Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z potrzeby serca pomagają choremu

Wojciech Obremski
- Ruszyło mnie, kiedy zobaczyłem, jak pan Stanisław (w środku) się męczy. Powiedziałem o tym harcerzom i wspólnie zaczęliśmy działać - mówi Zbigniew Matalewski (z lewej)
- Ruszyło mnie, kiedy zobaczyłem, jak pan Stanisław (w środku) się męczy. Powiedziałem o tym harcerzom i wspólnie zaczęliśmy działać - mówi Zbigniew Matalewski (z lewej) fot. Wojciech Obremski
- Kiedy tylko zobaczyłem na ulicy tego chorego pana, postanowiłem, że zrobię wszystko, by mu ulżyć w cierpieniu - opowiada Zbigniew Matalewski z Sulęcina. Zwrócił się do druhów, a oni chętnie się do niego przyłączyli.

Stanisław Głębowski mieszka wraz z żoną tuż przy sulęcińskim rynku. Od kilkunastu lat jest sparaliżowany i porusza się wózku inwalidzkim. Uwielbia spacery na świeżym powietrzu. Problem w tym, że mieszka na II piętrze i żeby dotrzeć do wyjścia z bloku, gdzie czeka na niego wózek, musi o własnych siłach... zsunąć się ze schodów. - Żona mnie nie udźwignie. Czasem ktoś pomoże, ale i tak wchodzenie i schodzenie po tych schodach to dla mnie katorga - mówi pan Stanisław, który mimo wszystko nie zamierzał zrezygnować z wypraw na świeże powietrze.

Zaczęli od uchwytów

Podczas jednego z takich spacerów zauważył pana Stanisława Zbigniew Matalewski z sąsiedniej ulicy. - Ten człowiek często przejeżdża na swoim wózku tuż pod moim domem. Niedaleko ma swój ogródek - tłumaczy pan Zbigniew, który zainteresował się, gdzie mieszka starszy mężczyzna. - Kiedy się dowiedziałem, w jaki sposób musi sobie radzić, by wyjść z domu, oniemiałem - kręci głową sulęcinianin. - Przypomniało mi się wtedy, że kiedyś byłem w Lubinie, gdzie w jednym z bloków widziałem mechaniczny wjazd dla osób niepełnosprawnych. Wpadłem na pomysł, że przecież podobne urządzenie można by zainstalować u pana Stanisława - opowiada.
Pan Zbigniew od razu zaczął działać. - Skontaktowałem się z sulęcińskim hufcem ZHP. Jego komendant Robert Trojnanowski od razu wyraził chęć pomocy - mówi Z. Matalewski. Wspólnie osiągnęli pierwszy sukces: dzięki swojemu zaangażowaniu starostwo przekazało 400 zł na zakup specjalnych uchwytów w łazience pana Stanisława. - A zamontuję je sam. Nie takie rzeczy się robiło - śmieje się pan Zbigniew.

Zrobią, co się da

Jak podkreśla R. Trojanowski najtrudniejsze jeszcze przed nimi. - W przyszłym roku zamierzamy rozpocząć starania o mechaniczny, zainstalowany na poręczy wjazd do mieszkania pana Stanisława - mówi. Zdaje sobie sprawę, że to może kosztować nawet 60 tys. zł, a państwo Głębowscy żyją ze skromnej renty. - Ale nie poddamy się. Zwrócimy się o pomoc do gminy i starostwa. A jeśli będzie trzeba, to nawet do fundacji Anny Dymnej lub Jolanty Kwaśniewskiej. One pomagają w takich sytuacjach - twierdzi komendant.
- Temu człowiekowi trzeba pomóc! Jesteśmy gotowi nawet kwestować na ulicy - dorzuca Marcin Popis z 3 drużyny starszoharcerskiej Red One. Z kolei jego koleżanka Ewa Baranowska podkreśla, że godne życie należy się każdemu, niezależnie od wieku.
- Jestem wzruszony tak serdeczna pomocą i tym, co oni dla mnie robią - mówi drżącym głosem S. Głębowski. - To wspaniali ludzie. Dziękujemy im z całego serca - dodaje jego żona Marianna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska