. Wielu nie wierzy także w całkowitą winę "Siwego", czyli Andrzeja F. Więcej wypowiedzi z forum "GL" w ramce obok.

Rano była cisza

W poniedziałek odwiedziliśmy bloki przy ul. Fredry, żeby porozmawiać z sąsiadami o życiu po tej strasznej tragedii. - To zawsze była spokojna okolica. Czy ludzie tu pili? Tak, jak wszędzie indziej - odpowiada nam na powitanie sąsiad F. z tej samej klatki.

- Mieszkam dokładnie nad nimi, więc gdyby coś się działo na pewno bym słyszał. Jak to w bloku, przez te ściany słychać wszystko - dodaje Andrzej Kowalski.
Sąsiad dodaje, że tego dnia musiał wstać bardzo wcześnie i nie zauważył nic podejrzanego. - Odwoziłem kolegę na pociąg po 5 rano, więc już o 4 wychodziłem z domu. Wszędzie wokół było cicho i spokojnie - zapewnia.

Gdy pytamy o ogólną ocenę sąsiadów odpowiada szybko: - Jurek to dobry człowiek. Żona pracuje we Włoszech. Owszem młody coś tam ćpał, ale generalnie złego słowa o tej rodzinie powiedzieć nie mogę.

Podczas naszej rozmowy z bloku wychodzi małżeństwo. - Co tu się stało? Dopiero wróciliśmy - dopytują nas.

Gdy opowiadamy im w skrócie historię, podsumowują ją krótko. - Na szczęście już się wyprowadzamy z tego bloku.

Mył gary i pił

Po kilku kolejnych chwilach idziemy do bloku przy ul. Fredry. Wiemy, że Jerzy F. jest w domu. Chcemy z nim porozmawiać. Pukamy do drzwi, przez kilka minut nikt nie otwiera. Aż wreszcie drzwi się uchylają. - Nie chcę nic mówić - zaznacza mężczyzna, gdy słyszy, że ma do czynienia z dziennikarzami.

Ale po długich namowach zgadza się opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. - Myłem gary w kuchni, a potem poszedłem spać, a Andrzej z kolegą siedzieli w pokoju i pili piwo - wspomina feralną noc Jerzy F.

Ale przecież nasze źródła informują, że ojciec pił z synem i kolegą. - No tak, jak myłem gary to przy okazji trochę popijaliśmy - przyznaje. - Ale potem poszedłem spać.

Mężczyzna opowiada, że spał u siebie w pokoju i nie słyszał niczego niepokojącego, dodaje też, że ma problemy ze słuchem.

Aż wreszcie zadajemy mu pytanie najważniejsze - czemu pomógł synowi w usunięciu z mieszkania ciała zamordowanego? - Około 3 w nocy Andrzej stanął nade mną z nożem. Obudził mnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że chce mnie zadźgać - wspomina Jerzy F. - Ale za chwili opowiedział co zrobił. Siedziałem i płakałem. Ale co miałem zrobić, pomogłem. Powiedział mi, że jak mu nie pomogę go wynieść, to zrobi ze mną to samo, co z nim.

- Absolutnie nie potwierdzam takiej wersji wydarzeń - komentuje opowieść o straszeniu przez syna, rzecznik prokuratury okręgowej w Zielonej Górze Kazimierz Rubaszewski.

Koledzy mnie pilnują

Na koniec naszego spotkania z Jerzym F. pytamy go, czy rozmawiał już z synem po całej sprawie. - Nie rozmawiałem i nie chcę z nim rozmawiać. To wszystko chyba przez te jego narkotyki. Dajcie mi już spokój - kończy rozmowę płacząc i krzycząc na przemian. W jego domu ciągle ktoś z nim siedzi. - To koledzy pilnują, bym sobie nic nie zrobił - wyjaśnia na pożegnanie.

Wychodząc z bloku przy ul. Fredry spotykamy pana Tomka. - Widziałem F. już po tym wydarzeniu, ale nic nie chciał opowiadać - mówi nam. Za chwilę wchodzi do murowanego śmietnika, w którym znaleziono w czwartek zwłoki Jarosława Z. Czy nie ma obaw przed wejściem tam. - Taka praca - odpowiada, zbierając aluminiowe puszki po piwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska