Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za zabójstwo dostał osiem lat więzienia. Będzie apelacja od wyroku

(pij)
Świebodzińska Prokuratura Rejonowa nie zgadza się z decyzją sądu
Świebodzińska Prokuratura Rejonowa nie zgadza się z decyzją sądu Archiwum/ Piotr Jędzura
Waldemar M. zginął od ciosów deską zadanych w głowę. Sąd winnego śmierci skazał na osiem lat więzienia zmieniając kwalifikację czynu. Świebodzińska Prokuratura Rejonowa nie zgadza się z decyzją sędziego i zapowiada apelację.

- Wystąpiliśmy o pisemne uzasadnienie wyroku, potem złożymy apelację - zapowiada prokurator Krzysztof Pieniek, zastępca prokuratora rejonowego w Świebodzinie. Prokuratura żądała kary 15 lat więzienia dla Waldemara K. oskarżonego o zabicie deską Waldemara M. Sąd był jednak innego zdania. Uznał winnym Waldemara K., ale zadecydował, że doszło do ciężkiego uszkodzenia ciała, a skazany uderzając deską w głowę nie chciał zabić. Decyzja sądu to kara ośmiu lat więzienia dla Waldemara K., czyli o siedem mniej niż chciała prokuratura.

Przypomnijmy. Do zdarzenia doszło 3 stycznia 2012 r. w Kalsku koło Sulechowa. Ciało Waldemara M. przy drodze zauważył lekarz wracający z pracy. Zatrzymał się, ale na pomoc było za późno. Okazało się, że ofiara została zatłuczona deską. Ustalono, że morderca uderzał z całej siły w głowę. Śledczy błyskawicznie doszli do podejrzanego. Okazał się nim 30-letni Waldemar K., znany w okolicy meliniarz. W feralny dzień pił razem z kompanami. Pustostan po kurniku był ich meliną. Z ofiarą nie lubił się od dawna, były między nimi zatargi. W pewnej chwili doszło do sprzeczki między pijanymi od denaturatu mężczyznami.

Z zeznań oskarżonego wynikało, że ofiara rzuciła się na niego. Mężczyzna chwycił go od tyłu i wtedy Waldemar zadawał ciosy deską na oślep. Uderzał w głowę. Pobity mężczyzna wyszedł z kurnika o własnych siłach i upadł na ziemię, potem umarł. To jedna z wersji tragicznych wydarzeń. Druga jest o wiele gorsza. Ofiara miała zostać zatłuczona deską przez Waldemara K. Po wszystkim morderca wyniósł ciało na zewnątrz, a sam wrócił do kurnika dalej pić. Pojawiła się jeszcze inna wersja zdarzeń, która zakładała, że pobity mężczyzna o własnych siłach wyszedł z kurnika. Jeden ze świadków zeznał, że leżał na zewnątrz i charczał. Morderca wyszedł za nim i w pijackim amoku skopał go zadając śmiertelne ciosy w głowę.

Waldemar K. przyznał się do zadawania ciosów, ale z powodu upicia nie pamiętał szczegółów. Pamiętał jednak, że ofiarę uderzał na oślep.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska