Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z podwyżkami ciepła w Strzelcach można walczyć

Krzysztof Korsak 0 95 722 57 72 [email protected]
Grzegorz Kocot ma 48 lat. Żona Bożena. Dwoje dzieci: Kamila i Jakub. Od niedawna mieszka w Długiem. Wcześniej w Strzelcach. Lubi wędkowanie, sport i okoliczną przyrodę. Do 31 marca był prezesem Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Od 1 kwietnia po połączeniu z Zakładem Komunalnym objął stanowisko kierownika ds. ciepłownictwa nowej spółki.
Grzegorz Kocot ma 48 lat. Żona Bożena. Dwoje dzieci: Kamila i Jakub. Od niedawna mieszka w Długiem. Wcześniej w Strzelcach. Lubi wędkowanie, sport i okoliczną przyrodę. Do 31 marca był prezesem Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Od 1 kwietnia po połączeniu z Zakładem Komunalnym objął stanowisko kierownika ds. ciepłownictwa nowej spółki. fot. Krzysztof Korsak
Rozmowa z Grzegorzem Kocotem, od 1 kwietnia kierownikiem ds. ciepłownictwa w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej w Strzelcach.

- Mieszkańcy Strzelec zostali w tym roku niemiło zaskoczeni podwyżkami za centralne ogrzewanie i ciepłą wodę. Jakie są prognozy?
- Ciężko cokolwiek prognozować z cenami węgla, które teraz są bardzo wysokie. Ciągle można usłyszeć lub przeczytać o niepokojach na Śląsku.

- Co zrobić, żeby nie było podwyżek dla mieszkańców albo żeby były one jak najmniejsze?
- Maksymalnie wykorzystywać tzw. ciepło sieciowe. Co to znaczy? To ciepło produkowane w ciepłowni głównej. Tu jest najtaniej. Do niej należy podłączać kolejnych odbiorców. Wtedy koszty stałe są rozdzielane na wielu odbiorców, a co za tym idzie spada ich cena. Druga rzecz to poprawienie sprawności kotłowni. Trzecia to ograniczanie strat przesyłowych (np. poprzez wymianę rur na lepsze - przyp. red.). W tym roku planowane jest dołączenie kamienic przy ul. Ludowej do głównej ciepłowni. Ma to być zrobione do końca maja. Takich budynków zrobiliśmy w przeszłości kilka.

- A co z nieopłacalną kotłownią przy ul. Wolności 7?
- To jest złożony problem. Kiedyś była własnością technikum i miała dużą moc, bo ogrzewała cały kompleks szkolny. Teraz wykorzystywana jest tylko jedna trzecia jej mocy, bo technikum ma własną kotłownię. To tak, jakby ktoś potrzebował samochodu osobowego do przejazdów do pracy, a kupił ciężarówkę.

- Co z tym fantem zrobić?
- Poprzedni zarząd chciał połączyć ciepłownię główną z kotłownią przy ul. Wolności 7. Ja się nie upieram, że to zły pomysł, ale żeby to zrobić, to należy usiąść i rzetelnie policzyć koszty. Chodzi o poniesione nakłady na budowę do oczekiwanych efektów. Nie można robić tego na zasadzie: "wybudujemy, a później się zobaczy". Mam duże wątpliwości natury technicznej i ekonomicznej. Koncepcja połączenia jest mało realna.

Raczej przychyliłbym się do przeniesienia jej do budynku przy ul. Wolności 34. Właścicielem jest spółdzielnia mieszkaniowa i można wrócić do rozmów z nimi na ten temat. Potem trzeba zainstalować nowoczesne kotły na węgiel brunatny. Przesył się ograniczy, bo będzie dużo bliższy odbiorcom. Do tego trzeba sprzedać niepotrzebne tereny wokół niej.

- Jak według pana powinna wyglądać przyszłość ciepłownictwa w Strzelcach?
- Dotarliśmy do mojego konika. Strzelce leżą w specyficznym otoczeniu lasów i pól uprawnych. Pomysłem jest stworzenie lokalnego rynku energii własnej i wykorzystywanie naszych surowców, np. słomy, odpadów z lasów. W tym przypadku zmniejszyłyby się także koszty transportu. Do tego powinniśmy przetworzyć ten surowiec na wysokiej jakości paliwo, np. w postacie brykietu. To byłoby bardziej ekologiczne. Ewentualnie można pójść w węgiel brunatny, np. z oddalonej o jedynie 80 km Sieniawy. Tamtejsze zasoby są obliczalne na 30-40 lat. Ale jeżeli chcemy cokolwiek modernizować, to nie może to polegać na wycinaniu starych rzeczy i wstawianiu nowych.

Trzeba pozostawić jak najwięcej możliwości uzyskiwania ciepła. Tak jest w małych kotłowniach w Brzozie i Ogardach, gdzie można używać trzech rodzajów paliw: oleju opałowego, miału węglowego i brykietu z trocinami. Do tego potrzebna jest jedynie jednoosobowa obsługa. Polega ona tylko na uzupełnianiu paliwa i usuwaniu popiołu. Tego jest 0,5 do 1 proc. Brzoza i Ogardy to dobry przykład, jak można działać na mniejszych polach.

- Na co czekamy, żeby działać na większych?
- Potrzeba pomysłu, pieniędzy i dużej grupy ludzi, która się w to zaangażuje.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska