Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za minutę nowy spektakl

HANNA CIEPIELA
Teresa Lisowska, aktorka gorzowskiego teatru, świętuje 30-lecie pracy scenicznej. Z tej okazji odebrała niedawno nagrodę jubileuszową z rąk prezydenta Gorzowa. Nie boli mnie czas, nie martwią mnie kolejne zmarszczki - zapewnia.- Ale trochę mi żal, że moje warunki fizyczne się nie zmieniają: nadal jestem chuda. I nie mogę na scenie wcielać się w ciepłe, puszyste mateczki... Przez trzydzieści lat Teresa Lisowska zagrała kilkaset ról. Były to zarówno role główne, jak i epizody. Grała dzieci, amantki, żony, ciotki, matrony.

Jej najmłodszą sceniczną postacią była Myszka ze sztuki ,,W czepku urodzona".
- Miałem wtedy 27 lat - wspomina. - I pamiętam stałam kiedyś w kulisach, czekałam na wejście. Podeszła do mnie córka suflerki i zwróciła uwagę: ,,Dziewczynko, tu nie wolno stać!". Taką dobrą zrobili mi charakteryzację...
Dwa razy aktorka występowała w ,,Ani z Zielonego Wzgórza". Jako dwudziestolatka była Dianą w zielonogórskim teatrze. A dwanaście lat później tytułową Anią na gorzowskiej scenie.
- Z Anią przeżyłam bardzo trudne chwile - opowiada.- Jest tam tak scena, kiedy Ania idzie spać, Maryla każe się jej przebrać w piżamę. I rzeczywiście zaczęłam ściągać kieckę. Nagle uświadomiłam sobie, że ja pod spodem nie mam koszuli i zaraz pierś naga się ukaże. Straszliwie się zdenerwowałam, zrobiłam cała czerwona. Z opresji wybawiła mnie moja sceniczna partnerka Kaja Kubalska, która grała Marylę. ,,Wstydzisz się Aniu" - zapytała. Przytaknęłam. Wtedy ona powiedziała ,,No to wyjdź Aniu do przedsionka i tam się przebierz". Tak też zrobiłam.
Uśmiech martwej Stefci
- Innych większych wpadek nie pamiętam, a tamta z koszulą była bardziej technicznym błędem niż aktorskim - mówi. -Ale to normalne, że w pracy na żywo różne rzeczy się zdarzają. Kilka razy obserwowałam na scenie mniejsze i większe kłopoty kolegów, koleżanek. Największe wrażenie zrobiła na mnie aktorka grająca w sztuce Moliera w teatrze w Czechosłowacji. Ona całkowicie poplątała monolog, pomyliła rodzinę, koligację. Ale wszystkie te swoje pomyłki mówiła wierszem. Publiczność nawet nie zauważyła, że coś dziwnego dzieje się na scenie. W tym samym teatrze w Czechosłowacji grałam Stefcię Rudecką w ,,Trędowatej". I koledzy postanowili mi zrobić kawał. Leżałam na łożu śmierci, widownia płakała. A koledzy nachylali się nade mną, szeptali, żartowali. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Musiałam ręce wysoko trzymać nad brzuchem, aby nie było widać jak moja przepona się unosi...
Teresie Lisowskiej zdarzyło się też ratować kolegę, który partnerował jej w ,,Tangu" zrealizowanym w zielonogórskim teatrze. Ona grała Alę, on Artura. I na premierze miał wielkie kłopoty z tekstem. Spektakl ten obserwował z widowni Bohdan Mikuć, dyrektor gorzowskiego teatru. I zaproponował aktorce przeprowadzkę. Było to 20 lat temu i od tego czasu Lisowska jest wierna gorzowskiej scenie.
Poczuć widza
- Mimo tych wszystkich lat na scenie nadal straszliwie przeżywam premiery - mówi. - Chodzę wtedy po domu jak na szpilkach. Denerwuję się, powtarzam teksty... Ale każdy spektakl, nie tylko premiera, jest wielkim wyzwaniem dla aktora. Nigdy z marszu nie wychodzi się na scenę. I bardzo dużo zależy od widza. Jeśli się go czuje, to spektakl ,,sam się gra" i nim się człowiek spostrzeże, już przedstawienie się kończy. Ale bywa też na odwrót. Między aktorami i widownią tworzy się jakaś ściana. I wtedy gra się bardzo ciężko.
- A co jest przyjemnością w tym zawodzie - zastanawia się aktorka. -Mnie najbardziej cieszy ten czas ,,dłubania w tekście", konstruowania postaci. Oczywiście na brawa też nie jestem obojętna. Byłam bardzo szczęśliwa, gdy jako reprezentanci gorzowskiego teatru pokazaliśmy w Elblągu spektakl ,,Ten Obcy" i zostaliśmy znakomicie przyjęci. Podobnie było w Koszalinie, gdzie pokazaliśmy ,,Kłamczuchę".
Teatr nawet w poniedziałek
,,Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej i ,,Kłamczucha" Małgorzaty Musierowicz to reżyserskie dzieła Teresy Lisowskiej. Aktorka już prawie dziesiąty rok pracuje z dziećmi i młodzieżą w Studium Teatralnym, działającym przy gorzowskim teatrze. Dzięki jej zapałowi narodził się też Poniedziałkowy Teatr Lektur, który obecnie przygotowuje swój trzeci spektakl ,,Za minutę pierwsza miłość " na podstawie prozy Hanny Ożogowskiej. Premiera już 20 stycznia. Na scenie obok dzieci wystąpią dorośli aktorzy.
- Jestem więc strasznie zabiegana, tym bardziej, że za miesiąc mam kolejna premierę - mówi aktorka i reżyserka.- Będzie to współczesna bajka francuska dla dzieci ,,Inspektor Psina" w przekładzie Barbary Grzegorzewskiej. I tym razem zagrają dorośli aktorzy.
W lesie i przed tablicą
Teatr zachłannie wypełnia każdy dzień Teresie Lisowskiej. A jak wypoczywa
- Jestem bardo szczęśliwa, gdy czasem uda mi się pojechać do lasu. Szczególnie po kilkugodzinnej próbie z rozkrzyczanymi dziećmi takie spacery w ciszy są prawdziwym wytchnieniem - mówi. - Ale coraz rzadziej udaje mi odnaleźć takie spokojne chwile. Ponieważ rozpoczęłam studia zaoczne w Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie. Studiuję turystykę. Drugi semestr. Biegam z książkami na próby i spektakle. A po co mi te studia Choćby po to, aby stale ćwiczyć pamięć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska